ŚwiatTurcja: odrzucono wniosek opozycji o ponowne wybory w Ankarze

Turcja: odrzucono wniosek opozycji o ponowne wybory w Ankarze

Najwyższa Komisja Wyborcza Turcji odrzuciła w środę wniosek głównej partii opozycyjnej o powtórzenie wyborów samorządowych w Ankarze. Opozycja zapowiedziała apelację do Sądu Konstytucyjnego. Jednak eksperci uważają, że od decyzji Komisji nie ma już odwołania.

09.04.2014 | aktual.: 10.04.2014 02:31

-Z tego co słyszę, CHP (Ludowa Partia Republikańska) prawdopodobnie będzie jeszcze próbowała się odwołać, ale nie wydaje mi się, by Sąd Konstytucyjny mógł w tej sprawie zabrać głos - powiedział Ali Carkoglu, profesor nauk politycznych na prestiżowym Uniwersytecie Koc w Stambule.

Inaczej jednak uważa pokonany kandydat na burmistrza stolicy. Mansur Yavas jeszcze przed ogłoszeniem decyzji Najwyższej Komisji Wyborczej (YSK) ogłosił, że w razie odrzucenia wniosku CHP jego partia zaapeluje właśnie do Sądu Konstytucyjnego, a jeśli zajdzie taka potrzeba, nawet do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.

- Będziemy walczyć o każdy głos oddany na CHP - powiedział Yavas. Uzyskał on w Ankarze wynik tylko o ok. 1 pkt. proc. niższy niż Melih Gokcek startujący z ramienia rządzącej Turcją Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP).

Prezes tureckiego Sądu Konstytucyjnego Hasim Kilic jak na razie nie zajął w tej sprawie jednoznacznego stanowiska.

Media tureckie od kilku dni pełne są spekulacji o zakresie kompetencji Sądu Konstytucyjnego, nie tylko z powodu dyskusji o wyborach lokalnych, ale także nakazu odblokowania Twittera.

Nakaz zdenerwował premiera Turcji Recepa Tayyipa Erdogana, który powiedział publicznie, że chociaż jego rząd dostosuje się do zalecenia sądu, on sam nie tylko go nie szanuje, ale też uważa za "niepatriotyczne".

Erdogan oświadczył, że popularny serwis społecznościowy powinien zostać ponownie zablokowany, a także zasugerował, że wśród członków Sądu Najwyższego mogą znajdować się przedstawiciele tzw. równoległej struktury rządzącej. Tym terminem w Turcji określa się ostatnio członków religijnego ruchu Hizmet (Służba), których premier oskarża o spiskowanie przeciwko jedności państwa i zakusy na obalenie praworządnej władzy.

- To dosyć daleko sięgające oskarżenia - skomentował Carkoglu. - Według mnie Sąd Konstytucyjny, decydując o Twitterze, działał w granicach swoich kompetencji.

Kilic natomiast określił reakcję premiera jako bardzo "emocjonalną".

Według rządu tureckiego Hizmet stoi za śledzoną z zapartym tchem przez całą Turcję aferą korupcyjną, w którą uwikłani są liczni wysocy urzędnicy państwowi, wliczając w to kręgi bliskie premierowi, a także jego samego. Przez kilka miesięcy przed wyborami media tureckie prawie codziennie publikowały rewelacje na ten temat, zwykle pochodzące z nielegalnych nagrań audio, wyciekających właśnie na Twitterze i YouTube.

Erdogan twierdzi, że większość z nagranych rozmów jest sfabrykowana, a dochodzenia wszczęte w tych sprawach zostały zmanipulowane przez pracujących w aparacie sprawiedliwości członków Hizmetu, posłusznych dawnemu sojusznikowi premiera, muzułmańskiemu kaznodziei Fettulahowi Gulenowi.

Dlatego też od połowy grudnia w całej Turcji nastąpiły "czystki" zarówno w policji, jak i prokuraturze, w wyniku czego tysiące ich pracowników zostało albo przeniesionych do pracy w innych miejscowościach, albo zwolnionych. Proces ten podobno zachodzi też w innych sektorach administracji publicznej.

Gulen, który mieszka w USA, ale w Turcji ma wielu zwolenników, zaprzecza, by Hizmet prowadził w Turcji jakąkolwiek nielegalną działalność. Jednocześnie oskarża Erdogana o postępujący autorytaryzm i ignorowanie demokracji.

Zemsty premiera nie uniknęły Twitter i YouTube. Ten ostatni był już od końca marca kilkakrotnie blokowany z powodu opublikowanej na nim dyskusji wysokich urzędników rządowych nt. możliwości interwencji armii tureckiej w Syrii. Ostatnią decyzję w tej sprawie podjął w środę sąd w Ankarze, który po raz kolejny zarządził odblokowanie serwisu.

Decyzja Najwyższej Komisji Wyborczej to już druga porażka CHP i jej kandydata w walce o stolicę Turcji. Do pierwszej doszło w niedzielę, kiedy lokalna komisja wyborcza odmówiła ponownego przeliczenia głosów w niektórych dzielnicach Ankary, w których zdaniem opozycji wyniki sfałszowano.

Zmiana wyników głosowania w stolicy kraju nie miałaby dużego znaczenia dla ostatecznych rezultatów wyborów, w których z dużą przewagą (45,6 proc.) wygrała AKP. Na pewno jednak taki sukces poprawiłby nastrój opozycji, a także osłabił pozycję Erdogana, który utrzymuje się u władzy od 2002 roku.

Wybory samorządowe odbyły się w Turcji 30 marca. Zaraz po nich w mediach społecznościowych pojawiły się setki doniesień o różnorakich nieprawidłowościach, a wszystkie główne partie tureckie, nie tylko opozycyjne, ale też i rządząca, zwróciły się do YSK z żądaniem ponownego przeliczenia głosów w niektórych rejonach kraju, w tym właśnie w Ankarze.

Część wniosków zaakceptowano, część odrzucono. W kilku miejscach ponowne przeliczenie głosów istotnie zmieniło wynik wyborów. Jednak do tej pory końcowe rezultaty nie zostały oficjalnie ogłoszone.

Wybory były ważnym testem dla kontrowersyjnego premiera Turcji, który najprawdopodobniej w sierpniu będzie kandydował na prezydenta.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)