ŚwiatTu ciemnogród nie zmusza do rodzenia dzieci

Tu ciemnogród nie zmusza do rodzenia dzieci

Na Wyspach żaden ciemnogród nie agituje za posiadaniem gromadki dzieci, antykoncepcja jest darmowa i powszechnie dostępna, aborcja na życzenie i też bezpłatna. Polki tymczasem rodzą na potęgę. Z przekory?

Tu ciemnogród nie zmusza do rodzenia dzieci
Źródło zdjęć: © AFP | Odd Andersen

21.03.2011 | aktual.: 21.03.2011 15:27

Dane o imponującej rozrodczości Polaków w Wielkiej Brytanii robią wrażenie. W 2009 roku przyszło tu na świat pond 20 tysięcy polskich dzieci. Statystyki z minionego roku pokażą, czy ta tendencja trwa. Z tego co widać (i słychać ) na londyńskiej ulicy - jak najbardziej. Przy okazji w łeb wzięło kilka ostro lansowanych teorii; na przykład, że Polacy trochę na Wyspach popracują i wkrótce szczęśliwie powrócą na ojczyzny łono.

Zostań fanem Polonii na Facebooku

Nie tylko profesor Krystyna Iglicka, która od lat prowadzi badania zjawisk towarzyszących imigracji, jest w tej kwestii pesymistką - duża część, a pewnie większość nie wróci. Zwłaszcza gdy idzie o całe rodziny. Dzieci, to jeden z symptomów "zapuszczania korzeni". Przy okazji trzeba oddać sprawiedliwość brytyjskim tabloidom, piszącym swego czasu o polskim baby boom.

Widać też, jak niewielki wpływ na decyzje ludzi mają propaganda, zabiegi PR-owkie, medialne czarnowidztwo lub huraoptymizm. Przecież od dawna słyszymy, że na Wyspach kryzys, recesja, cięcia, krzywa spada. I słyszymy, gdzie to ma miejsce cud gospodarczy, PKB rośnie jak na drożdżach, nawet PKP czasem przynosi mniej strat. Drzwiami i oknami walą inwestorzy, a wskaźniki makro i mikro gnają niczym rakieta poza górną skalę. A jednak Polki, zamiast ratować swój kwitnący kraj od niżu demograficznego uparły się rodzić na owładniętych kryzysem Wyspach. Nękanych - jak wieść niesie - wszystkimi egipskimi plagami, w tym przepełnionymi przedszkolami i szkołami.

Tyle wysiłku dla zasiłku?

O co chodzi? O słynne już brytyjskie benefity na dzieci? Czyżby więc także inne instynkty niż macierzyński miały znaczenie przy decyzji o wydaniu na świat potomka? To się niebawem okaże, albowiem rząd Davida Camerona "pojechał" po niektórych świadczeniach. Kobiety w ciąży nie mogą już liczyć na Health and Pregnancy Grant (jednorazowa zapomoga wynosząca 190 funtów), nowo narodzonego nie powita na świecie voucher wartości 250 funtów - na otwarcie konta inwestycyjnego, czegoś w rodzaju polisy posagowej.

Pomimo tego zostało jeszcze i tak kilka różnych świadczeń, w tym tak popularne jak Child Benefit (nieco ponad 20 funtów tygodniowo) oraz Child Tax Credit - system dodatków, w tym na opłacenie przedszkola, opiekę nad dzieckiem niepełnosprawnym, itp. Tu już w grę wchodzą setki funtów.

Aby uzyskać benefit należy wypełnić formularz wniosku, fakt że cokolwiek skomplikowany, ale to w zasadzie wszystko. Nie ma bieganiny po urzędach z plikami zaświadczeń, załączników. Nie trzeba być miłym dla niemiłej pani z okienka. Od Polaków wymagane jest tylko potwierdzenie, że nie pobierają zasiłku rodzinnego w Polsce. Wszystko załatwia się pocztą, a w razie potrzeby urzędnik telefonuje i taka rozmowa przeważnie wystarczy. Jeśli ktoś spełnia kryteria, to nie powinien mieć kłopotów z dostaniem benefitu, choć niewykluczone, że w jednostkowych przypadkach Polacy trafiali na "schody". Generalnie jednak, tutejsze urzędy nie są nastawione na "nie" i obiektywne trudności natury administracyjnej nie piętrzą się na każdym kroku. Widzą przyszłość swoją i dzieci

O ile o służbie zdrowia nawet nie wypada mówić dobrze, to część polskich mam, którym przyszło rodzić w deficytowych brytyjskich szpitalach nie znajduje zbyt wielu powodów do narzekań. Choć nie było tu ostatnio kampanii nawołującej do stworzenia ludzkich warunków rodzenia, zdarza się słyszeć całkiem nie najgorsze opinie na temat opieki w czasie ciąży i przy odbieraniu porodu.

Badania USG nie robi co prawda lekarz, który pokazuje przyszłej mamie na monitorze, gdzie jest główka, gdzie rączki, a gdzie nóżki oczekiwanej pociechy, ale technik dokonujący różnych pomiarów w celu ustalenia czy dziecko rozwija się prawidłowo. Oczywiście rodzice są szczegółowo informowani o wyniku.

Kobiety chwalą sobie zwłaszcza powszechną dostępność znieczulenia zewnątrzoponowego - likwidującego ból podczas porodu. Bywa, że dobre słowo padnie nawet pod adresem personelu szpitala - czasem wcale nie tak strasznego jak się czytało i słyszało. A już na pewno nie czekającego na kopertę pełną dowodów wdzięczności za opiekę.

Na Wyspach żaden ciemnogród nie agituje za posiadaniem gromadki dzieci, antykoncepcja jest powszechnie dostępna i darmowa, aborcja na życzenie i też bezpłatna. Wydaje się zatem, że nie przeważają dzieci z przypadku. Motywacją do posiadania potomstwa, poza wspomnianymi argumentami natury socjalnej i medycznej, jest szeroko rozumiana jakość życia w Wielkiej Brytanii. Wciąż nieporównanie wyższa niż w Polsce.

Pomimo permanentnego kryzysu, tu także widzą Polacy perspektywy dla siebie oraz swojej latorośli. Nawet jeżeli latorośl gdy dorośnie, będzie musiała uczęszczać do przepełnionych szkół o dyskusyjnym poziomie nauczania. Jest jednak całkiem prawdopodobne, że po tych kiepskich brytyjskich szkołach nie będzie imać się najgorzej płatnych zajęć, jak niektórzy rodzice po bardzo wymagających studiach.

Trzeba powiedzieć sobie jasno - pewna część Polaków widzi na Wyspach przyszłość dla siebie i swoich dzieci. Zostaną więc tutaj na stałe. Z tego co widać, to całkiem spora gromada.

Nadzwyczajną rozrodczość Polaków w Wielkiej Brytanii da się wytłumaczyć również w sposób całkowicie naturalny. Tak już jest na tym świecie, że wszelkie stworzenie rozmnaża się wtedy i tam gdzie są dobre warunki dla rozwoju potomstwa. Takie jest odwiecznie prawo natury.

Z Londynu dla polonia.wp.pl
Robert Małolepszy

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)