Trzymała męża pod stertą śmieci - prosił o wodę
Ponad trzy godziny trwało w piątek uwalnianie ze sterty śmieci schorowanego mężczyzny, przetrzymywanego tam przez żonę Kazimierę J. - czytamy w "Dzienniku Wschodnim". Aby sanitariusze mogli dostać się do Witolda J., pracownicy firmy wywożącej odpady wynieśli z mieszkania przy ul. 3 Maja w Świdniku dwa kontenery śmieci. Mężczyzna został przewieziony do szpitala.
W piątek pracownicy MOPS razem z policjantami i przedstawicielem spółdzielni mieszkaniowej weszli do lokalu. Kazimiera J. po krótkiej szarpaninie z policjantami została odwieziona do szpitala.
- Kiedy nas zobaczył, poprosił od razu o wodę - mówi pracownica świdnickiego MOPS-u. - Mężczyzna był wychudzony, miał opuchnięte, zsiniałe nogi i nie mógł chodzić.
Sąsiedzi wciąż alarmowali wszelkie służby, te jednak były bezradne. Nikt nie mógł wejść do mieszkania bez nakazu prokuratora. Cztery lata temu, po interwencjach sąsiadów i gospodarza domu, spółdzielnia mieszkaniowa wywiozła śmieci. Od tamtej pory znów urosły pod sufit.
- Wydamy decyzję o doprowadzenie lokalu do właściwego stanu sanitarnego w trybie natychmiastowej wykonalności - informuje Jan Nowicki, dyrektor świdnickiego sanepidu.