PolskaTrzy lata więzienia grożą wiceprezydentowi Gdańska

Trzy lata więzienia grożą wiceprezydentowi Gdańska

Trzy lata więzienia grożą wiceprezydentowi Gdańska Szczepanowi Lewnie, oskarżonemu przez prokuraturę o tzw. przestępstwo urzędnicze. Odpowie on za przekroczenie uprawnień w związku z zabraniem dzierżawcy lokalu gastronomicznego bez sądowego wyroku o nakazie eksmisji.

O skierowaniu do sądu aktu oskarżenia poinformowała rzeczniczka gdańskiej prokuratury okręgowej Grażyna Wawryniuk. Funkcjonariuszowi publicznemu, który przekraczając swoje uprawnienia, lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, grozi kara do trzech lat więzienia.

Sprawa dotyczy przejęcia przez gdańskich urzędników lokalu gastronomicznego w centrum miasta przy ul. Długiej w listopadzie 2004 r. Jak powiedział Lewna, podjął on taką decyzję, ponieważ lokal był pusty, zaniedbany i nieogrzewany. Jego najemca Stanisław S. od co najmniej 1995 r. nie płacił regularnie czynszu. Jego długi wobec miasta na koniec 2004 r. przekroczyły 142 tys. zł.

W komunikacie Referatu Informacji i Komunikacji Społecznej Urzędu Miejskiego w Gdańsku poinformowano, że prezydent Gdańska Paweł Adamowicz nie podejmie "żadnych kroków" wobec swojego zastępcy, gdyż "Urząd Miejski nie ma w zwyczaju karać pracowników za sumienne i skuteczne wykonywanie swoich obowiązków".

"Liczymy, że postępowanie sądowe wykaże niezasadność zarzutów postawionych Szczepanowi Lewnie. Zastępca prezydenta działał z myślą o interesie naszego miasta. Jego winą jest w tym przypadku skuteczne odzyskanie lokalu od nierzetelnego najemcy i odzyskanie dla Gdańska pieniędzy, których ten nie zapłacił" - czytamy w oświadczeniu Referatu Informacji i Komunikacji Społecznej gdańskiego UM.

Wiceprezydent Lewna, który po postawieniu zarzutów wystąpił w styczniu na sesji Rady Miasta Gdańska, podkreślił, że prokuratorskie zarzuty są bezpodstawne.

W żadnym stopniu nie przekroczyłem swoich kompetencji, a wręcz przeciwnie - moje działanie było wykonaniem obowiązku ochrony miejskiego mienia - dodawał Lewna.

Zaznaczał, że wielokrotne wezwania do zapłaty zaległego czynszu wysyłane na adres restauracji oraz miejsca zamieszkania najemcy pozostawały bez odpowiedzi. Nie odbierał on również wysłanego w maju 2004 r. pozwu o eksmisję z lokalu. Tym samym sprawa nie mogła trafić do sądu, który mógłby prawomocnie orzec o nakazie eksmisji.

Sławomir S. z własnej inicjatywy tylko raz, w grudniu 2002 r., skontaktował się z urzędnikami gdańskiego magistratu, proponując rozłożenie długu na raty oraz podpisanie kolejnej 10-letniej umowy z miastem. Miasto przystało na tę ofertę, ale najemca spłacił tylko jedną ratę i porozumienie z miastem stało się nieważne.

W grudniu 2004 r. odebrany Sławomirowi S. lokal przejął inny gdański restaurator, który spłacił długi po byłym najemcy oraz przekazał miastu inny wyremontowany przez siebie lokal położony w centrum Gdańska.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)