Trzęsienie ziemi we Włoszech. Najnowszy bilans: 67 zabitych, blisko 400 rannych. Obcokrajowcy wśród ofiar
• 267 osób zginęło, a blisko 400 odniosło obrażenia na skutek trzęsienia ziemi, które w środę nad ranem nawiedziło środkową część Włoch - poinformowała włoska Obrona Cywilna
• Bilans ofiar może jeszcze wzrosnąć
• Włoskie media podają, że zginęło co najmniej ośmiu obcokrajowców. O śmierci swoich obywateli poinformowały władze Hiszpanii, Rumunii, Kanady, Salwadoru
• Pojawiła się informacja o zabitych Brytyjczykach, ale rząd w Londynie tego nie potwierdza
• Według polskiego MSZ-tu, brak jest informacji, by na liście zabitych byli Polacy
26.08.2016 | aktual.: 26.08.2016 09:15
Szczególnie dotknięte kataklizmem są miejscowości Amatrice i Accumoli w regionie Lacjum oraz Pescara del Tronto w regionie Marche.
W Amatrice, gdzie zginęło najwięcej, bo ponad 200 osób ,w chwili trzęsienia ziemi przebywało wielu turystów. Tam, podobnie jak w pobliskich włoskich miastach, opiekunowie osób starszych, to w większości pracownicy zagraniczni. Strażacy i ratownicy skrupulatnie przeszukują zawalone budynki. Nasłuchują odgłosów, może oddechów osób, które znalazły się pod gruzami. Psy pomagają określić obszar poszukiwań.
- Będziemy nadal przeczesywać gruzy, bez przerwy, dopóki nie będziemy mieć pewności, że nikogo już nie ma - mówił jeden ze strażaków. Minęła druga doba akcji poszukiwawczo-ratunkowej i z każdą godziną maleją szanse na znalezienie żywych osób pod gruzami.
W środkowych Włoszech, dotkniętych trzęsieniem ziemi, drugą dobę trwa akcja poszukiwawcza-ratunkowa. Ponad pięć i pół tysiąca ludzi jest zaangażowanych w akcję poszukiwawczą. Utrudniają ją wstrząsy wtórne - wczoraj zanotowano ich kilkaset. Tak było w Amatricie, miejscowości niemal całkowicie zniszczonej przez trzęsienie ziemi, gdzie ewakuowano halę sportową, w której zorganizowano centrum ratunkowe.
Tak jest też między innymi w Accumoli czy Grisciano. Specjalna wysłanniczka Polskiego Radia Beata Płomecka właśnie w Grisciano rozmawiała z Polką Iwoną Bończuk, mieszkającą we Włoszech od 10 lat. „To co się stało, nigdy jeszcze tego nie przeżyłam - mówi Polka. - Nasz dom jest popękany, ale nie możemy tam wejść. Mam dwójkę dzieci malutkich - 16 miesięcy i 8 o pół lat” - opowiadała Bończuk. Relacjonowała pierwsze chwile i reakcje po trzęsieniu. - Malutki jeszcze nie rozumie, ale ten większy się wystraszył - dodaje.
- Cały czas się pyta, kiedy ziemia przestanie się trząść. Komin, cegłówki leciały, ale człowiek myśli o dzieciach, nie myśli o sobie - mówiła Bończuk, która na razie mieszka w namiotach, rozstawionych przez włoską obronę cywilną. Bez dachu nad głową są tysiące ludzi.