Trzęsienie w układzie bydgoskim
Trzęsienie ziemi w bydgoskiej SLD - pisze "Gazeta Wyborcza". Miejscowi politycy nawzajem obarczają się odpowiedzialnością za ujawnioną przez "Gazetę" i TVN aferę. Sprawą zajmie się dziś miejski zarząd partii i rzecznik dyscyplinarny SLD.
Sekretarz wojewódzki SLD Jacek Bukowski, była wiceprezydent Bydgoszczy z Sojuszu Elżbieta Krzyżanowska i poseł tej partii Grzegorz Gruszka - to oni zdaniem byłego prezydenta miasta Romana Jasiakiewicza (też SLD) są winni patologicznego układu finansowo-politycznego między klubem sportowym Polonia Bydgoszcz, ratuszem i Sojuszem.
Aferę ujawniły kilka dni temu "Gazeta" i TVN. Kontrolowany przez SLD magistrat w latach 2000-2002 z naruszeniem prawa pompował miejskie pieniądze w klub. W zamian powiązane z Sojuszem kierownictwo Polonii współfinansowało kampanię wyborczą lokalnej lewicy i wyprawiało bankiety dla polityków. Skończyło się to bankructwem Polonii. Na pytania dziennikarzy o szczegóły niezgodnego z prawem dotowania Polonii przez SLD-owski magistrat Roman Jasiakiewicz odparł, że za te sprawy była odpowiedzialna wiceprezydent Elżbieta Krzyżanowska. Krzyżanowska, członek SLD, która dziś tak jak Jasiakiewicz jest wiceprzewodniczącą rady miasta - nie chciała rozmawiać z "Gazetą". Jej współpracownik zdradził dziennikarzom, że jest zdruzgotana oskarżeniem byłego zwierzchnika i kolegi z partii.
Jasiakiewicz oskarżył też sekretarza wojewódzkiego SLD Jacka Bukowskiego i posła Sojuszu Grzegorza Gruszkę. - Oni byli we władzach sekcji żużlowej Polonii. Mieli wpływ na to, co się działo w klubie - mówił.
Dziennik pisze, że za pieniądze z miejskich dotacji - na wodę, prąd, CO - Polonia-Bydgoszcz kupiła np. zegarek za 3,6 tysięcy złotych. W maju 2002 r. działacze wręczyli go premierowi Leszkowi Millerowi, który gościł w Bydgoszczy na żużlowym Grand Prix. Premier - zgodnie z prawem - wpisał prezent do rejestru korzyści.
Rzecznik rządu Marcin Kaszuba poinformował, że premier, biorąc zegarek, nie był świadomy zapaści finansowej Polonii. Dodał, że Leszek Miller gotów jest zwrócić upominek, jeśli to może pomóc sytuacji klubu.Likwidator klubu Sławomir Gliński ucieszył się z tej deklaracji. - Wystawię zegarek na licytację, aby zyskać jak najwięcej pieniędzy na zaległe pensje pracowników. (IAR)