Trybuna
Trybuna - Odsunięci, zawiedzeni?
Przejęcie władzy przez koalicję SLD-UP-PSL zapewniło działaczom lewicy awans na stanowiska rządowe. Dla wielu jednak zabrakło miejsc, a niektórzy musieli zadowolić się posadami mniej prestiżowymi niż te, na które liczyli - pisze w Trybunie Jakub Rzekanowski.
Czy nastroje rozczarowania i niedosytu mogą być groźne dla gabinetu Leszka Millera i dla SLD? Największe powody do zawodu mają ci politycy, którzy byli typowani na stanowiska ministerialne, które ostatecznie przypadły innym osobom. Andrzej Szarawarski, szef SLD na Śląsku, wymieniany był jako przyszły minister gospodarki. Jednak stanowisko to przypadło innemu regionalnemu liderowi Sojuszu - Jackowi Piechocie ze Szczecina.
W podobne sytuacji postawiony został Grzegorz Kurczuk, autor SLD-owskiego programu reformy wymiaru sprawiedliwości i szef Sojuszu na Lubelszczyźnie. Kiedy okazało się, iż to nie on będzie ministrem sprawiedliwości, lecz Barbara Piwnik, miał możliwość zostać jej zastępcą w resorcie.
Musiałem z przykrością odmówić Leszkowi Millerowi. Pracowałem nad całą koncepcją SLD dotyczącą wymiaru sprawiedliwości i jako wiceminister nie miałbym możliwości, aby ją wdrażać - powiedział Kurczuk.
W rządzie nie znalazło się kilku innych szefów regionalnych struktur Sojuszu, np. Mieczysław Czerniawski (woj. podlaskie), Henryk Długosz (świętokrzyskie), czy Andrzej Brachmański (lubuskie). Musieli zadowolić się funkcjami przewodniczących lub wiceprzewodniczących sejmowych komisji. (mag)
Więcej: Trybuna - Odsunięci, zawiedzeni?