Trwają wybory parlamentarne w Korei Południowej
Trwają wybory parlamentarne w Korei
Południowej. Środowe głosowanie zadecyduje, czy prezydent Li Miung
Bak zdobędzie poparcie obywateli dla planu reform, mających na
celu ożywienie południowokoreańskiej gospodarki.
09.04.2008 | aktual.: 09.04.2008 07:48
Do głosowania uprawnionych jest 37,8 mln Koreańczyków powyżej 19. roku życia. Przewiduje się około 50%, w więc najniższą od 20 lat, frekwencję. Komisja wyborcza próbuje więc przyciągnąć ludzi do lokali wyborczych oferując im w zamian za oddanie głosu darmowe bilety do parków narodowych i muzeów.
Do południa przy urnach pojawiło się zaledwie 23,8% uprawnionych do głosowania. To prawie o 10 proc. mniej niż o tej samej porze w wyborach parlamentarnych z 2004 roku.
Głosowanie zakończy się o godzinie 18.00 czasu miejscowego (11.00 w Polsce).
Z sondaży wynika, że będące w opozycji konserwatywne ugrupowanie prezydenta Li - Wielka Partia Narodowa (GNP) może zdobyć od 150 do 170 mandatów w liczącym 299 miejsc Zgromadzeniu Narodowym. Jego główny przeciwnik - centrolewicowa Zjednoczona Partia Demokratyczna (UDP) może uzyskać 100 mandatów.
Według ankiety południowokoreańskiego oddziału Instytutu Gallupa, GNP ma poparcie 42%, a UDP - tylko 15% ankietowanych.
W Korei Południowej obowiązuje mieszana ordynacja wyborcza: 245 deputowanych jest wybieranych w głosowaniu bezpośrednim, pozostałych 54 dostaje się do parlamentu z list partyjnych. Kadencja parlamentu trwa cztery lata.
Prezydent Li - były burmistrz Seulu i dawny szef korporacji Hyundai - chce, aby w tym roku wzrost gospodarczy, oceniany obecnie na około 5%, osiągnął 6%. Pragnie on również ograniczyć dławiącą działalność handlową biurokrację oraz umocnić otwartość i konkurencyjność gospodarki.
Analitycy oceniają jednak, że jeśli GNP nie uzyska większości, prezydenckie plany szybkich zmian z pewnością zostaną spowolnione przez parlamentarne utarczki.
Wyjątkowo w tych wyborach kwestia północnokoreańska nie stanowi znaczącego elementu sporu politycznego, mimo że niedawno komunistyczny reżim w Phenianie znów przeprowadził próby rakietowe. Korea Północna ponadto tuż przed wyborami u swego południowego sąsiada uznała prezydenta Li za zdrajcę, jednak mieszkańcy Korei Południowej całkowicie zignorowali jej komentarze.