ŚwiatTrwa unijny szczyt o kryzysie

Trwa unijny szczyt o kryzysie

W Brukseli trwa - z udziałem prezydenta Lecha Kaczyńskiego i premiera Donalda Tuska - dwudniowy szczyt UE, który zdominują sprawy gospodarcze: plan wyjścia z kryzysu, pobudzanie zatrudnienia oraz reforma nadzoru rynków finansowych.

19.03.2009 | aktual.: 19.03.2009 16:58

Na szczycie ma też być ostateczne zaaprobowane Partnerstwo Wschodnie, czyli zainicjowany przez Polskę flagowy projekt wzmacniania regionalnej współpracy ze wschodnimi sąsiadami UE: Ukrainą, Gruzją, Mołdawią, Białorusią, Armenią i Azerbejdżanem. Wciąż nie do końca uzgodniona jest sprawa finansowania Partnerstwa Wschodniego.

Mimo apeli USA, przywódcy państw UE nie zapowiedzą na szczycie zwiększenia wydatków na pobudzanie gospodarki ponad zapowiedziane już przez kraje członkowskie 400 mld euro.

- Całkowicie sprzeciwiam się, abyśmy my Europejczycy, w ślad za amerykańskim życzeniem, zwiększali nasze programy pobudzenia gospodarczego. Zrobiliśmy to co było konieczne - powiedział premier Luksemburga i przewodniczący eurogrupy Jean-Claude Juncker.

Zgodnie z projektem wniosków ze szczytu, przywódcy mają natomiast zapowiedzieć zwiększenie puli funduszy na unijną pomoc dla krajów poza strefą euro, z jakiej skorzystały dotąd Węgry i Łotwa, a następna w kolejce jest Rumunia. Obecnie wynosi on 25 mld euro, po zwiększeniu w grudniu z 12 mld.

Przywódcy przyjmą też na szczycie harmonogram prac nad wzmacnianiem bezpieczeństwa energetycznego UE oraz deklarację przed kopenhaską konferencją w sprawie zmian klimatycznych. Po przyjęciu własnego planu walki z ociepleniem klimatu, UE chce zobowiązać się do pomocy biedniejszym krajom trzecim w redukcji CO2. Polska domaga się, by KE oszacowała ich potrzeby i zaproponowała podział kosztów wsparcia na poszczególne kraje unijne.

Dyskusja na główny temat szczytu, czyli pobudzania gospodarki w kryzysie, skoncentruje się na "unijnej" części pakietu, a więc propozycji pięciomiliardowego planu inwestycji w projekty energetyczne, szerokopasmowy internet i rolnictwo. To tylko ciut więcej niż 1% całej sumy jaką kraje członkowskie zaplanowały wydać z budżetów narodowych na pobudzanie gospodarki (w sumie około 400 mld euro, czyli 3,3 proc. unijnego PKB). Ale wciąż nie ma zgody kilku krajów, w tym przede wszystkim Niemiec, które jako główny płatnik do unijnej kasy, nie chcą wydawać na innych.

Wspierane przez Komisję Europejską czeskie przewodnictwo UE jest zdeterminowane, by doprowadzić do porozumienia w tej sprawie na szczycie.

Inga Czerny i Michał Kot

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)