"Trupy leżały wszędzie. Nie było komu ich wywozić..."
70 lat temu w Leningradzie ludzie przekonali się, że głód odziera człowieka z wszelkiej godności, doprowadza do szaleństwa i popycha do kanibalizmu. 8 września 1941 roku rozpoczęło się najdłuższe w historii oblężenie i blokada miasta - armia niemiecka otoczyła Leningrad szczelnym pierścieniem na 900 dni.
Nie wiadomo dokładnie dlaczego Niemcy zdecydowali się na tak długie oblężenie Leningradu (Petersburga), ani też dlaczego Stalin postanowił, że miasto się nie podda. Faktem jest, że armia niemiecka zamknęła pierścień blokady wokół Leningradu 8 września 1941 roku, a miasto wytrwało w tej blokadzie do 27 stycznia 1944 roku. Wiadomo też, że nikt nie liczył się z mieszkańcami - zarówno Stalin jak i Hitler skazywali ich na zagładę. Niemcy otoczywszy miasto spodziewali się, że wkrótce ludzie zaczną tam umierać z powodu głodu i epidemii – żaden niemiecki żołnierz nie miał prawa wejść do miasta. Z kolei Rosjanie zaminowali najważniejsze obiekty, fabryki, mosty, kanalizację i w przypadku wkroczenia wroga byli gotowi wysadzić Leningrad w powietrze.
W lipcu 1941 roku rozpoczęła się ewakuacja niektórych instytucji, przedsiębiorstw, szpitali. Wywożono także osoby pochodzenia polskiego czy niemieckiego jako wrogów ludu. Pozostałe 2,5 mln leningradczyków czekała śmierć lub wegetacja. Półki sklepowe szybko opustoszały, już we wrześniu obniżono racje żywnościowe, które w listopadzie wynosiły od 125 g do 250 g na dzień, czyli kromka lub dwie mokrego chleba dziennie.
Bardzo szybko przyszła zima i straszne mrozy do minus czterdziestu stopni. Nie działała kanalizacja, wodociągi zamarzły, nie było centralnego ogrzewania ani prądu. Ludzie zaczęli masowo umierać. W październiku 1941 – 6 tys., w grudniu 1941 już 50 tys., a w styczniu i w lutym 1942 – ponad 200 tys. osób. Początkowo ciała zmarłych owijano w prześcieradła i wywożono na cmentarz, gdzie były chowane w masowych grobach, później było ich tak dużo, że trupy leżały już wszędzie. Nie było komu ich wywozić, a ludzie byli tak wycieńczeni, że i tak nie mieliby na to siły. Przez cały czas trwania oblężenia głód spowodował śmierć 1 mln leningradczyków.
Wszystkich owładnęła tylko jedna myśl: głód. Już nic się nie liczyło, a coraz mniejsze porcje przydzielanego chleba doprowadzały ludzi do rozpaczy. Wyrywano chleb innym głodującym. Gotowano przedziwne erzace potraw np. zupę z drożdży, zupę z musztardy, kotlety z chrzanu, kisiel z kleju stolarskiego, a gdy to się skończyło zjedzono myszy, koty i psy. Pojawiły się też przypadki kanibalizmu. Raport NKWD donosił o pewnej kobiecie, która udusiła swoją półtoraroczną córkę po czym nakarmiła nią pozostałą trójkę dzieci. „Heroizmu, ofiarności, czynienia dobra – można oczekiwać jedynie od człowieka sytego (...). My zaś poznaliśmy głód, który nas upokorzył, zmiażdżył i uczynił z nas bydlęta. Wy którzy przyjdziecie po nas i przeczytacie może te słowa, bądźcie dla nas wyrozumiali!” - pisała Jelena Koczyna w dzienniku z oblężonego miasta, który prowadziła aż do swojej ewakuacji pod koniec marca 1942 roku.
Nawet ewakuacja (którą wznowiono w lutym 1942 roku) nie była przeznaczona dla każdego. Władzy radzieckiej nie zależało na ratowaniu mieszkańców miasta. W komitecie dzielnicowym partii, który zajmował się ewakuacją Jelena Koczyna odbyła następującą rozmowę:
- Czego Pani chce?
- Poddać się ewakuacji.
- Uzasadnienie!
- Umieram z głodu. Ja, dziecko i mąż.
- To nie jest uzasadnienie.
Tunelem, przez który przemycano ludzi i żywność była linia brzegowa jeziora Ładoga. W styczniu 1944 roku to tu przełamano blokadę, a nad Newą rozległa się salwa zwycięstwa. Po 2,5 roku oblężenia armia niemiecka otaczająca miasto została rozbita.
Stalin i jego dowódcy w czasie blokady Leningradu poświęcili życie 1 mln jego mieszkańców oraz 3 mln żołnierzy walczących o miasto. Są to jedynie szacunkowe dane, gdyż poległych i rannych nigdy nie liczono. Dla nikogo te liczby nie miały żadnego znaczenia.
Marta Tychmanowicz specjalnie dla Wirtualnej Polsce