Trump znowu podzielił Amerykanów. Nikt nie pozostaje obojętny, gdy chodzi o patriotyzm, sport i pieniądze
Donald Trump po prostu nie potrafi powstrzymać się od komentarzy. Sportowców NFL protestujących przeciwko rasizmowi nazwał "s…synami" i wezwał klubu do wyrzucenia ich z pracy. W rezultacie protesty rozszerzają się. Głos w sporze dotyczącym najważniejszych symboli USA zaczyna zabierać też wielki biznes.
26.09.2017 | aktual.: 26.09.2017 14:29
Podczas republikańskiego wiecu prezydent Donald Trump stwierdził, że właściciele klubów ligi footballu amerykańskiego (NFL) powinni zwolnić wszystkich "s… synów", którzy "nie szanują naszej flagi". Następnie prezydent powtórzył swoje przesłanie na Twitterze pisząc, że "zawodnikowi, który chce korzystać z przywileju zarabiania milionów dolarów w NFL lub w innej lidze, nie wolno pozwolić na wyrażanie braku szacunku dla amerykańskiej flagi lub kraju, podczas hymnu musi stać. Jeżeli nie, JESTEŚ ZWOLNIONY. Znajdź sobie inne zajęcie."
Trumpowi przeszkadzają sportowcy, którzy klękają na jedno kolano podczas hymnu poprzedzającego mecze w proteście przeciwko rasizmowi i nierównemu traktowaniu kolorowych mieszkańców USA. Protest rozpoczął Colin Kaepernick wzburzony zastrzeleniem przez policjanta nieuzbrojonego Afroamerykanina w sierpniu ubiegłego roku.
Trump "rozreklamował" protest
W ciągu ostatnich miesięcy coraz więcej sportowców w ten sposób demonstruje swój sprzeciw wobec nierówności rasowej, jednak nie była to akcja masowa. Wygląda na to, że ostra reakcja Trumpa nie tylko podzieliła Amerykanów, ale także spowodowała gwałtowne rozszerzenie się protestów.
Podczas ostatniej kolejki NFL część zawodników w ogóle nie wyszło na murawę podczas hymnu. W czasie meczu rozegranego w Londynie Amerykanie stali w czasie hymnu brytyjskiego, ale przyklękli podczas amerykańskiego. Do protestu po raz pierwszy przyłączyły się koszykarki, a nawet jeden biały baseballista. Słynny, czarny piosenkarz Stevie Wonder ukląkł na oba kolana podczas festiwalu w Nowym Jorku mówiąc, że robi to "dla Ameryki".
Amerykanie są podzieleni. Część uważa, że Trump ma rację i potępiają sportowców za brak szacunku dla kraju, inni ich popierają. Wielu Amerykanów nie tyle popiera protest sportowców, co ich prawo do demonstrowania niezadowolenia podkreślając, że Trump nie ma racji starając się ograniczyć wolność słowa i swobodę wyrażania poglądów.
Biznes wart miliardy dolarów
W trudnej sytuacji znalazł się wielki biznes i nie chodzi tylko o właścicieli klubów, którzy murem stoją za swoimi zawodnikami. Kłopot mają oficjalni sponsorzy NFL, którzy co roku inwestują w rozgrywki ok. 1,5 mld. dolarów. Jako pierwszy otwarcie przeciwko Trumpowi wypowiedział się koncern Nike, ale ta marka od dawna ma na pieńku z obecnym gospodarzem Białego Domu.
Pozostali wielcy sponsorzy, tacy jak Ford, Intel czy Pepsi zachowują powściągliwość. NFL wielokrotnie już nękały skandale, ale z punktu widzenia biznesu najważniejsze są liczby. Popularne powiedzenie mówi, że rozgrywki śledzi "miliard oczu", co może być pewną przesadą, ale nie jest zupełnie oderwane od rzeczywistości. Ostatni finał rozgrywek, Super Bowl 51, obejrzało 111 milionów telewidzów, a zwykłe mecze ligowe przyciągają przed telewizory i ekrany komputerów dziesiątki milionów Amerykanów, czyli potencjalnych odbiorców reklam.
Wojna na marki
Wojna zwolenników i przeciwników Trumpa z koncernami opowiadającymi się po jednej ze stron sporu sięga kampanii wyborczej. Firma New Balance poparła Trumpa, co spowodowało ostrą reakcję jego politycznych przeciwników, którzy zapowiadali bojkot sklepów, a nawet publicznie palili buty tej marki. Teraz z podobną reakcją, tyle że zwolenników prezydenta, spotykają się buty Nike, które już wcześniej były kojarzone z prezydentem Obamą.
Upolitycznienie produktów w USA nie dotyczy tylko obuwia. Przeciwnicy Trumpa bojkotują Uber, ale za to będą pili kawę w Starbukcsie, która nie przejdzie przez gardło zagorzałym zwolennikom prezydenta. Jego oponenci na pewno nie kupią ubrań ani biżuterii marek należących do Ivanki Trump. Nie odwiedzą też sklepów oferujących te produkty.
W internecie krążą listy firmy i sieci, które współpracują z rodziną Trumpów. Bojąc się bojkotu część firm wycofała produkty kojarzone z "pierwszą córką". Na czarnej liście sporządzanej przez przeciwników prezydenta znajdują się nawet zawody sportowe, media, a nawet marka piwa, której właściciel poparł Trumpa.
O ile niewielu Amerykanów obchodzą luksusowe torebki firmy Ivanki Trump, a zastąpienie jednej marki kawy czy piwa inną nie brzmi poważnie, to sporu wokół NFL i symboli narodowych nie można ignorować. Jeżeli do kłótni wokół flagi, hymnu i wolności słowa dołączą koszykarze, baseballiści czy hokeiści, to Trumpowi zagrozi utrata sympatii wielu zwykłych Amerykanów, bez których nie ma szans na drugą kadencję.