Trump wygłosi arcyważne przemówienie na temat islamu. Co może pójść nie tak?
W piątek Donald Trump udaje się w swoją pierwszą zagraniczną wizytą. W ciągu 9 dni odwiedzi Arabię Saudyjską, Izrael, Watykan, Belgię i Włochy. Ale uwaga wszystkich skupiona będzie na przemowie na temat islamu do przywódców państw muzułmańskich. Nie bez powodu, bo jej autorem jest Stephen Miller, doradca Trumpa znany z radykalnych poglądów na temat islamu.
Obama zaczynał swoją prezydenturę za granicą od pamiętnego przemówienia do świata muzułmańskiego w Kairze. Trump w niedzielę zrobi to samo w Rijadzie - choć trudno spodziewać się, że jego mowa będzie podobna do koncyliacyjnego wystąpienia jego poprzednika.
Ideolog skrajnej prawicy
Jednym z powodów, by tak podejrzewać, jest autor planowanego przemówienia. To doradca prezydenta Stephen Miller, znany jako jeden z przedstawicieli najbardziej prawicowego - i najbardziej antymuzułmańskiego - skrzydła w Białym Domu. 31-letni polityczny debiutant stoi za najbardziej kontrowersyjnymi posunięciami Trumpa. To jemu przypisuje się autorstwo dekretu Trumpa dotyczącego zakazu wjazdu do USA dla obywateli z państw muzułmańskich, który został ostatecznie uznany przez sądy za niekonstytucyjny. Był także autorem jednych z najbardziej radyklanych przemówień Trumpa, w tym jego przemówienia inauguracyjnego a także tego z West Palm Beach na Florydzie w październiku, gdzie Trump przestrzegał przed spiskiem "międzynarodowych bankierów" i "globalnych potęg finansowych", chcących - do spółki z Clintonami - zniszczyć Amerykę i jej suwerenność.
Sam Miller ma na swoim koncie ostre wypowiedzi na temat islamu, w których mówił m.in., że każda śmierć chrześcijanina lub Żyda jest świętowana przez "miliony" radykalnych muzułmanów. Miller działał też w Terrorism Awareness Project (TAP), grupie sklasyfikowanej przez liberalną organizację Southern Poverty Law Center jako szerzącą nienawiść przeciwko muzułmanom. Biorąc pod uwagę ten dorobek, wybór Millera jako głównego autora przemówienia do muzułmanów nie dziwi - choćby dlatego, że jego poglądy są bardzo zbliżone do samego Trumpa, który podczas kampanii wielokrotnie wygłaszał otwarcie antyislamskie poglądy ("Islam nas nienawidzi"), a także promując fałszywe teorie spiskowe, m.in. o tym, że "tysiące i tysiące" muzułmanów w New Jersey świętowało zamach z 11. września, lub czyniąc sugestie, że Barack Obama jest ukrytym muzułmaninem.
W Rijadzie Trump będzie przemawiał bezpośrednio do przedstawicieli ponad 50 muzułmańskich państw, a pośrednio - do całego świata muzułmańskiego. Zapowiedzi niedzielnego wystąpienia różnią się w zależności od tego, kto je wypowiada. Zdaniem gen. H.R. McMastera, doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego i przedstawiciela umiarkowanych sił w Waszyngtonie, przemówienie ma "zjednoczyć szeroki świat islamu przeciwko wspólnym wrogom wszystkich cywilizacji oraz zademonstrować przywiązanie do naszych muzułmańskich partnerów". Jednak według skrajnie prawicowego portalu Breitbart, z którym związany był Miller oraz główny doradca ds. strategii Stephen Bannon, Trump w Rijadzie nie będzie owijać w bawełnę i zamierza wyrzucić konkretnym liderom państw muzułmańskich ich poparcie dla radykalnego islamu.
Polityczny dynamit
Jeśli rzeczywiście tak będzie, prawdopodobnie krytyka Trumpa nie obejmie jego saudyjskich gospodarzy, z którymi prezydent USA zamierza podpisać jeden z największych kontraktów zbrojeniowych w historii, sprzedając Saudom uzbrojenie o wartości 110 miliardów dolarów (kontrakt był osobiście negocjowany przez zięcia i najbliższego współpracownika Trumpa, Jareda Kushnera). Tymczasem to Rijad najczęściej oskarżany jest o szerzenie wahhabizmu, radykalnego odłamu islamu.
Nic dziwnego więc, że przemówienie, które zainauguruje jego pierwsze zagraniczne tournee budzi wielkie obawy wśród muzułmanów i liderów w świecie muzułmańskim.
- Martwi mnie, że ktoś tak głęboko niereligijny jak Trump, który tak mało poświęcił refleksji temu, czym są i co znaczą religie, wygłosi mowę na tak skomplikowany temat jak islam - mówi Shadi Hamid, ekspert Brookings Institution. Ale zaznacza jednak, że niskie oczekiwania oraz obawy dotyczące wystąpienia amerykańskiego prezydenta może zadziałać na jego korzyść. - McMaster mówi o islamie jako o trzech największych religiach świata i zalicza go do części cywilizacyjnego frontu przeciwko ekstremizmowi. To może nie jest zbyt wiele, ale daleko tej wypowiedzi od islamofobii przejawianej podczas kampanii Trumpa. Trump zawiesił poprzeczkę bardzo nisko. Zobaczymy, czy uda mu się ją pokonać - dodaje.