Trump wściekły na śledztwo w sprawie Rosji. Chodzi po Białym Domu i krzyczy na telewizor
Donald Trump nieopatrznie potwierdził doniesienia mediów o tym, że został objęty śledztwem w sprawie utrudniania pracy wymiarowi sprawiedliwości. Jego doradcy przyznają, że prezydent jest wściekły, a jego sytuacja coraz trudniejsza.
Amerykański prezydent ujawnił, że jest przedmiotem dochodzenia w piątek na Twitterze. "Śledztwo w sprawie zwolenienia dyrektora FBI prowadzi człowiek, który kazał mi zwolnić dyrektora FBI! Polowanie na czarownice!" - napisał Trump. Odniósł się w ten sposób do zastępcy Prokuratora Generalnego Roda Rosensteina, którego ocena pracy szefa FBI Jamesa Comeya stanowiła formalną podstawę do jego zwolnienia.
W związku z kontrowersjami wokół sprawy, Rosenstein powołał później specjalnego prokuratora Roberta Muellera do przeprowadzenia śledztwa w sprawie rosyjskiej ingerencji w wybory oraz związków otoczenia Trumpa z Kremlem. Amerykańskie media podały w czwartek, że Mueller przedmiotem śledztwa uczynił też wątek utrudniania dochodzenia przez prezydenta - właśnie w związku z wywieranymi przez Trumpa naciskami oraz zwolnieniem Comeya. Trump w ten sposób potwierdził doniesienia prasy.
Jak donosi agencja Associated Press, Trump jest rozgniewany toczącym się śledztwem, które uważa za spisek obliczony na usunięcie go z urzędu.
"Doradcy i powiernicy Trumpa opusują prezydenta który krzyczy na telewizory w Białym Domu, z których płyną doniesienia o sprawie i zaklina, że jest celem spisku aby zdyskredytować - i potencjalnie zakończyć - jego prezydenturę" - pisze AP. Podobny obraz, coraz bardziej zdesperowanego i bezradnego Trumpa rysują też inne media. Widać to też po jego wpisach na Twitterze, w którym w coraz bardziej dramatycznym tonie narzeka na wymierzone w niego "polowanie na czarownice".
Jak wskazują komentatorzy, jego wypowiedzi - zarówno w sieci, jak i innych mediach - tylko szkodzą jego sprawie. Mimo swoich narzekań na Rosensteina, Trump przyznał np. w wywiadzie telewizyjnym z NBC, że zwolniłby Comeya niezależnie od rekomendacji Departamentu Sprawiedliwości. Nie pomagają mu też jego współpracownicy: w ubiegłym tygodniu portal ProPublica doniósł, że osobisty prawnik Trumpa Marc Kasowitz chwalił się, że stał za zwolnieniem Preeta Bharary, nowojorskiego prokuratora, który według Kasowitza mógł "dorwać" Trumpa.