Trump: Jeśli Chiny nam nie pomogą, sami zajmiemy się Koreą Północną
Prezydent Stanów Zjednoczonych zagroził, że jeśli Chiny nie zgodzą się lepiej współpracować w celu powstrzymania północnokoreańskiego programu nuklearnego, USA same rozwiążą ten problem. Wymowa jest jasna: chodzi o użycie siły. Zdaniem ekspertów, prawdopodobieństwo takiego scenariusza rośnie wraz z upływającym czasem.
03.04.2017 | aktual.: 03.04.2017 14:23
W rozmowie z brytyjskim dziennikiem "Financial Times" Trump odniósł się do planowanego na czwartek spotkania z przywódcą Chin Xi Jinpingiem, gdzie jednym z głównych tematów będzie kwestia Korei Północnej.
- Chiny mają wielki wpływ na Koreę Północną. I mogą zdecydować, czy pomogą nam z Koreą Północną czy nie. Jeśli to zrobią, to będzie bardzo dobre dla Chin, a jeśli nie, nie będzie to dobre dla nikogo - powiedział prezydent, dodając, że zamierza przekonać Pekin za pomocą zachęt handlowych. Pytany jednak, czy jest gotowy zawrzeć z Chinami kompleksową umowę geopolitczną, w ramach której za współpracę Chiny otrzymałyby gwarancję wycofania amerykańskich żołnierzy z Półwyspu Koreańskiego, Trump odpowiedział tylko, że "jeśli Chiny nie rozwiążą [kwestii] Korei Północnej, my to zrobimy".
Ryzyko wojny rośnie
Zdaniem dr. Nicolasa Leviego, eksperta Centrum Studiów Polska-Azja, wymowa słów Trumpa jest jednoznaczna: chodzi o użycie siły.
- Stany Zjednoczone samodzielnie mają bardzo ograniczone pole manewru jeśli chodzi o Koreę Północną. Tym bardziej, ze jakiekolwiek ich działanie będzie spotykało się z coraz ostrzejszymi prowokacjami Pjongjangu - mówi badacz specjalizujący się w Korei Północnej. - Ale należy pamiętać, że Trump dużo mówi, ale jak dotąd w zderzeniu się z rzeczywistością wiele rzeczy mu nie wychodzi. Spodziewam się, że tak będzie i tym razem - dodaje.
Obejmując władzę w styczniu Trump rozkazał dokonać przeglądu wszystkich opcji dostępnych do rozwiązania problemu Korei Północnej. Jedną z nich jest użycie siły, poprzez zniszczenie wszystkich instalacji, rakiet i głowic nuklearnych w posiadaniu Pjongjangu. Problem w tym, że namierzenie ich wszystkich może okazać się niemożliwe, zaś odpowiedź reżimu Kim Dzong Una - może spowodować katastrofę.
- Z moich analiz i z informacji moich źródeł wynika, że Kim Dzong Un jest osobą nie do końca zrównoważoną i jest w stanie wywołać wojnę. Prawdopodobieństwo takiego scenariusza jest dziś najwyższe od wielu lat - mówi Levi. - Korea Północna zbroi się w szalonym tempie. Jest bardzo mocna także pod względem technologicznym, biorąc pod uwagę ich flotę okrętów podwodnych, a nawet ich rakiety, mimo niepowodzenia niektórych ich prób - dodaje.
Chin nic nie przekona
Dlatego dla Waszyngtonu priorytetem jest rozwiązanie dyplomatyczne, gdzie głównym narzędziem są sankcje. Ich skuteczność jest jednak podważana przez Chiny, które przymykają oko na restrykcje i pozwalają na dość swobodną sprzedaż węgla i inncyh kluczowych dóbr za koreańską granicę. I choć Trump zapowiada, że będzie starał się przekonać Pekin do współpracy za pomocą kwestii handlowych, dla Chin problem jest geopolityczny i dotyczy spraw strategicznych.
- Oczywiście Chiny chciałyby, żeby w Pjongjangu były inne, bardziej stabilne władze, które zgodziłyby się na rezygnację z broni atomowej za chińskie gwarancje bezpieczeństwa. Ale na to nie ma co liczyć. Dlatego postawa Chin zapewne nie ulegnie zmianie, bo polityka Pekinu potrzebuje mieć sąsiadów nie będących sojusznikami Ameryki. Tymczasem jakakolwiek zmiana na Półwyspie Koreańskim prawdopodobnie wzmocni wpływy USA i obniży ich własne - analizuje Levi.
Najbardziej prawdopodobnym rezultatem rozmów w sprawie Korei będzie przedłużenie istniejącego impasu, choć niewykluczone, że władze Chin zdecydują się na symboliczne kroki w stronę zaciesnienia reżimu sankcji. Jednak im dłużej taka sytuacja będzie się utrzymywać, tym będzie rosło prawdopodobieństwo użycia siły. Wszystko przez coraz większe postępy w koreańskim programie nuklearnym. Według szacunków ekspertów, Pjongjang już za ok. 4-5 lat będzie w stanie wystrzelić pocisk balistyczny z głowicą atomową z zasięgiem pozwalającym na dotarcie do terytorium USA.
- Wraz z upływem czasu te najmniej prawdopodobne scenariusze stają sie coraz bardziej możliwe. Dlatego uważam, że im dłużej trwa ta sytuacja, tym większe staje się prawdopodobieństwo wojny na Półwyspie Koreańskim albo upadku reżimu. Bo wszystko, co jest sztuczne, nie jest wieczne - puentuje Levi.