Trump i Putin wywołają nowy wyścig zbrojeń?
W ciągu kilku godzin Władimir Putin i Donald Trump wezwali do wzmocnienia swoich arsenałów atomowych. Po trzydziestu latach stopniowego rozbrajania, świat może czekać kolejny nuklearny wyścig zbrojeń.
Amerykański prezydent-elekt przyzwyczaił już świat do wysyłania potencjalnie przełomowych dla całego świata komunikatów w postaci luźnych myśli wyrażanych za pomocą Twittera. Jego czwartkowy wpis przebił jednak wszystkie pozostałe jeśli chodzi o powagę i możliwy efekt swoich słów.
"Stany Zjednoczone muszą bardzo wzmocnić i rozszerzyć swoje możliwości nuklearne do czasu, kiedy świat się nie opamięta, jeśli chodzi o atomówki" - napisał Trump. Tweet nowego prezydenta zaskoczył, a nawet zszokował ekspertów i komentatorów. Zdawał się bowiem sygnalizować całkowity odwrót od prowadzonej od dekad polityki redukcji broni atomowej - a co za tym idzie - ryzyko rozprzestrzeniania się oraz wznowienia wyścigu zbrojeń. W piątek prezydent-elekt dodał oliwy do ognia. W krótkiej wypowiedzi dla śniadaniowego programu telewizji CNBC przekazał: - Niech to będzie wyścig zbrojeń. Pokonamy ich na każdym zakręcie i przetrzymamy wszystkich - powiedział Trump telewizji CNBC.
Jak zauważają eksperci, słowa Trumpa mogą być wielorako interpretowane. "Rozszerzanie zdolności" może oznaczać zarówno produkcję nowych głowic jak i przerzucenie większej części dostępnego arsenału w stan gotowości bojowej. "Wzmacnianie" może oznaczać modernizację obecnego arsenału, konstrukcję lepszych rakiet i pocisków czy budowę ładunków o większej mocy. A to, co znaczy "opamiętanie się świata", jest całkowicie otwartą kwestią. Wiadome wydaje się tylko to, że zdaniem Trumpa to reszta świata - w domyśle Rosja, Chiny i inne potęgi atomowe - a nie USA musi wykonać krok w celu rozbrojenia. Problem w tym, że jest niemal pewne, że każdy ruch w kierunku zwiększenia arsenału nuklearnego z Waszyngtonu spotka się z analogicznym ruchem ze strony Moskwy.
Zaledwie kilka godzin wcześniej zasygnalizował to Władimir Putin, który podczas podsumowującego spotkania z ministrem obrony i dowództwem rosyjskiej armii zapowiedział, wzmocnienie "potencjału strategicznych sił nuklearnych, szczególnie za pomocą kompleksów rakietowych, które będą w stanie spenetrować jakiekolwiek obecne lub przyszłe systemy obrony rakietowej". To aluzja do budowanej przez USA tarczy antyrakietowej, której komponenty znajdą się w Polsce i Rumunii.
- Musimy uważnie monitorować jakiekolwiek zmiany w równowadze sił i polityczno-militarnej sytuacji na świecie, szczególnie wzdłuż rosyjskich granic i szybko dostosowywać plany neutralizacji zagrożeń dla naszego kraju - dodał Putin.
Tweet Trumpa mógł być odpowiedzią na tę zapowiedź - choć jego dotychczasowe wypowiedzi wskazywały na chęć ocieplenia stosunków z Rosją. Z kolei Putin już w piątek odpowiedział na wpis Trumpa. Podczas corocznej konferencji prasowej, powiedział, że Rosja "jest zmuszona odpowiadać na wyzwanie USA w sferze zbrojeń nuklearnych". Kilkadziesiąt minut później amerykański przywódca zareagował równie zuchwale.
Niezależnie od intencji prezydenta-elekta, rezultatem jego działań jest większa niepewność - co w kwestii broni nuklearnej może mieć bardzo znaczące konsekwencje. Tymczasem tej niepewności może być więcej, na co wskazują jego wypowiedzi z kampanii wyborczej. Choć Trump uznał rozprzestrzenianie się broni nuklearnej za największy problem przed którym stoi świat, potrafił jednocześnie wysyłać sprzeczne komunikaty. W wywiadzie z CNN powiedział, że w obliczu zagrożenia ze strony Korei Północnej, Stany Zjednoczone powinny przemyśleć swoją dotychczasową politykę blokowania dostępu do broni atomowej Japonii i Korei Południowej, dodając że kraje te powinny same dbać o swoje bezpieczeństwo zamiast polegać na USA. Trump mówił też o potrzebie anulowania umowy nuklearnej z Iranem, która daje społeczności międzynarodowej wgląd i kontrolę nad irańskim programem atomowym. Zdaniem byłego szefa CIA Johna Brennana, wycofanie się z umowy może zacząć nuklearny wyścig zbrojeń między Iranem, Arabią Saudyjską i Izraelem.
Trump zdradzał też braki w swojej wiedzy na temat sił nuklearnych. Podczas debaty w grudniu ubiegłego roku zdawał się nie wiedzieć, czym jest triada atomowa (możliwość uderzenia nuklearnego z morza, ziemi i powietrza). Zaś podczas spotkania z wojskowym doradcą na temat polityki nuklearnej miał pytać go, "skoro mamy broń atomową, to czemu jej nie używamy?".
Dlatego eksperci są pełni obaw co do perspektyw prezydentury Trumpa i jego polityki co do atomu.
- Nie wiem, czy jego wypowiedzi stanowią okno na to, co będzie w przyszłości. Traktujemy go jako normalnego człowieka, którego wypowiedzi mają znaczenie, ale nie wiem, czy tak jest. Prowadzenie polityki za pomocą Twittera to strasznie dziwne przedsięwzięcie - powiedział portalowi "Daily Beast" Jeffrey Lewis z Centrum Studiów nad Nieproliferacją w Waszyngtonie.