Stocznia Gdyńska: zarząd chce teraz rozmawiać
Protestujący stoczniowcy (PAP/S. Kraszewski)
Zarząd Stoczni Gdynia podejmie w środę rozmowy z komitetem strajkowym. W związku z tym protestujący robotnicy postanowili odstąpić od organizowania wieców. Część stoczniowców pracuje, ale nadal działalność produkcyjna przedsiębiorstwa jest sparaliżowana.
20.02.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
W nocy z wtorku na środę zarząd stoczni zwolnił dyscyplinarnie 92 kolejnych pracowników, po 30 zwolnionych we wtorek. Nowe zwolnienia nie tylko nie zmniejszają determinacji strajkujących stoczniowców, ale wręcz ją potęgują.
Produkcja jest zdezorganizowana - przyznał prezes zarządu stoczni Janusz Szlanta. Przyczyną jest strajk okupacyjny, który trwa w wydziałach kadłubowych - powiedział przewodniczący Zwiazku Zawodowego "Stoczniowiec" Leszek Świętczak.
Szef powołanego we wtorek wieczorem komitetu strajkowego Ryszard Mańka podkreślił, że podstawowym warunkiem zawieszenia protestu jest odwołanie zapowiedzi zwolnień dyscyplinarnych. Pisma takie otrzymało ponad 120 uczestników poniedziałkowych i wtorkowych wieców. Prezes Szlanta powiedział, że zarząd rozpatrzy jeszcze raz indywidualnie wszystkie wnioski dyscyplinarne.
Od wtorku w stoczni strajkuje kilkuset pracowników wydziałów kadłubowych. Domagają się oni m.in. podwyżek płac jeszcze w tym roku, wypłacenia zaległego funduszu awansowego, przywrócenia wydawania mleka i wkładek do posiłków regeneracyjnych, cofnięcia zakazu wydawania gorących napojów i posiłków w barach stoczniowych, zapewnienia materiałów ochronnych takich jak maski, rękawice, odzież robocza, środki czystości, zaprzestania restrukturyzacji stoczni, czyli dzielenia jej na spółki, odwołania odpowiedzialnych za dopuszczenie do obecnej sytuacji.
Wcześniej protestujący wdarli się do budynku zarządu i wyrzucili prezesa stoczni Janusza Szlantę z gabinetu, a następnie z gmachu. Kontrolę nad sytuacją utraciły działające w firmie związki zawodowe oraz zarząd spółki. W opinii menadżerów i związkowców, strajk jest nielegalny. Jednak nie są w stanie zmusić protestujących do powrotu do pracy.
Prezes Szlanta zapowiedział, że zrobi wszystko, aby zakład jak najszybciej zaczął znów produkować statki. Na razie jednak działania prezesa przynoszą skutek odwrotny od zamierzonego.
Delegaci Związku Zawodowego Stoczni Gdynia podjęli uchwałę upoważniającą protestujących do wejścia w spór zbiorowy. Na ewentualne negocjacje z zarządem stoczni protestujący wyznaczyli tydzień.
W gdyńskiej stoczni zatrudnionych jest ponad 9 tys. osób.(miz)