Sopot ma dość. Rozpoczyna się proces przeciwko klubom Cocomo
Przed Sądem Okręgowym w Gdańsku rusza dziś precedensowy proces. Sopoccy samorządowcy pozwali Cocomo, firmę prowadzącą klub striptizerski, bo ich zdaniem, przynosi miastu złą sławę.
Poszło o wysokie rachunki, które klienci płacili w lokalu. Niektórzy stracili nawet ponad 30 tysięcy złotych. Prokuratura zarejestrowała 11 takich spraw. Prezydent Sopotu domaga się przede wszystkim przeprosin za złą opinię, jaką jego zdaniem, klub Cocomo zrobił miastu. Samorząd na tym traci, bo turyści zaczynają wybierać inne miejsca - wyjaśnia Jacek Karnowski. To bardzo zła reklama - dodaje.
Sopot jest pierwszym miastem w Polsce, które pozwało klub Cocomo. Domaga się przede wszystkim przeprosin w ogólnopolskich i zagranicznych mediach. W pozwie są też żądania między innymi "zaprzestania sprzedaży napojów, alkoholi i napojów alkoholowych za cenę rażąco zawyżoną oraz wykorzystywania stanu nietrzeźwości klientów w celu sprzedaży towarów lub usług". Dziś pierwsze starcie w sądzie.
Cocomo to słynna sieć klubów ze striptizem. Właścicielem jest krakowska spółka Event. Klubów jest dotąd 23 - w Trójmieście, Łodzi, Białymstoku, Bydgoszczy, Wrocławiu, Warszawie, Zakopanem. Działalność klubów - według opinii ich klientów - polega na wyłudzaniu pieniędzy, a na to nie godzą się nie tylko władze miasta, ale też lokalna społeczność.
W kraju prowadzonych jest ponad 50 śledztw w sprawie Cocomo. Wszystkie historie są podobne. Mężczyźni twierdzą, że wypili kilka drinków, zapłacili za striptiz, a dobę później obudzili się z rachunkami na kwoty średnio od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Postępowania kończą się zwykle umorzeniami. Powód: brak dowodów. Obsługa zapewnia, że rachunki klienci płacili dobrowolnie, czego nie można wykluczyć, w klubach jest monitoring, a ceny drogich drinków i szampanów (najdroższy sięga 15 tys. zł) znajdują się w menu.
Zobacz także: Sieć Cocomo zamyka klub go-go w Warszawie