Rzecznik Praw Pacjenta zbada zachowanie pomorskich przychodni podczas strajku lekarzy
Rzecznik praw pacjenta bada, czy podczas styczniowego strajku lekarzy nie doszło do naruszenia praw pacjenta. Prowadzone postępowanie objęło 70 placówek w tym pięć z Pomorza.
Przyczyną działań rzecznika jest przypuszczenie, iż doszło do naruszenia prawa. Ustawa o prawach pacjenta stwierdza, że pacjent ma prawo do dostępu do dokumentacji medycznej dotyczącej jego stanu zdrowia oraz udzielonych mu świadczeń zdrowotnych. Podczas ogólnopolskiego strajku, na samym Pomorzu nie działało ponad 140 przychodni. Część z nich była całkowicie zamknięta. Problem ten był szczególnie istotny dla przewlekle chorych pacjentów, którzy bez dokumentacji medycznej nie mogli otrzymać nowych recept. Kary za nieudostępnienie historii leczenia są bardzo wysokie, nawet do 500 tys. zł.
- Doniesienie złożyła jedna osoba, która chciała uzyskać dokumenty natychmiast. Przypomnę, że lekarze nie mają takiego obowiązku. Posypały się kolejne podobne zgłoszenia. Całe zamieszanie jest nieadekwatne do zaistniałej sytuacji. Na pewno skończy się to umorzeniem, bo nie ma podstaw, by nałożyć kary - mówi Jan Tumasz, szef Porozumienia Zielonogórskiego na Pomorzu.
Do tej pory pięć przychodni otrzymało informacje o rozpoczęciu procedury. W tej chwili zbierane są dowody na naruszenie zbiorowych praw pacjenta - pomocne mają być fotografie zamkniętych placówek. Pierwsze decyzje mogą zostać wydane najwcześniej pod koniec marca.
Przyczyną protestu lekarzy, który wybuchł na początku roku był brak porozumienia w sprawie warunków kontraktów podpisywanych przez lekarzy z Narodowym Funduszem Zdrowia. Osią sporu było wprowadzenie pakietu onkologicznego. Lekarzom przydzielono dodatkowe obowiązki medyczne oraz administracyjne, nie zwiększając uposażenia.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .