RegionalneTrójmiastoO włos od tragedii. Gdańscy strażacy uratowali niemowlę, jest nagranie

O włos od tragedii. Gdańscy strażacy uratowali niemowlę, jest nagranie

Matka 11-tygodniowego Stasia z gdańskiego Przymorza przeżyła chwile grozy, gdy jej syn się zakrztusił i stracił oddech. Gdyby nie sąsiedzi-strażacy, którzy błyskawicznie udzielili pomocy, zdarzenie miałoby tragiczne zakończenie.

O włos od tragedii. Gdańscy strażacy uratowali niespełna trzymiesięczne dziecko
O włos od tragedii. Gdańscy strażacy uratowali niespełna trzymiesięczne dziecko
Źródło zdjęć: © KMP PSP Gdańsk

W poniedziałek 4 października, na gdańskim Przymorzu doszło do dramatycznej walki z czasem. Niespełna 11-tygodniowy Staś leżał spokojnie, gdy jego starszy brat zauważył, że dzieje się coś niedobrego. Okazało się, że Staś zachłysnął się śliną i przestał oddychać.

Giulia Rizzati, matka obu chłopców, natychmiast przybiegła i zaczęła ratować niemowlę. Mimo że techniki na duszenie się dziecka, które poznała w szkole rodzenia, wykonywała właściwie, nie przynosiły skutku.

Gdańsk Przymorze. Strażacy uratowali 11-miesięczne dziecko

Liczyła się każda sekunda, a emocje zaczynały brać górę. Pani Giulia wybiegła przed blok i zaczęła wzywać pomocy. Na szczęście mężczyźni, którzy przybiegli w jej stronę, okazali się strażakami.

- Jeden z nich, poprawnie wykonał uderzenia w część międzyłopatkową plecków i oddech wrócił. Mimo strajku, w komendzie straży na Beniowskiego, stacjonuje zespół pogotowia ratunkowego, więc od razu zawiózł nas do szpitala na badania kontrolne. Wszystko było już w porządku i w poniedziałek po południu byliśmy z powrotem w domu - powiedziała pani Rizzati w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim". 

Bohaterscy strażacy z Gdańska. "Zrobiliśmy po prostu, co do nas należy"

Sama akcja ratunkowa trwała dosłownie kilka minut. Nie zmienia to faktu, jak ogromnym szczęściem była bliska obecność strażaków.

- Przebywaliśmy na terenie jednostki, gdy usłyszeliśmy jakieś głosy. Musieliśmy przeskoczyć przez płot, żeby jej pomóc. To był zbieg okoliczności, że dobiegłem pierwszy. Wziąłem dziecko, wykonałem kilkanaście uderzeń w plecki i tyle. Odkrztusiło, wypluło. Kolega pobiegł w tym czasie po torbę medyczną, inny zawołał ratowników medycznych z karetki na terenie jednostki – twierdzi skromnie młodszy ogniomistrz Mariusz Marciniak, strażak ratownik z Komendy Miejskiej PSP w Gdańsku.

Zdaniem strażaków, pani Rizzati zachowała się wzorowo, ponieważ nie czekała na przyjazd karetki, tylko od razu pobiegła szukać pomocy.

- Zrobiliśmy po prostu, co do nas należy (...). Wszystko zadziałało dokładnie, jak na szkoleniach — podsumował bohaterski strażak.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (11)