Marsz protestacyjny związkowców "Solidarności" w Gdyni
Blisko 300 związkowców z "Solidarności" przeszło ulicami Gdyni w marszu protestacyjnym. Demonstrujący rzucali petardy, wyły syreny i rozlegały się gwizdy, obyło się jednak bez ekscesów. Demonstrowano sprzeciw wobec złej sytuacji gospodarki morskiej.
"Nie będziemy już więcej chodzili pokojowo po ulicach. We wrześniu zastanowimy się, co zrobić, żeby nasze postulaty zostały wysłuchane i zrealizowane" - powiedział podczas demonstracji przewodniczący gdańskiego regionu "S" Krzysztof Dośla.
Gdyńska akcja protestacyjna była ostatnią tego rodzaju z organizowanych od kwietnia przez "Solidarność" w różnych miastach województwa pomorskiego.
"Nie zgadzamy się na politykę, która prowadzi do degradacji tego regionu. Stocznie i porty, które przeżywają poważne problemy, są pozostawione same sobie. Nie prowadzi się żadnych inwestycji infrastrukturalnych, sprawa autostrady A-1 jest wciąż odsuwana" - wyjaśnił powody niezadowolenia związkowców Dośla.
Marsz rozpoczął się wczesnym popołudniem spod bram Stoczni Marynarki Wojennej. Ubrani w białe kamizelki z napisem "Solidarność", wyposażeni w gwizdki, syreny i transparenty przeszli pod Stocznię Gdynia. Trasę obstawiała policja.
Związkowcy złożyli kwiaty pod gdyńskim pomnikiem Ofiar Grudnia '70. Demonstracja zakończyła się przy gdyńskim Urzędzie Miasta.