Najpierw zgodnie z kolejnością pojedynków finałowych i zasadami dobrego wychowania... panie. Przed spotkaniem większym zaufaniem fachowców cieszyła się Leon Garcia. Pogromczyni faworytek, Anke Huber i Jeleny Dokic, grała bardzo ładny, dynamiczny tenis, imponując przygotowaniem fizycznym.
Jednak z solidną, acz mniej błyskotliwą do tej pory Torrens Valero (zawodniczki prywatnie są przyjaciółkami) poległa właściwie bez walki. Wynik 6:2, 6:2 świadczy o różnicy w poziomie gry rywalek.
Na pomeczowej konferencji prasowej Garcia tłumaczyła się zmęczeniem, które wynikało właśnie z utraty sił w spotkaniach z Niemką i Jugosłowianką. Troszkę żal sympatycznej zawodniczki, gdyż przed rokiem także zajęła "tylko" drugie miejsce.
Torrens Valero zaś ma szczęście do naszego kraju... wygrała już imprezę w Warszawie, teraz zaś zdobyła serca publiczności sopockiej.
Mężczyźni w Sopocie grali o punkty ATP po raz pierwszy. Od razu jednak przyjechało kilku graczy o znaczących nazwiskach. Co prawda rozstawiony z numerem jeden Dominik Hrbaty szybko zakończył występ, ale rozstawieni z numerem 2. i 4. odpowiednio Albert Portas i Tommy Robredo nie zawiedli i awansowali do finału.
Wydawało się, że także oni nie dostarczą licznie zgromadzonej publiczności emocji, kiedy pierwszą partię do jednego wygrał Portas. Później jednak grający zupełnie nie "po hiszpańsku" (długie wymiany z głębi kortu) młody Hiszpan znalazł sposób na swego rodaka i dwukrotnie w emocjonujących końcówkach okazał się lepszy. Ostateczny wynik to 1:6, 7:5, 7:6 (2).
Być może oglądaliśmy narodziny przyszłej gwiazdy tej dyscypliny sportu, gdyż był to pierwszy tytuł w imprezie ATP tego dziewiętnastolatka!
Na koniec kilka słów o Polakach, którzy choć odegrali zaledwie epizodyczne role w turnieju, to wzbudzili sporo emocji wśród oglądających ich mecze. Joanna Sakowicz zagrała znakomite spotkanie z Czeszką Kvetoslavą Hrdlickovą. Przegrała w trzech setach, ale ile zebrała pochwał od tenisowych autorytetów, wie chyba tylko ona sama.
Krystian Pfeiffer przegrał w spotkaniu pierwszej rundy z... Tommy Robredo - późniejszym zwycięzcą zawodów. Był to pojedynek bardzo zacięty i wyrównany, a Polak uszczknął mistrzowi jedną partię. Miejmy nadzieję, że były to dwa promyki, które rozjaśnią mroki polskiego tenisa.
Poziom organizacyjny i sportowy turnieju Idea Prokom Open w Sopocie wciąż rośnie. Można więc mieć nadzieję, że za rok ponownie obejrzymy wspaniałą imprezę, być może już z postaciami z pierwszej dziesiątki światowych rankingów WTA i ATP. Od czego to zależy? Oczywiście - jak zawsze - od pieniędzy!
Rafał Sak (WP)