RegionalneTrójmiastoGdańska prokuratura nie ujawnia treści pisma od Gilowskiej

Gdańska prokuratura nie ujawnia treści pisma od Gilowskiej

Gdańska prokuratura, prowadząca postępowanie ws. domniemanego szantażu lustracyjnego Zyty Gilowskiej nie ujawnia treści pisma jakie otrzymała od b. wicepremier. Według mediów, wymieniła ona w piśmie nazwisko posła PO Janusza Palikota, który miał rozpowszechniać informacje o jej teczce zarejestrowanej przez SB jako TW Beata.

Szef wydziału śledczego gdańskiej prokuratury okręgowej Adam Borzyszkowski powiedział, że pismo od b. wicepremier wpłynęło, ale nie chciał ujawnić, czy wymieniała ona w nim nazwisko posła Palikota, bądź też innych osób.

Pytany o ewentualne przesłuchanie posła odparł, że jeśli są wskazywane osoby, a prokuratura uważa, iż przesłuchania są konieczne, to do nich dochodzi.

Środowy "Dziennik" poinformował, że Gilowska wysłała prokuratorom list, w którym napisała, że już w styczniu br. jeden z liderów PO Janusz Palikot rozpowszechniał informacje o jej teczce zarejestrowanej przez SB jako TW Beata. Tymczasem afera wyszła na jaw dopiero w czerwcu.

Według gazety, w rozmowach z lokalnymi politykami PO Palikot mówił, że teczka istnieje i zostanie niebawem ujawniona. Jeden z działaczy miał nagrać takie spotkanie ma magnetofon. Jak podała gazeta, na taśmie słychać, jak Palikot twierdzi, że ktoś może tą teczką Gilowską wykończyć.

"Dziennik" przypomniał, że Palikot został szefem lubelskiej PO po tym, jak w zeszłym roku władze partii zarzuciły Gilowskiej nepotyzm. "Prawdopodobnie, jak sądzą działacze lubelskiej PO, nowy lider chciał wykorzystać teczkę Gilowskiej, aby rozprawić się z jej zwolennikami" - napisała gazeta.

Tymczasem w rozmowie opublikowanej w minionym tygodniu w "Trybunie", były SB-ek i funkcjonariusz kontrwywiadu i mąż znajomej Gilowskiej Witold W. powiedział m.in., że była ona jego "kontaktem operacyjnym", choć o tym nie wiedziała. Z kolei według "Rzeczpospolitej", Witold W. miał zeznać w 2004 r. przed ówczesnym Rzecznikiem Interesu Publicznego Bogusławem Nizieńskim, że Gilowska nie była tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie "Beata".

W związku ze śledztwem dot. Gilowskiej przesłuchano m.in. Witolda W. Nie chciał on odpowiadać na pytania prokuratorów zasłaniając się w tajemnicą państwową. Śledczy wystąpią w związku z tym o zwolnienie go z tajemnicy i wezwą na kolejne przesłuchanie. Przed prokuratorami mają jeszcze stanąć m.in. pracownicy Biura Rzecznika Interesu Publicznego (RIP).

Zeznania w charakterze świadków składali także m.in.: minister ds. służb specjalnych Zbigniew Wassermann, wicepremier i szef MSWiA Ludwik Dorn, dyrektor generalny Ministerstwa Finansów Tadeusz Wydra, b. posłanka PO Marta Fogler oraz zastępca RIP, Jerzy Rodzik.

Gilowska została zdymisjonowana przez ówczesnego premiera Kazimierza Marcinkiewicza po tym, jak 23 czerwca RIP złożył wniosek o jej lustrację. Gilowska mówiła wtedy, że jej oświadczenie lustracyjne o braku związków ze służbami PRL jest prawdziwe. Uznała też, że padła ofiarą "szantażu lustracyjnego" ze strony RIP i złożyła w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury. Śledztwo zostało wszczęte pod koniec czerwca.

2 sierpnia Sąd Lustracyjny rozpocznie proces lustracyjny b. wicepremier. O jego wszczęciu z urzędu zdecydował Sąd Lustracyjny II instancji, który uznał, że choć Gilowska nie pełni już funkcji publicznej, zachodzi tu przewidziany przez ustawę inny, "szczególnie uzasadniony przypadek".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)