RegionalneTrójmiasto31. rocznica Wydarzeń Grudniowych

31. rocznica Wydarzeń Grudniowych


Rodzice 18-letniego Zbigniewa Godlewskiego zastrzelonego 17 grudnia 1970 r., patrzą na zdjęcie swojego syna, którego zwłoki niosą na drzwiach gdańscy robotnicy. (PAP)
Przed Pomnikiem Ofiar Grudnia`70 w Gdyni-Stoczni odbył się w poniedziałek rano Apel Poległych z okazji 31. rocznicy robotniczych protestów na Wybrzeżu.

Podczas krwawych pacyfikacji protestów robotniczych w Gdyni, Gdańsku, Szczecinie i Elblągu zginęły co najmniej 44 osoby; było ponad 1160 rannych. Dokładna liczba poszkodowanych nie jest ustalona. Ciała zabitych chowano po kryjomu w nocy. W pochówku mogli uczestniczyć tylko najbliżsi. Wydarzenia grudniowe doprowadziły do zmiany ekipy rządzącej w PRL.

Hołd pomordowanym oddano o godzinie 6 rano pod pomnikiem Ofiar Grudnia`70, niedaleko przystanku kolejki elektrycznej Gdynia- Stocznia, gdzie przed 31 laty padły pierwsze w Gdyni strzały do robotników.

Apelowi Poległych towarzyszyła modlitwa za pomordowanych, którą poprowadził metropolita gdański abp Tadeusz Gocłowski. W krótkim słowie przed modlitwą abp Gocłowski powiedział m.in., że dziś próbuje się fałszować historię wydarzeń Grudnia`70, tak jak kiedyś fałszowano prawdę o zbrodni w Katyniu.

Ci wszyscy, którzy próbują teraz gloryfikować i wybielać dawnych zdrajców kontynuują zdradę polskiego narodu - mówił przewodniczący komisji zakładowej NSZZ "Solidarność" w Stoczni Gdyńskiej Dariusz Adamski. Wezwał również do rozliczenia sprawców grudniowej masakry.

W modlitwie pod pomnikiem Ofiar Grudnia`70 w Gdyni-Stoczni uczestniczyło ok. 200 osób, w tym m.in. lider "Solidarności" Marian Krzaklewski.

Obraz
© Manifestacja ku czci poległych pod pomnikiem Ofiar Grudnia 1970 r. (PAP/Stefan Kraszewski)

Uroczystości w Szczecinie rozpoczną się przy Bramie Głównej Stoczni Szczecińskiej od sygnału syreny stoczniowej. Przed tablicami wmurowanymi przed wejściem do stoczni, na których wyryto nazwiska zabitych przez milicję, zostaną złożone wieńce i kwiaty.

Wybuch niezadowolenia społecznego, który przerodził się w krwawy dramat był spowodowany ogłoszeniem 13 grudnia 1970 r. podwyżek cen żywności. Dzień później w Stoczni Gdańskiej rozpoczął się strajk - żądano cofnięcia podwyżek i poprawy warunków ekonomicznych. Strajkujący robotnicy wyszli na ulicę i udali się pod Komitet Wojewódzki PZPR. Budynek komitetu został podpalony. W kolejnych dniach do strajku dołączyły inne zakłady Gdańska oraz Stocznia im. Komuny Paryskiej w Gdyni. Demonstracje przerodziły się w walki uliczne.

15 grudnia 1970 r. kierownictwo PZPR, której I sekretarzem był wówczas Władysław Gomułka podjęło decyzję o użyciu wobec protestujących broni palnej i wprowadzeniu do Gdańska jednostek wojska, wyposażonych w czołgi i wozy pancerne. 16 grudnia wojsko otworzyło ogień do robotników wychodzących ze Stoczni Gdańskiej. 17 grudnia pierwsze wiadomości o zajściach na Wybrzeżu podano w prasie. Pisano, że elementy awanturnicze i chuligańskie, nie mające nic wspólnego z klasą robotniczą, zdemolowały i podpaliły kilka budynków publicznych oraz obrabowały kilka sklepów.

Tego samego dnia w Gdyni, po zablokowaniu przez oddziały wojska i milicji Stoczni im. Komuny Paryskiej, użyto broni palnej wobec robotników, którzy przyjechali do pracy w odpowiedzi na apel sekretarza KW PZPR Stanisława Kociołka. Także w Szczecinie strzelano do strajkujących stoczniowców.

Protesty trwały też w Słupsku, Elblągu, Krakowie, Wałbrzychu oraz innych miastach. Oprócz cofnięcia podwyżek żywności, robotnicy sformułowali także żądania polityczne: ustąpienia najwyższych władz, ukarania winnych kryzysu kraju, zniesienia cenzury w mediach i przywilejów pracowników służby bezpieczeństwa, wojska i milicji. Większość z nich nie została spełniona, natomiast podwyżki grudniowe zostały wycofane po kolejnych strajkach w styczniu i lutym 1971 r.

Wydarzenia "Grudnia`70" zamknęły epokę rządów Władysława Gomułki. Na I sekretarza KC PZPR wybrano Edwarda Gierka. Zmienił się też premier - Józefa Cyrankiewicza (pełniącego tę funkcję z 2-letnią przerwą od 1947 r.) zastąpił Piotr Jaroszewicz.

W czasach PRL, za wydarzenia grudniowe nikogo nie pociągnięto do odpowiedzialności. Możliwość taka powstała dopiero po przełomie 1989 r. W 1990 r. Prokuratura Wojewódzka w Gdańsku wszczęła śledztwo w tej sprawie, w 1995 r. skierowała akt oskarżenia przeciwko 12 osobom, w tym Wojciechowi Jaruzelskiemu i Stanisławowi Kociołkowi. Proces był odraczany kilkakrotnie. Ostatecznie rozpoczął się 15 czerwca 1998 r. w Gdańsku.

W listopadzie 1999 r. Sąd Najwyższy zdecydował o przeniesieniu sprawy do Warszawy, aby umożliwić oskarżonym mieszkającym w większości w stolicy, uczestnictwo w rozprawach. Przed sądem w Warszawie trwa proces oskarżonych o tzw. sprawstwo kierownicze masakry na Wybrzeżu, m.in. ówczesnego ministra obrony generała Wojciecha Jaruzelskiego.

78-letni dziś Jaruzelski mówił przed sądem, że poczuwa się do współodpowiedzialności politycznej i moralnej za tragedię, ale nie karnej. Twierdził, że wiele działań wojska i milicji było obroną konieczną lub stanem wyższej konieczności. (miz)

wydarzeniagrudzieńapel
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)