Triumf skrajnej prawicy. Macron i lewica sięgają po koło ratunkowe

Skrajna prawica wygrała w I turze wyborów parlamentarnych we Francji. Jej przeciwnicy układają jednak strategię, która może zablokować marsz nacjonalistów po władzę. - Większość dla skrajnej prawicy nie jest przesądzona - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską ekspertka Amanda Dziubińska z PISM. - Wyniki wyborów to porażka Macrona - dodaje.

Marine Le Pen i Emmanuel Macron
Marine Le Pen i Emmanuel Macron
Źródło zdjęć: © East News, PAP | AFP, FRANCOIS LO PRESTI, YARA NARDI
Adam Zygiel

W niedzielę Francuzi poszli do urn, by zagłosować w pierwszej turze przedterminowych wyborów parlamentarnych. Francuskie MSW poinformowało w poniedziałek, że w I turze wyborów parlamentarnych skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe wraz z sojusznikami uzyskało 33,2 proc. głosów, lewicowy Nowy Front Ludowy - 28 proc., centrowy obóz prezydenta Emmanuela Macrona - 20 proc., a prawicowi Republikanie - 6,6 proc.

- Wyniki potwierdzają to, co widzieliśmy sondażach przez ostatnie trzy tygodnie - bardzo dobry wynik skrajnej prawicy. Marine Le Pen ma się z czego cieszyć, bo to wielki sukces jej ugrupowania - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską analityczka ds. Francji Amanda Dziubińska z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- To też wielki sukces mobilizacji wyborców. Mamy bardzo wysoką frekwencję, która przez ostatnie lata w wyborach parlamentarnych była stosunkowo niska. To też pokazuje to, co myślał Emmanuel Macron: że Francuzi chcieli doprecyzowania. Chcieli pokazać, że to, co wydarzyło się w wyborach do europarlamentu 9 czerwca, to nie był tylko głos frustracji i typowy głos sprzeciwu kojarzony z tą elekcją, ale realny trend - podkreśla.

Ostatnie koło ratunkowe Macrona i lewicy

Politycy już realizują strategię przed drugą turą. Mandat do parlamentu we Francji zdobywa kandydat, który w pierwszej turze głosowania uzyska ponad połowę głosów przy frekwencji przekraczającej 25 proc. To jest jednak niebywale trudne, dlatego w wielu okręgach dochodzi do drugiej tury. Do niej dostają się ci, którzy otrzymali ponad 12,5 proc. głosów w pierwszej turze.

- Są partie, które już deklarują, że w przypadku pojedynków "trójkowych' w drugiej turze poszczególni kandydaci będą się wycofywać, by nie rozpraszać wyborców - mówi ekspertka PISM.

- To jest strategia wyborcza, która będzie sprzyjała temu, żeby koncentrować elektorat, który głosuje na lewicę i na centrum wokół jednego kandydata, by uniemożliwić i udaremnić dojście skrajnej prawicy do władzy - podkreśla.

Druga tura odbędzie się 7 lipca. Najbliższy tydzień będzie więc politycznie gorący we Francji.

- W pierwszej turze mieliśmy do czynienia z taką sytuacją, że lewica i prawica atakowały siebie nawzajem, ale atakowały też centrum. Widzimy, że w drugiej turze sytuacja będzie inna i to skrajna prawica będzie najczęściej atakowana - mówi Dziubińska.

Do większości bezwzględnej we francuskim parlamencie potrzeba 289 deputowanych. To, ile partiom przypadnie mandatów, to jednak na razie "wielka niewiadoma".

- Obecne szacunki na bazie exit poll mogą się spłaszczyć przy okazji drugiej tury. To będzie zależało od tego, jakie strategie przyjmą inne partie: czy wycofają swoich kandydatów i ile będziemy mieli pojedynków "trójkowych". Im wyższa frekwencja, tym więcej kandydatów będzie się dostawało do drugiej tury. Ale jak partie przyjmą konsekwentne stanowisko i tych pojedynków będzie więcej dwójkowych, niż trójkowych, to większość dla skrajnej prawicy nie jest przesądzona - mówi.

Porażka Macrona

Patrząc na wyniki wyborów można wskazać oczywistego przegranego - Partia Odrodzenie Emmanuela Macrona uzyskała trzeci wynik, ledwo przekraczając 20 proc.

- Myślę, że to duża porażka obozu prezydenta Macrona. Jasno pokazuje, że nie ma wśród Francuzów wysokiego poparcia dla jego polityki i źle oceniają jego prezydenturę i ostatnie lata jego rządów. To jest czerwona kartka dla obozu prezydenta. Wielu Francuzów znalazło dla tej opcji alternatywę. Myślę, że duża część, która popierała Macrona i jego centrum zwróciła się w stronę lewicy - mówi Dziubińska.

Jean-Luc Melenchon wezwał do sojuszu przeciwko Le Pen
Jean-Luc Melenchon wezwał do sojuszu przeciwko Le Pen© PAP | MOHAMMED BADRA

Lewicowy sojusz Nowego Frontu Ludowego powstał niedługo przed wyborami. W jego skład wchodzą m.in. rządząca przed laty Partia Socjalistyczna, skrajnie lewicowa Francja Nieujarzmiona, Francuska Partia Komunistyczna czy zielona partia Ekolodzy. Formacja otrzymała ok. 29 proc. głosów.

- Partią i postacią obciążającą Nowy Front Ludowy jest Francja Nieujarzmiona i postać Jean-Luca Melenchona. Ale ta jego deklaracja z dziś pokazuje, że on to widzi i odczytuje nastroje Francuzów, to jak odbierają ruch lewicowy i jego samego. Zapowiedział, że jego deputowani z wyścigu wyborczego wycofają się, by wspomóc najlepszego, który będzie się mierzył z kandydatem Zjednoczenia Narodowego. To wyraźny sygnał dla tych, którzy pokazali czerwoną kartkę Macronowi, że jest dla nich alternatywa - mówi Dziubińska.

Adam Zygiel, dziennikarz Wirtualnej Polski

Czytaj więcej:

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (985)