PolskaTransfery polityków mogą mieć wpływ na niezdecydowanych

Transfery polityków mogą mieć wpływ na niezdecydowanych

Transfery polityków między partiami mogą mieć wpływ tylko na niezdecydowanych wyborców. Służą też konsolidacji partii wokół jej lidera - uważa dr Marek Migalski, politolog z Uniwersytetu Śląskiego.

W środę decyzję o starcie z listy PO do Sejmu ogłosił były szef MON w rządzie PiS Radosław Sikorski. Kandydatem PO do Sejmu będzie także dotychczasowy poseł PiS Antoni Mężydło. PO namawia również marszałka senatu Bogdana Borusewicza, by kandydował z jej listy do Sejmu. Sam Borusewicz ujawnił, że ma także propozycję startu w wyborach od PiS. PiS chce ponadto, by na jej listach startował jeden z założycieli PO, obecnie niezależny senator Maciej Płażyński.

Dla dzisiejszych wyborców PiS lub Platformy takie transfery mają niewielkie znaczenie - ocenił Migalski. Według niego, jest to spowodowane tym, że są to osoby z drugiego planu tych partii.

W ocenie politologa, transfery mogą mieć wpływ na decyzję wyborców niezdecydowanych. Zaznaczył przy tym, że to właśnie ta grupa zdecyduje, kto zwycięży w wyborach. Jeżeli nie wiedzą, na kogo głosować, to są podatni na bodźce, które mogą przesunąć ich sympatie albo w prawo, albo w lewo- powiedział Migalski.

Ponadto - jak mówił ekspert - sympatię niezdecydowanych pozyskają ci, których będzie najwięcej widać w kampanii wyborczej. To są wyborcy, którzy w ostatniej chwili podejmują decyzję i wiadomo, że będą się kierować ostatnim wrażeniem, częstotliwością pokazywania jakichś reklamówek - powiedział Migalski.

Jego zdaniem, przejścia polityków z jednej partii lub listy wyborczej do innej są naturalne, a z punktu widzenia partii lepiej, że dochodzi do nich przed wyborami.

Zwrócił uwagę, że partia zwycięska może być mocno "nadreprezentowana" w Sejmie i przy trzydziestokilku procentowym poparciu może objąć ok. 40% mandatów. Wówczas partia taka może zawiązać koalicję z niewielkim ugrupowaniem i dążyć do przeciągnięcia na swoją stronę kilku-kilkudziesięciu posłów od konkurencji.

Z tego punktu widzenia - zdaniem Migalskiego - lepiej dla partii, by osoby "niepewne" odeszły przed wyborami, bo ich miejsce zajmą ludzie bardziej lojalni, którzy - jak ocenił - będą wiedzieć, że swoje miejsce zawdzięczają prezesowi swojej partii.

Z drugiej strony partia, która pozyskała polityka związanego z innym ugrupowaniem, również może liczyć na jego lojalność. Jak mówi Migalski, secesjoniści w swojej macierzystej partii są traktowani jak zdrajcy.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)