Tragiczna śmierć Tomasza M. i jego syna. Ministerstwo zabiera głos
Tomasz M. zabił siebie i swojego 4-letniego syna w warszawskiej sali zabaw. Wcześniej pisał rozpaczliwe listy, a żona oskarżała go o porwania dzieci. Sprawą zainteresowało się Ministerstwo Sprawiedliwości. Zapowiada kontrole.
W piątek wiceminister sprawiedliwości, Michał Wójcik powiedział w Polsat News, że Ministerstwo Sprawiedliwości zajmuje się sprawą tragedii na warszawskim Bemowie. Będzie przeprowadzona kontrola sądów i instytucji, które zajmowały się sprawą tej rodziny.
- Poleciłem przeprowadzenie kontroli w tym zakresie, zarówno przez Departament Wykonania Orzeczeń jak i przez Departament Spraw Rodzinnych i Nieletnich - powiedział.
Dodał, że z sądami rodzinnymi "w ogóle jest problem". Podkreślił jednak, że nie chce wkraczać w strefę orzecznictwa sędziów rodzinnych.
Tragedia na sali zabaw
Do tragedii doszło w niedzielę na sali zabaw "Kolorado" przy ulicy Konarskiego na warszawskim Bemowie. 35-letni mężczyzna miał tego dnia wyznaczone przez sąd spotkanie z dwojgiem swoich dzieci - 4-letnim Arturem i 6-letnią Kornelią, które na co dzień znajdują się pod opieką matki. Spotkanie odbywało się na sali zabaw i było nadzorowane przez kuratora. Tomasz M. w pewnym momencie poszedł ze swoim kilkuletnim synem do łazienki.
Gdy długo nie wracali, kurator, pod którego nadzorem odbywało się spotkanie z dziećmi, poszedł zobaczyć, co się stało. Ku jego przerażeniu okazało się, że Tomasz M. i jego syn leżą nieprzytomni. Jeszcze żyli. Gdy trwała walka o ich życie, do "Kolorado" wbiegła zaniepokojona Justyna M. Gdy zobaczyła, co się stało - zemdlała.
Mimo natychmiastowej pomocy i reanimacji, ojciec i syn zmarli w szpitalu. Wirtualna Polska dotarła do informacji prokuratury na temat toczącego się postępowania: - Zostało wszczęte śledztwo w sprawie dokonanego 25 listopada zabójstwa 4,5-letniego Artura M. oraz doprowadzenia do targnięcia się na własne życie Tomasza M. - podaje Mirosława Chyr z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Wyniki wstępnej sekcji zwłok 3,5-letniego dziecka i jego ojca wskazują, że do śmierci przyczyniła się niewydolność krążeniowo-oddechowa. Na miejscu zdarzenia znaleziono też pojemniki, w których mogła znajdować się trucizna.
On oskarżał żonę, ona jego
Wcześniej Tomasz M. opisał swoją - jego zdaniem nierówną - bitwę z systemem i byłą żoną Justyną M.
Oskarżał żonę o porwanie. Miała ona przeprowadzić się z dziećmi w nieznane miejsce i utrudniać mu kontakt z dziećmi. W akcie desperacji rozwieszał w Warszawie, bo podejrzewał, że tam przebywają, afisze z apelem o pomoc w odnalezieniu dzieci. "Dzięki działaniom matki, dzieci nie widziały swojego taty już 41 dni!!! Dzieci nie wiedzą co się ze mną stało i dlaczego tak długo mnie nie ma przy nich" - pisał na swoim profilu na Facebooku.
Wówczas do sprawy włączyła się fundacja "Rzecznik Praw Dzieci”. – Zbadaliśmy sprawę i uważamy, że pan Tomasz jest ewidentnie poszkodowany. W tym wypadku uważamy, że przemoc stosuje matka, nie stosując się do postanowień sądu. Ojciec nie ma ograniczonej władzy rodzicielskiej, więc matka nie ma prawa narzucać swoich zasad - mówił w "Fakcie" jej prezes Daniel Wojciech Bąk.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zobacz także: Nie ma zbrodni doskonałej. Kulisy pracy polskiej policji.
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski