Tragiczna pomyłka policji
"Seria katastrofalnych błędów policji" doprowadziła do śmierci brazylijskiego elektryka Charlesa de Menezesa, który wzięty przez policję za terrorystę, został zastrzelony w lipcu na stacji londyńskiego metra. O sprzecznościach w relacjach na temat tragicznej pomyłki piszą brytyjskie dzienniki.
Według dziennika "The Times", policja popełniła "serię katastrofalnych błędów", których nie da się - jak do tej pory - usprawiedliwić podejrzanym zachowaniem Brazylijczyka. Jak wynika z ujawnionych minionej nocy przez stację telewizyjną ITV dokumentów, świadkowie zdarzenia twierdzą, że przed oddaniem ośmiu strzałów policjanci obezwładnili Menezesa, mogli zatem schwytać go żywego.
Dotychczas utrzymywano, że mężczyzna uciekał przed policjantami i nie zatrzymał się na wezwanie; tymczasem z zeznań świadków wynika, że 27-letni Brazylijczyk nie wiedział nawet, że jest obserwowany - napisał środowy "Guardian". Według obu gazet, Menezes zaczął biec dopiero, gdy zobaczył, że na peron podjeżdża pociąg metra.
Londyńska policja twierdziła też, że Brazylijczyk ubrany był w zbyt grubą jak na tę porę roku kurtkę, co mogło sugerować, że ma pod ubraniem ukryty ładunek wybuchowy. Jednak z materiałów ujawnionych przez ITV wynika, że ubrany był w cienką dżinsową kurtkę i nie zachowywał się w sposób budzący podejrzenia.
"Szef Scotland Yardu Sir Ian Blair będzie musiał wytłumaczyć się z tego, jak przemyślana akcja policji mogła skończyć się tak tragicznie" - podsumowuje "The Times".
Jean Charles de Menezes zginął 22 lipca na stacji londyńskiego metra Stockwell. Policja antyterrorystyczna wzięła go za zamachowca-samobójcę. W jego kierunku oddano osiem strzałów z bliskiej odległości, w tym siedem w głowę.