Tragedia w Australii nie dotknęła Polaków
W pożarach w Australii nie ucierpieli Polacy - zapewnia ambasador Polski w Canberze Andrzej Jaroszyński. Według ostatniego bilansu, w pożarach szalejących na południowym wschodzie kraju w stanach Wiktoria i Nowa Południowa Walia zginęło co najmniej 181 osób.
10.02.2009 | aktual.: 10.02.2009 13:35
Ambasador Jaroszyński podkreśla, że obecnie fala pożarów wygasa. Rano ogień szalał jeszcze w 25 punktach w południowej części stanu Wiktorii. Jaroszyński tłumaczy jednak, że są to małe pożary, które nie zagrażają domostwom. Zelżały też wiatry, które doprowadziły do rozprzestrzenienia się ognia. Zdaniem ambasadora w ciągu najbliższych dni sytuacja zostanie opanowana.
Według policji faktyczna liczba ofiar może okazać się znacznie większa - codziennie bowiem znajdowane są nowe ciała w spalonych domach. Polski ambasador dodaje, że jest też wiele rannych osób, wiele z nich jest w stanie krytycznym. Media donoszą, że liczba śmiertelnych ofiar może wzrosnąć do co najmniej 230 ludzi.
Australijska policja wszczęła śledztwo w sprawie umyślnych podpaleń, które - jak się ocenia - stały się przyczyną znacznej części pożarów. Premier stanu Południowej Australii Mike Rann określił podpalaczy mianem terrorystów, a premier Australii Kevin Rudd - "masowych morderców".
Ambasador Jaroszyński tłumaczy, że takie określenia oddają nastrój i stosunek całego społeczeństwa do podpalaczy. Polski dyplomata dodaje, że wszyscy Australijczycy włączyli się w pomoc ofiarom i usuwanie skutków narodowej tragedii. Uruchomiono specjalne akcje pomocowe, ludzie przekazują pieniądze, przyjmują tych, którzy w pożarach stracili wszystko.
Ostatnio tak wielki pożar w Australii odnotowano w 1983 roku. Zginęło wówczas ponad 40 osób, a ogień strawił 2 tysiące domów.
D. Piotrowska