Towarzysze z Ordynackiej
Stowarzyszenie Ordynacka chce być
publicznie widoczne. Zmieniło swoje władze, była wizyta u
prezydenta i wymiana serdeczności, są pierwsze, w miarę życzliwe,
reakcje kierownictwa Sojuszu - komentuje w "Życiu Warszawy" Paweł
Śpiewak.
30.10.2003 | aktual.: 05.11.2003 12:50
Mowa jest o komitetach obywatelskich, które mogłyby wziąć udział w wyścigu wyborczym do parlamentu unijnego. Można pytać, czy oto pojawia się zalążek przyszłej formacji politycznej być może pod auspicjami Kwaśniewskiego, czy też zaczęła się walka o schedę po Millerze? - docieka autor, przyznając, że nie jest to jasne.
Jasne jest tylko to, że mamy do czynienia z dość liczną grupą osób w średnim wieku, które bardzo chcą wyjść z cienia. Mają się za osoby wykształcone, wolne od lewicowych przesądów, a dysponujące sporym doświadczeniem życiowym - pisze Śpiewak.
Kim oni są? Kieruje stowarzyszeniem minister Szamałek, który w latach siedemdziesiątych wsławił się rozbijaniem - bynajmniej nie za pomocą argumentów i słowa - zebrań podziemnego Latającego Uniwersytetu. Bardzo dobre referencje - pisze Śpiewak.
Obok jest pan Czarzasty, autor przyszłego programu Ordynackiej, którego największą jak na razie zasługą jest zasiadanie w Krajowej Radzie Radiofonii, gdzie doprowadził do konfliktu m.in. z Agorą, RMF FM i jest postrzegany jako ten, który najdzielniej majstrował przy ustawie medialnej - pisze komentator.
Zaiste kandydaci do najwyższych stanowisk państwowych - ironizuje autor. Starannie czytał on listę władz Ordynackiej i nikogo o niezależnej i wyrazistej postawie politycznej tam nie znalazł. Tak, jak nie ma niczego ważnego i ciekawego w ich dokumentach. Natomiast widać aż nadto rozbudzony i niczym nie skrywany instynkt władzy - stwierdza Śpiewak. Ale czy to wystarczy do stworzenia nowej partii? - zastanawia się Paweł Śpiewak. (jask)