Tombstone - legenda westernu na sprzedaż
"Miasto zbyt twarde, aby umrzeć" - reklamuje się Tombstone w stanie Arizona, 80 kilometrów od granicy z Meksykiem. Chociaż metropolią nie jest - liczy sobie nieco ponad 1000 mieszkańców - nie tylko nie umiera, ale żyje sobie całkiem nieźle - z turystów.
Tombstone sprzedaje im swoją legendę Dzikiego Zachodu, miejsca słynnych potyczek kowbojskich spopularyzowanych w filmach z Kirkiem Douglasem ("Pojedynek w Corralu OK") i Kevinem Costnerem ("Wyatt Earp"). Epizodów takich było wiele na amerykańskim pograniczu, ale akurat tutejsze wydarzenia zainspirowały scenarzystów z Hollywood i właśnie Tombstone, podobnie jak na północy Dodge City - zyskało sławę i odcina teraz kupony od romantycznej przeszłości.
Główna ulica miasteczka wygląda jak w westernie: domy z gankami- podcieniami, "saloon", fryzjer, redakcja miejscowej gazety "Tombstone Epitaph" i urząd szeryfa. Na rogach stoją wąsaci mężczyźni w stetsonach, kamizelkach i surdutach, butach z ostrogami i z koltami na pasie. Można wsiąść do dyliżansu i po drodze posłuchać opowieści o wydarzeniach sprzed 125 lat.
W saloonie "At Big Nose Kate" (U Wielkonosej Kasi) można sobie zrobić zdjęcie z koltem w stroju z epoki, w towarzystwie kelnerki przebranej za roznegliżowaną panienkę z gościnnego przybytku uciech Madame Kate. W sklepie z bronią kolekcjonerzy zaopatrują się w pseudozabytkowe kolty i winchestery.
W latach 80. XIX wieku Tombstone rozkwitało dzięki odkrytym tu złożom srebra. Kopalnia przyciągała robotników do pracy i tysiące "niebieskich ptaków", szulerów i rewolwerowców balansujących na granicy prawa, znęconych mirażem szybkiej fortuny. Albo po prostu tych, którym nie udało się w życiu.
Jednym z nich był John Henry ("Doc") Holiday, wykształcony na uniwersytecie w Filadelfii dżentelmen z południa. Jego dobrze zapowiadającą się karierę dentysty przerwała gruźlica. Pozbawiony prawa wykonywania zawodu, bo zarażał pacjentów, i z diagnozą, że pozostało mu sześć miesięcy życia, Doc wyruszył na zachód i zaczął żyć z szulerki.
Fizycznie słaby z powodu choroby, aby przetrwać w krytycznych sytuacjach, opanował do perfekcji sztukę strzelania z pistoletu i władania nożem. Obu rodzajów broni używał często, a ponieważ żył mimo gruźlicy przez dalsze 15 lat, zabił - jak głosi nie sprawdzona do końca legenda - około 30 ludzi.
W Tombstone, gdzie przybył w 1880 roku, Doc Holiday związał się z przedstawicielką najstarszej profesji świata Big Nose Kate. Była ona niepiśmienną imigrantką z Węgier i nie miała dużego nosa - przydomek oznaczał wścibstwo i nadzwyczajny węch do interesów, dzięki któremu została wkrótce właścicielką nazwanego swoim imieniem hotelu.
Zakochana w chorym Docu, wielokrotnie ratowała go z opresji i ukrywała w swoich pokojach. Kiedy Holiday umierał w wieku 36 lat, była przy jego łożu. Sama umarła dopiero w 1940 roku w wieku 90 lat.
W czasie pobytu w Tombstone Doc przyjaźnił się z braćmi Earp: Wyattem, Virgilem i Morganem, rewolwerowcami o ambicjach stróżów prawa. Zrealizował je w końcu Virgil, zostając szeryfem miasteczka. 26 października 1881 roku Virgil z braćmi i Holidayem przystąpili do akcji rozbrajania bandy Billy'ego Clantona przed posesją Corral OK. Wywiązała się walka. Po trwającej pół minuty strzelaninie Clanton i jego dwaj kompani Tom i Frank McLaury leżeli na ulicy martwi.
Wiadomo, że to jeden z braci Earp strzelił pierwszy, nie dając przeciwnikom szansy poddania się. Dziś jednak Virgil Earp i Doc Holiday są bohaterami westernowej legendy. W Tombstone można obejrzeć strzelaninę w Corralu OK, odtworzoną przez miejscowych artystów-amatorów. Choć bilet kosztuje 7,5 dolara, widownia jest prawie zawsze pełna.
Tomasz Zalewski