Tomasz Siemoniak: wojna w PiS jest groźna. "Wojsko jest w szoku"
To "broń atomowa", ale prezydent uznał, że jako zwierzchnik sił zbrojnych został postawiony przed ścianą - powiedział Tomasz Siemoniak, były minister obrony narodowej w rządzie PO-PSL. Tak ocenił decyzję Andrzeja Dudy o rezygnacji z wręczenia nominacji generalskich i admiralskich 15 sierpnia.
- To sytuacja bez precedensu, że prezydent odmawia wszystkich nominacji ministrowi obrony. Dzieje się to na kilka dni przed świętem Wojska Polskiego, gdzie tradycją od zawsze były te nominacje - stwierdził Siemoniak na antenie TVN24. - To już wojna między prezydentem i szefem MON. To wojna o ogromnych konsekwencjach, politycznych i wojskowych - ostrzegał.
Zdaniem Siemoniaka "prezydent zdał sobie sprawę z tego, że z Antonim Macierewiczem nie ma co siadać do stołu".
Ocenił też, że konflikt w Polsce obserwowany jest pilnie w Europie. - Po komunikacie BBN attaché wojskowi - także państw nieprzychylnych Polsce - wysłali z pewnością depesze do swoich krajów. Nasi nieprzyjaciele zacierają ręce, bo taki konflikt na szczycie armii, gdzie jest dowodzenie i kierowanie, to dla nich ogromna gratka. A sojusznicy bardzo się martwią. Jestem jednak przekonany, że w wielu państwach wszyscy w tym sporze trzymają kciuki za prezydentem Andrzejem Dudą - mówił.
Były szef MON podkreślał, że sytuacja "zaszła za daleko i wymaga reakcji". - To zadanie dla prezesa Jarosława Kaczyńskiego, bo inaczej ten konflikt będzie bardzo kosztowny dla PiS. Wraca pytanie o jesienną rekonstrukcję rządu i odejście Macierewicza, który jest balastem dla gabinetu Beaty Szydło - mówił polityk PO.
- Tak naprawdę politycznym rozwiązaniem tego konfliktu jest odejście Macierewicza. Nie wyobrażam sobie i wojsko nie wyobraża sobie, że przez tygodnie, miesiące będzie się ciągnął konflikt prezydenta, zwierzchnika sił zbrojnych, z ministrem obrony. To wyniszczy całą politykę bezpieczeństwa, a dla wojska będzie nie do przyjęcia, jak poruszać się w świecie, gdzie zwierzchnik sił zbrojnych wojuje z ministrem obrony - powiedział Siemoniak w rozmowie z TVN24.
- Jeśli relacje między ministrem obrony i prezydentem są właściwe to kandydatury do nominacji są konsultowane. Za moich czasów działo się to wcześniej i generałowie mogli się przygotować do tego wielkiego święta. To, co się dzieje, to szok dla wojska, bo wręczenie nominacji to ważna uroczystość w armii - stwierdził Siemoniak.
Decyzja prezydenta i odpowiedź MON
"W ocenie prezydenta trwające prace i brak uzgodnień dotyczących nowego systemu kierowania i dowodzenia Siłami Zbrojnymi RP nie stwarzają warunków do merytorycznej oraz uwzględniającej potrzeby armii oceny przedstawionych kandydatur do awansów generalskich" - poinformowało Biuro Bezpieczeństwa Narodowego.
Prezydent - jak zaznaczono - "oczekuje, że w ramach współpracy Biura Bezpieczeństwa Narodowego z Ministerstwem Obrony Narodowej rozwiązania dotyczące systemu kierowania i dowodzenia zostaną wypracowane w najbliższym czasie, co pozwoli na podjęcie stosownych decyzji kadrowych".
- Nowa kadra dowódcza jest warunkiem zmian dostosowujących wojsko do nowych wyzwań; zmiany w systemie dowódczym były tematem konsultacji z BBN - oświadczyła w odpowiedzi na stanowisko BBN rzeczniczka MON mjr Anna Pęzioł-Wójtowicz.