Tomasz Cebulski: O "polskie obozy" najczęściej pytają Polacy

- Sami wytworzyliśmy tę zbitkę słów, pojawia się ona już w literaturze powojennej - mówi nam doktor Tomasz Cebulski. Sam oprowadza po Auschwitz wycieczki, a spośród tysięcy turystów o "polskie obozy zagłady" najczęściej pytają... sami Polacy.

Tomasz Cebulski: O "polskie obozy" najczęściej pytają Polacy
Źródło zdjęć: © PAP | Andrzej Grygiel
Piotr Barejka

29.01.2018 | aktual.: 05.02.2018 09:04

Piotr Barejka, Wirtualna Polska: Historię Auschwitz opowiada pan tysiącom turystów ze wszystkich stron świata. Jakie pojawiają się refleksje odnośnie do ich stanu wiedzy?

*Dr Tomasz Cebulski: *Wiedza jest bardzo zróżnicowana i zależy od tego, skąd pochodzi dana osoba. Niektóre kraje, jak Polska, Niemcy, Wielka Brytania, czy oczywiście Izrael, mają wiele państwowych i społecznych programów promujących wiedzę o Holokauście. W przypadku innych krajów świadomość społeczna tych zagadnień jest niższa. Niejednokrotnie odwiedzający spotykają się z nimi po raz pierwszy dopiero w Muzeum Auschwitz-Birkenau. Tutaj ogromną rolę odgrywa przewodnik, który spędza z grupą prawie cztery godziny. Musi on wyjaśnić skomplikowane zagadnienia historyczne i pokazać autentyczność miejsca pamięci.

Czy zdarza się, że ci, którzy historii nie znają, pytają o "polskie obozy zagłady"?

To pytanie najczęściej zadają Polacy. Wygenerowaliśmy sobie wewnętrzną presję, która została podchwycona przez media i środowiska prawicowe. Tak naprawdę my sami wytworzyliśmy tę zbitkę słów i pojawia się ona już w literaturze powojennej. Jednak nikomu w tamtych czasach nie przyszło by do głowy relatywizowanie historii, mylenie ofiar ze sprawcami.

W jaki sposób powstała ta zbitka słów?

Zarówno Jan Karski jak i Zofia Nałkowska mówią o polskich obozach, ale mają na myśli tylko fakt, że znajdowały się one w Polsce. Nic więcej, rozumieli to geograficznie. W tym wyrażeniu była wręcz pewna odpowiedzialność, chcieli poinformować świat o istnieniu obozów i zadbać o pamięć. Z tych zadań wywiązaliśmy się dobrze.

We współczesnej interpretacji nabiera jednak innego znaczenia.

Współcześnie interpretowane jest to bardzo krzywdząco i nadużywane w światowej prasie. Teraz uznajemy je za atak na naszą tożsamość, dlatego walka z tym określeniem ma sens. Jednak trochę się w tym zapętlamy, bo potrzeba reakcji podsuwa nam bardzo kontrowersyjne i nieadekwatne narzędzia, których efekt końcowy jest odwrotny od zamierzonego.

Brakuje w tym wszystkim namysłu, konsultacji, planowania działań, dyplomacji. Kończy się to tak, że w reakcji na ustawę o IPN izraelski minister edukacji zarządził dwie dodatkowe godziny w każdej szkole na temat europejskich społeczeństw współodpowiedzialnych za Holokaust. Obawiam się, że to będzie niestety edukacja w duchu nagonki.

Jaką rolę w edukacji o Holokauście powinna odegrać Polska na arenie międzynarodowej?

Ważną rolę odgrywamy od samego wyzwolenia obozów - przez sam fakt opiekowania się wieloma miejscami pamięci. Mamy bardzo duży dorobek muzealniczy, konserwatorski i literacki. Powinniśmy być widoczni, powinniśmy mieć inicjatywę edukacyjną. Fizycznie kontrolujemy te miejsca i mamy tym samym wpływ na przekaz historyczny. Ten przekaz jednakże musi być obiektywny, oparty na badaniach naukowych i relacjach byłych więźniów oraz konsultowany z naszymi partnerami w świecie. Po naszej stronie narzędzi jest bardzo wiele, trzeba tylko korzystać z nich świadomie i odpowiedzialnie.

Musimy być wiarygodni i współpracować z partnerami zajmującymi się tą tematyką w świecie. Faktów historycznych nie można ustalać w formie normy prawnej, gdzie stosujemy sankcje za inne interpretacje niż dopuszczalna. Dekad zaniedbań w polityce historycznej naszego kraju, zarówno tej wewnętrznej jak i zewnętrznej, nie nadrobimy jedną ustawą. Pozytywny aspekt zaistniałej sytuacji to fakt, że temat ten ponownie staje się ważny i jest szeroko dyskutowany. Mam nadzieję, że z tej wolnej dyskusji wyjdziemy bogatsi w wiedzę i narzędzia jak skuteczniej uczyć naszej historii.

Czy uważa pan, że rozliczyliśmy swoją historię?

Przeszliśmy długą drogę w temacie odkrywania niewygodnej historii, białych plam i nawet pewnych przypadków współudziału. Był to margines, z braku badań nie wiemy jak szeroki, ale istniał. Jednak moim zdaniem trzeba o nim mówić otwarcie, bo ma walor społecznego katharsis. W prawie wszystkich przypadkach zbrodnie te dotyczyły obywateli państwa polskiego, mamy obowiązek takie zachowania piętnować. Nie możemy żyć w strachu, że mamy nieprzepracowaną pewną część historii.

_Dr Tomasz Cebulski - politolog UJ i autor książki “Auschwitz po Auschwitz” o meandrach historycznych i współczesnych relacji polsko-żydowskich. _

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (21)