Tu trwał horror więzionej kobiety. Była bita i gwałcona przez lata
Kamienny budynek, maleńkie, zasłonięte firanką okno. Tak z zewnątrz wygląda budynek, w którym przez ponad cztery lata miała być przetrzymywana, katowana i gwałcona 30-latka. Jej oprawca, 35-letni Mateusz J., usłyszał dziś zarzuty.
Widok jak z horroru - tak jednym zdaniem można opisać budynek, w którym przez cztery lata przetrzymywana była 30-latka. Grube, kamienne ściany, maleńkie okienko, ślady po pozostałych oknach, które zostały zamurowane cegłami. Tak powinien wyglądać typowy budynek gospodarczy, jakich zapewne w podgłogowskiej wsi Gaiki nie brakuje. Ten budynek stał się jednak miejscem, w którym Mateusz J. latami pastwił się nad swoją ofiarą.
Według ustaleń śledczych, od 1 stycznia 2019 do 28 sierpnia br. młoda kobieta była przetrzymywana w komórce gospodarczej przez 35-letniego oprawcę. Mężczyzna ograniczał jej dostęp do wody, środków higienicznych, przebywała bez dostępu do światła słonecznego. Oprawca bił ją i gwałcił.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Weszli do stodoły na Mazowszu. Trzy osoby rzuciły się do ucieczki
Para poznała się przez internet. Młoda kobieta miała wprowadzić się do Mateusza J., który mieszkał ze swoimi rodzicami. Ich dom stoi na tej samej działce, na której stoi budynek gospodarczy, w którym 35-latek więził 30-latkę.
Rodzice Mateusza J. mieli zapewnić, że nie wiedzieli o tym, co dzieje się na ich posesji. - Nie była poszukiwana. Nie mamy informacji, aby ona zaginęła i była poszukiwana. Nie było postępowania poszukiwawczego - stwierdziła w rozmowie z Wirtualną Polską prok. Liliana Łukasiewicz z Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Bała się zgłosić przemoc
Gehenna została przerwana po tym, jak oprawca wybił jej bark. Kobieta zdecydowała się opowiedzieć w końcu co się działo. Mieszkająca na tej samej działce rodzina mężczyzny twierdzi, że nie wiedziała, co dzieje się kilkanaście metrów od ich domu.
Co ciekawe, kobieta już wcześniej trafiała do szpitala. M.in. kiedy zaszła w ciążę, oprawca zawiózł ją do szpitala. Po porodzie oddała dziecko do adopcji i wróciła do komórki.
- Nie mogłam powiedzieć lekarzom prawdy, bałam się, groził mi, że jak się poskarżę, to będzie jeszcze gorzej - mówiła w rozmowie z lokalnym serwisem 30-latka.
Mateusz J. nie przyznaje się do winy
W piątek sąd przychylił się do wniosku prokuratury i zdecydował o tymczasowym aresztowaniu dla 35-letniego Mateusza - przekazała w rozmowie z Wirtualną Polską prok. Liliana Łukasiewicz z Prokuratury Okręgowej w Legionowie.
Wcześniej mężczyzna usłyszał zarzuty. Jak czytamy w komunikacie prokuratury: "w okresie od 1.01.2019 do 28.08.2024 r. w Głogowie i Gaikach znęcał się fizycznie i psychicznie, ze szczególnym okrucieństwem nad pozostającą z nim w stałym stosunku zależności 30-latką".
Mateuszowi J. grozi do 25 lat więzienia, mężczyzna nie przyznaje się do winy.