Kleił się jak błoto. Znamy losy "słynnego" węgla

Słynny węgiel z portu w Świnoujściu, który "kleił się jak błoto", znajdzie nabywców. Jest sprzedawany w promocji, taniej niż przewidywała ustawa o węglu za 996 zł za tonę. Da się nim palić - zapewnia importer.

Jest ciąg dalszy historii o węglu lepiącym się jak błoto. Teraz jest sprzedawany w promocji
Jest ciąg dalszy historii o węglu lepiącym się jak błoto. Teraz jest sprzedawany w promocji
Źródło zdjęć: © Twitter.com | Grzegorz Onichimowski
Tomasz Molga

Opisywana w Wirtualnej Polsce historia o węglu ze Świnoujścia, z którego można było lepić kule niczym śnieżki, znalazła swój szczęśliwy finał. Jak dowiedziała się Wirtualna Polska, węgiel jest sprzedawany i to za najniższą cenę w kraju. 970 złotych za tonę to mniej niż cena rekomendowana przez rządową ustawę.

- Podczas załadunku przy Borneo popełniono błąd, węgiel został nakryty wilgotną biomasą, przez co w trakcie rejsu do Polski w ładowni statku doszło samozapalenia się ładunku. Załoga statku Bonas ugasiła pożar, zalewając ładownię wodą morską. Dlatego część ładunku wyglądała tak jak na opublikowanym w internecie filmie - mówi WP przedstawiciel importera, ekspert od międzynarodowych transportów węgla. Tłumaczy, że przydzielono mu zadanie rozwiązania problemu węgla ze Świnoujścia.

Historię o węglu przypominającym lepkie błoto opisywaliśmy w połowie września.

- Węgiel z Bornego wydobywany jest koparkami z bagien. Zawsze będzie nieco bardziej wilgotny. Lepi się? To mogą zarzucać amatorzy, którzy nie wiedzieli na oczy indonezyjskiego węgla - zapewnia rozmówca WP i ujawnia kulisy historii.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Ekscelencja szejk reaguje na problemy węglowe w Polsce

Historia transportu w Borneo miała zacząć się od dramatycznego wołania polskiego rządu. W połowie lipca premier Mateusz Morawiecki polecił państwowym spółkom zakup 5 mln ton węgla na cele opałowe. Zajmują się tym pracownicy spółek PGE Paliwa oraz Węglokoks.

Do akcji zostali zaproszeni prywatni importerzy w Polsce, bo sprawa stała się gardłowa. Wieści, że Polska jest w potrzebie, dotarły do handlowców Arkan Group, którą kieruje 33-letni saudyjski szejk Khalifa Khaled Zayed Saquer Al-Nahyan. Na korporacyjnej stronie internetowej młody szejk tytułowany jest ekscelencją. Jak czytamy, to dlatego, że "jest członkiem rodziny Al-Nahyan, która jest jedną z rodzin rządzących w Zjednoczonych Emiratach Arabskich". W Europie firma szejka handlowała z Grecją i państwami bałkańskimi.

To jego ludzie postanowili ubić interes, wysyłając do Polski 31 tys. ton węgla. Zanim statek Bonas ruszył w drogę, węglarze z Bornego mieli załadować nie tylko miał energetyczny (dla ciepłowni i elektrowni), ale również grubszy węgiel, z którego można uzyskać groszek i orzech do palenia w domowych piecach. - Chyba cały świat już wie o problemach Polski z węglem. Dali ten gruby węgiel, żeby nowy klient był zadowolony - opowiada dalej rozmówca.

8 września węgiel wylądował na placu w porcie w Świnoujściu. Okazało się, że w trakcie rejsu zapłonęła tylko niewielka część ładunku. Węgiel miały odebrać państwowe spółki energetyczne. Odmówiły, gdy na Twitterze pojawił się film opublikowany przez Grzegorza Onichimowskiego, eksperta rynku energetycznego z Instytutu Obywatelskiego, think tanku związanego z PO.

- Uzyskaliśmy certyfikaty renomowanej w branży handlu węglem firmy audytorskiej SGS, że ten opał nadaje się do palenia. Ma nieco niższą kaloryczność w porównaniu do polskiego węgla, ale jego zaletą jest mniejsza zawartość popiołów - zapewnia przedstawiciel importera. Na dowód przedstawił historię zakupu, dane firmy szejka oraz wspomniany certyfikat. W portach panuje wielki ścisk. Aby robić miejsce na placach na dowożony węgiel, statki muszą być jak najszybciej rozładowane, a sam towar jak najszybciej rozwieziony po kraju koleją. Cóż można zrobić z węglem przysłanym przez firmę szejka?

- Zdecydowaliśmy się sprzedać innym prywatnym odbiorcom. Przy cenie 970 złotych za tonę kolejka zainteresowanych ustawiła się błyskawicznie. Za kilka dni węgiel będzie rozwieziony po kraju, a trafi m.in do Radomia - podsumowuje historię rozmówca WP.

Węgiel na zimę. Palący problem rządu

Ministerstwo Klimatu i Środowiska wyjaśniało WP, że "praktykuje się import niesortowanego węgla, który następnie sortowany jest w portach lub po przetransportowaniu w głąb kraju. Mając na uwadze zapotrzebowanie na węgiel opałowy, podejmowane są starania, aby importowany surowiec cechował się stosunkowo wysokim odsetkiem węgla opałowego". Urzędnicy niewiele mieli do powiedzenia ws. certyfikatów jakości sprowadzanego opału.

W tej sprawie zabrał głos wiceszef Ministerstwa Aktywów Państwowych Maciej Małecki. - To fake newsy, że sprowadzany jest jakiś węgiel niespełniający standardów. Spółki importujące węgiel zajmują się tym na co dzień, mają sprawdzonych dostawców. Ten węgiel jest bardzo dokładnie badany. To nie jest tak, że ktoś zamówi węgiel przez telefon i nikt się tym węglem nie interesuje - zapewnił Małecki w wywiadzie dla Polskiego Radia.

Kilka dni temu na spotkaniu w Siedlcach prezes PiS Jarosław Kaczyński osobiście zapewniał, że rząd robi wszystko, co może, by zapewnić ciepłą zimę. - Wiemy, że kwestia ogrzewania i energetyki to dziś coś, co jest najbliższe sercom wielu Polaków - podkreślił Kaczyński na spotkaniu z członkami partii.

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
węgielimport węglaprawo i sprawiedliwość
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (570)