"To skandal, Polacy już do niczego się nie nadają"
Stagnacja i nieróbstwo ogarnęły Rzeczpospolitą. Cała Europa walczy z oporem materii, podpalając samochody i rzucając kamieniami w policję, dzięki czemu świat niewątpliwie jest lepszy, a media mają z czego żyć, tymczasem w Polsce cisza. A przecież mamy w tym zakresie takie bogate tradycje. Byliśmy kiedyś mistrzami w dziedzinie przeciwstawiania się, a dziś swoją konsumpcyjną postawą udowadniamy, że naprawdę jesteśmy materiałem odpadowym. Chyba po prostu nie ma już żadnego pretekstu, dla którego Polacy mogliby zorganizować rozruchy. A przecież nawet jeśli się nie znajdzie, możemy protestować przeciwko brakowi pretekstów! - pisze Piotr Czerwiński w Wirtualnej Polsce.
Dzień dobry Państwu albo dobry wieczór. Tak, to straszne. W Polsce dorasta pokolenie, które nigdy o nic nie walczyło. Czyż to nie okrutne, że w tylu miejscach na świecie odbywają się rozruchy i demonstracje, a polska młodzież siedzi w ławkach i musi obejść się smakiem? Uważam, że to skandaliczne zaniedbanie staropolskiej tradycji i że nasza młodzież przynosi wstyd pokoleniu ojców, którzy obalali systemy polityczne oraz tanie sikacze. Przecież to do cholery niepodobne, żeby nawet Grecy i Hiszpanie harcowali na ulicach, zaś Anglicy urządzali nocne wyprzedaże, podczas gdy Polakom zostaje wstawać rano i przykładnie chodzić do szkoły lub do baru, i marnować w ten sposób bezcenny czas, który inni spędzają stawiając czoła brutalnej rzeczywistości. To nieludzkie! Przecież każdy Polak wie, że życie jest straszne, a świat jest okrutny. Czy to naprawdę nic już w tym kraju nie znaczy? Od 20 lat z ogonem nie zmieniliśmy w Polsce ustroju, a od czasu ostatniego porządnego zdemolowania Uniwersytetu Warszawskiego minęło ich
już ponad 40. Na Zeusa, to woła o pomstę do nieba! Co wy będziecie wspominać, kiedy pójdziecie na emeryturę? Gdzie się człowiek nie obejrzy, lud gore, a wy siedzicie tam jak te potulne owce i wysyłacie sobie przez telefon zdjęcia gołych panienek. Tako ne byvalo. Młodzi ludzie w Polsce muszą czuć się strasznie oszukani. Nie mają nawet pretekstu, dla którego mogliby wyjść na ulicę i rozpirzyć kilka sklepów, lub przynajmniej wykrzykiwać patriotyczne hasła. Gotów jestem pomyśleć, że faktycznie palmę pierwszeństwa przejęli po nich Banderasi na skuterach, którzy w normalnych warunkach zajmują się podrywem pijanych Szwedek na plaży w Barcelonie.
Tak, marazm i nieróbstwo ogarnęły rzeczpospolitą. Ludzie chodzą do pracy, a studenci na studia, a potem oglądają "M jak Miłość”, piją wódkę i grillują karkówkę, i koniec. Czy na pewno nie przeszkadza wam ten obmierzły święty spokój, moi drodzy Państwo? Naprawdę chcecie, żeby w tym kraju dorosła generacja, która nigdy nie próbowała niczego obalić? Przecież to będzie takie niepolskie. Nie róbcie tego swoim synom i córkom. Z pewnością skrycie marzą o tym, by wyjść na ulicę i rozbić kilka pustych butelek o ścianę dowolnie wybranej instytucji publicznej, w imię świętych idei, nawet jeśli te idee są trudne do sprecyzowania. W przeciwnym razie naprawdę zestarzeją się bez wrażeń, i zgięci do ziemi pod ciężarem lat, w swoje 30. urodziny będą mogli tylko wspominać, jak dostali bana na Facebooku albo z honorem przegrali w Medal of Honour. To takie straszne, zestarzeć się w Polsce bez kombatanckiego bagażu. Nikt ich nie przyjmie do ZBoWiD-u i nigdy nie będą mieli prawa do kupna kiełbasy poza kolejnością. Nigdy nie będą
mieli wpływowych kolegów ze swojej macierzystej organizacji, która po zakończeniu rebelii załatwi im każdą robotę. Nigdy nie dostaną zniżki na tramwaj, w którym nowi, jeszcze mniej patriotyczni młodzi ludzie nigdy nie ustąpią im miejsca na siedzeniu dla tetryków.
Zdaję sobie sprawę, że może to być odrobinę kłopotliwe, kiedy człowiek ma ochotę protestować, ale nie ma przeciwko czemu. Protesty z powodów politycznych są najwyraźniej passé i nie robią już w Polsce na nikim wrażenia. Uważam jednak, że ten problem jest łatwy do obejścia, ponieważ jak wiemy, każdy Polak nie ma pojęcia o tym, co lubi, ale zawsze potrafi precyzyjnie określić, czego nienawidzi. To może być jakiś punkt zaczepny do tworzenia większej ideologii. W jej myśl można na przykład protestować przeciwko sąsiadowi, który kupił nowy samochód za gotówkę, ponieważ nie mieści się to w głowie, że można zrobić coś tak podłego. Byłaby to po stokroć uniwersalna rewolucja, bo każdy walczyłby za swoją sprawę i przeciwko własnym sąsiadom.
Inni mogą urządzić protest przeciwko protestom w Europie, a jeszcze inni demonstrację poparcia dla tych protestów, w tym również mam na myśli frakcję popierającą protest przeciwko protestom. Wszyscy oni mogliby się pobić nawzajem na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie lub na placu przed Grobem Nieznanego Żołnierza, tamże, bo na placu jest więcej miejsca, a z dachu hotelu dobry widok dla fotoreporterów i kamerzystów.
Jeśli ktoś nie umie demonstrować dla siebie lub w imię szczytnych idei, niech chociaż ma na względzie dziennikarzy, którym może zabraknąć tematów, jeżeli nikt nie zacznie patriotycznych zamieszek w najbliższym czasie. Niestety, pogorzelisko w Smoleńsku prędzej czy później zarośnie trawą, zaś panowie Tusk i Kaczyński pójdą na emeryturę, a wtedy dziennikarze polscy pójdą na kuroniówkę. Trzeba im pomóc! Lata 90. były w tym temacie takie wspaniałe. Jako reporter pewnej gazety codziennej, spędziłem je przed Urzędem Rady Ministrów, wśród fruwających kamieni i śmigających pałek. Demonstracje uliczne urządzano wtedy mniej więcej raz w tygodniu, mnie zaś mianowano specjalistą od tego tematu, ponieważ nie miałem rodziny i wychodziłem tanio, z powodu braku ubezpieczenia na życie.
Moi młodsi koledzy po fachu mogą już nie mieć tyle szczęścia, a jedna zadyma o krzyż pod pałacem prezydenckim naprawdę wiosny nie czyni. Pewnie nawet nikt już jej nie pamięta.
A gdy kompletnie nie ma pretekstu, zawsze można przecież oprotestować jego brak. Ludzie, których ręka świerzbi, mogliby przecież wyjść na ulicę i krzyczeć: "Chcemy krwi!”. Na podobnej zasadzie jak nasi eurounijni przodkowie ze starożytnego Rzymu domagali się chleba i igrzysk, a pradziadowie najbogatszych mieszkańców naszego kontynentu żądali armat zamiast masła. I kto mówi, że oni nie mają poczucia humoru.
Oczywiście ja się tu emocjonuję, tymczasem jestem bardziej niż pewien, że w Polsce nigdy już nie dojdzie do takich sytuacji. Sprawa wygląda na przegraną. Niestety, dzisiejsza młodzież to już nie to samo, co dziarscy porypańcy sprzed lat. Przecież mają hamburgery, colę i playstation oraz filmy sensacyjne, w których Jason Statham dostaje po gębie metalową rurą i nie ma nawet siniaka. W wolnych chwilach nasza młodzież nosi dizajnerskie koszulki z Che Guevarą i to jest niestety wszystko, na co ją stać w temacie zmieniania świata. Wielkie nieba, moi Państwo. Wszystko wskazuje na to, że do niczego się już nie nadajemy. Istnieje możliwość, że po latach świętej walki w imieniu oraz za sprawę, Polakom przewróciło się w głowie i pozwolili się ucywilizować. Jaki to ból, gdy kona tradycja. Jakie straszne rozczarowanie.
Dzisiejszy odcinek sponsorował kurczak z bambusem z chińskiego take awaya oraz rurki czekoladowe z polskiego sklepu w Dun Laoghaire. Patronat literacki objęło stoisko monopolowe na stacji benzynowej przy drodze do Wicklow. Oby nam się.
Dobranoc Państwu.
Z Dublina dla Wirtualnej Polski Piotr Czerwiński