To Polacy zrezygnowali z rosyjskich nawigatorów
To Polacy zrezygnowali z nawigatorów – wynika z ustaleń komisji Millera - informuje "Rzeczpospolita".
02.08.2011 | aktual.: 02.08.2011 11:48
Dlaczego Rosjanina nie było w kokpicie tragicznego lotu do Smoleńska? Nawigator, w lotniczym slangu zwany liderem, miał 10 kwietnia 2010 r. lecieć z polską delegacją do Smoleńska. Rosjaninowi byłoby łatwiej porozumieć się z obsługą na Siewiernym, a lot byłby bezpieczniejszy.
"Rzeczpospolita" relacjonuje: 18 marca 2010 r. pułk przesłał do polskiego MSZ notę, w której znajdowały się prośby o liderów (dla dwóch samolotów). Rosjanie wymagają, by prośby wysyłać 14 dni roboczych przed wizytą VIP. Pod koniec marca (komisja Millera nie zna daty) do naszej ambasady zadzwonił urzędnik rosyjskiego MSZ, pytał, czy Polska nadal chce liderów? Ambasada powiadomiła wojsko, zauważając, że jeśli chcemy nawigatorów, to należy już przesyłać informacje o ich zakwaterowaniu w Warszawie, pieniądzach na delegację.
Oficjalnie pułk odpowiedział ambasadzie 31 marca – napisał, że anuluje prośbę o liderów, bo na lot zostaną wyznaczone załogi znające rosyjski. Ambasada telefonicznie poinformowała o tym rosyjskie MSZ - czytamy w dzienniku.
Rosjanie 3 kwietnia jeszcze raz pytali, czy w którymkolwiek z pozostałych samolotów potrzebny będzie lider, czy też lotnicy będą się komunikowali (jak załoga tupolewa) po rosyjsku, chcąc mieć pewność, że 7 i 10 kwietnia przylecą załogi, z którymi się dogadają.
Nie dostali odpowiedzi. Tymczasem okazało się – jak ustaliła komisja Millera – że trzy załogi samolotów CASA (towarzyszące premierowi) i załoga Jaka-40 (towarzysząca prezydentowi) po rosyjsku nie mówiły - relacjonuje "Rzeczpospolita".
Rosjanie nie powinni się godzić na lądowanie polskiego samolotu bez swoich nawigatorów, bo to nie zgodne z ich prawem. Jednak takie latanie było normą. 36. pułk od 2000 do 2010 roku 237 razy lądował w Rosji i tylko cztery razy z liderem.