PolskaTo Polacy rozpętali II wojnę światową?

To Polacy rozpętali II wojnę światową?

Geneza II wojny światowej to najbardziej kontrowersyjna kwestia, co do której różnią się członkowie Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych w publikacji "Białe Plamy - Czarne Plamy". Zdaniem Rosjan Polska przyczyniła się do wywołania II wojny światowej.

01.12.2010 | aktual.: 01.12.2010 13:45

Polska Agencja Prasowa dotarła do ponad 900-stronicowej publikacji "Białe plamy - Czarne plamy. Sprawy trudne w polsko-rosyjskich stosunkach 1918-2008", której oficjalna prezentacja odbędzie się 6 grudnia - w dniu wizyty w Polsce prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa. Jest to zbiorowa praca polskich i rosyjskich uczonych, którzy w szesnastu rozdziałach przedstawili najtrudniejsze problemy w relacjach między Polską a Rosją w ciągu ostatnich 90 lat - od roku 1918 do roku 2008.

Jak powiedział współprzewodniczący Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych i b. minister spraw zagranicznych prof. Adam Daniel Rotfeld, autorzy mieli pełną swobodę w przedstawianiu swoich punktów widzenia, co spowodowało, że stanowiska polskich i rosyjskich autorów w ocenie niektórych spraw okazały się różne.

- Ocena paktu Ribbentrop-Mołotow polskiego i rosyjskiego autora jest bardzo podobna; to samo dotyczy Katynia. Natomiast znacznie różnią się oceny przyczyn II wojny światowej. Według Rosjan Polska ponosi współwinę; (...) z kolei my uważamy, że zostaliśmy przez dwóch sąsiadów Polski - sowiecką Rosję i hitlerowskie Niemcy - postawieni pod ścianą - mówił Rotfeld.

Podkreślił też, że przygotowując publikację Grupa nie dążyła do zacierania różnic i nie kierowała się polityczną poprawnością. Jego zdaniem, różnica zdań w ocenie niektórych historycznych wydarzeń powinna być uznana za przejaw normalności. - Kiedy zaczyna się rozmawiać z ludźmi kompetentnymi to więcej jest różnic w gronie polskich i rosyjskich historyków niż między Polakami i Rosjanami - dodał Rotfeld.

"Geneza drugiej wojny światowej" (Przyczyny II wojny światowej. Polska, Związek Sowiecki i kryzys systemu) to rozdział trzeci wspólnej publikacji, w którym z rosyjskiej strony głos zabrał prof. Michaił M. Narinskij z Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych MSZ Rosji, a z polskiej strony - dr Sławomir Dębski, były dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, pełnomocnik ministra kultury ds. utworzenia Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia.

Rozdział ten przedstawia główne założenia polityki zagranicznej ZSRR i Polski pod koniec lat 30., znaczenie układu monachijskiego z 1938 r., (porozumienie Niemiec, Włoch, Wielkiej Brytanii i Francji, umożliwiające Hitlerowi zaanektowanie części Czechosłowacji, co przypieczętowało jej koniec jako niepodległego państwa) oraz sowiecko-niemiecki pakt o nieagresji wraz z tajnym protokołem z sierpnia 1939 r. (pakt Ribbentrop-Mołotow).

Zdaniem Narinskiego zasadniczym celem polskiej polityki zagranicznej w tamtym czasie było umocnienie międzynarodowej pozycji kraju. - Teoretycznie Warszawa pozostawała na pozycjach "równej odległości" między Berlinem a Moskwą, jednak dążenie do rozwiązania własnych problemów popychało Polskę do zbliżenia z Niemcami - napisał rosyjski autor. Według niego po dokonaniu przez Hitlera aneksji Austrii nazistowska Rzesza rozpoczęła przygotowania do agresji na Czechosłowację, co działo się przy aktywnym współudziale Polski.

- W trakcie kryzysu czechosłowackiego Polska faktycznie solidaryzowała się z Niemcami hitlerowskimi - podkreśla Narinskij, przypominając, że 30 września 1938 r. rząd polski wystosował do władz czechosłowackich notę, w której zażądał natychmiastowego odłączenia od Czechosłowacji części powiatów cieszyńskiego i frysztackiego i przekazania ich Polsce. - Było to żądanie-ultimatum wykraczające nawet poza ustalenia z Monachium - dodaje.

- Znamienne, że we wrześniu 2009 r. polski prezydent Lech Kaczyński przeprosił za odegranie przez Polskę roli w hitlerowskim podziale Czechosłowacji i powiedział, że "przyłączenie się Polski do rozbioru, w każdym razie terytorialnego ograniczenia ówczesnej Czechosłowacji, było nie tylko błędem, było grzechem" - pisze Narinskij.

W jego ocenie po upadku Czechosłowacji kształtował się niekorzystny dla ZSRR układ sił. "Związek Radziecki znalazł się w obliczu zagrożenia izolacją międzynarodową. Obiektywnie układ monachijski popychał Moskwę ku poszukiwaniu zbliżenia z Berlinem. (...) Monachium pogłębiło brak zaufania Stalina do polityki demokracji zachodnich" - dodaje rosyjski autor.

Według Narinskiego, w 1939 r. stanowisko rządu polskiego było niezmienne: nie zawierać żadnych porozumień ani z Niemcami przeciwko ZSRR, ani z ZSRR przeciwko Niemcom. Z kolei - jak napisał - "stanowisko radzieckie ukierunkowane było na formowanie sojuszu wojskowo-politycznego trzech państw (ZSRR, Wielka Brytania i Francja), z twardymi zobowiązaniami dotyczącymi wzajemnej pomocy i wzajemnymi gwarancjami dla europejskich sąsiadów ZSRR".

Jak pisze, "Polska i Rumunia występowały przeciwko radzieckim gwarancjom i były uznawane w Moskwie za państwa nieprzyjaźnie nastawione do Związku Radzieckiego". - Mimo to ZSRR konsekwentnie popierał Polskę, jeśli chodzi o sprzeciw wobec żądań niemieckich (chodzi o włączenie Gdańska do III Rzeszy i ustanowienie eksterytorialnego połączenia z Prusami Wschodnimi) - zaznaczył. - 10 maja, podczas rozmowy z Józefem Beckiem, zastępca komisarza ludowego Władimir Potiomkin podkreślił, że "ZSRR nie odmówiłby pomocy Polsce, jeśliby ta jej zechciała". Jednak następnego dnia ambasador Wacław Grzybowski oświadczył Wiaczesławowi M. Mołotowowi, że Polska uważa za niemożliwe zawarcie z ZSRR paktu o wzajemnej pomocy - napisał Narinskij.

Autor zauważa, że istniała "głęboka podejrzliwość i wzajemna nieufność między Londynem i Paryżem z jednej strony a Moskwą z drugiej; tradycyjną wrogość demokracji zachodnich wobec reżimu stalinowskiego potęgowały rezultaty wielkiego terroru i masowych represji w ZSRR; permanentna nieufność do polityki Wielkiej Brytanii i Francji, pogłębiona przez układ monachijski, panowała również w Moskwie".

Jego zdaniem, przywódcy Wielkiej Brytanii i Francji nie wykazywali zrozumienia powagi sytuacji międzynarodowej i konieczności poszukiwania kompromisu z ZSRR. - Niemniej jednak droga do trójstronnych negocjacji wojskowych w Moskwie była otwarta - podkreśla Narinskij i przywołuje wizytę w Moskwie misji wojskowych brytyjskiej i francuskiej na początku sierpnia 1939 r., co miało przynieść efekt wspólnego sojuszu wojskowego przeciwko hitlerowskim Niemcom.

- 7 sierpnia Kliment J. Woroszyłow zapisał instrukcje, zgodnie z którymi miał prowadzić negocjacje z misjami wojskowymi Wielkiej Brytanii i Francji. Wytyczne te, przypuszczalnie podyktowane przez Stalina, były następujące: negocjacje sprowadzić do dyskusji nad poszczególnymi zasadniczymi sprawami, przede wszystkim nad przepuszczeniem naszych wojsk przez korytarz wileński i Galicję, a także przez Rumunię. (...) Jeśli okaże się, że swobodne przepuszczenie naszych wojsk przez terytorium Polski i Rumunii jest wykluczone, to oświadczyć, że bez tego warunku porozumienie jest niemożliwe, ponieważ bez swobodnego przepuszczenia wojsk radzieckich przez wymienione terytoria obrona przeciwko agresji w jakimkolwiek jej wariancie skazana jest na klęskę - cytuje Narinskij.

- Ze względu na negatywny stosunek Polski i Rumunii do przepuszczenia przez ich terytoria wojsk radzieckich takie stanowisko Kremla przesądzało o niepowodzeniu trójstronnych negocjacji wojskowych - stwierdza autor. Jak pisze, po podjętej przez Francję "rozpaczliwej próbie uratowania trójstronnych negocjacji w Moskwie", marszałek Edward Rydz-Śmigły i szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego generał Wacław Stachiewicz oświadczyli, że żaden polski rząd nie zdoła rozpatrywać "jakiejś propozycji, skierowanej na przeprowadzenie okupacji części polskiego terytorium przez wojska rosyjskie, jakiekolwiek by były konsekwencje tej odmowy". Narinskij podsumowuje, że polscy działacze nie wierzyli ani w dobrą wolę przywódców radzieckich, ani w ich pragnienie efektywnego udziału w działaniach wojennych przeciwko Niemcom.

Pakt Ribbentrop-Mołotow podpisanym w nocy z 23 na 24 sierpnia 1939 r. Narinskij nazywa "taktycznym sukcesem, który obrócił się w strategiczną pomyłkę". "O ile radziecko-niemiecki pakt był właśnie taktycznym sukcesem Kremla, o tyle cały kurs na współpracę z Berlinem stał się strategicznym błędem Stalina. Pozwolił on Hitlerowi rozgromić Polskę i wytyczyć wspólną granicę ze Związkiem Radzieckim. Później Niemcy zyskały możliwość pokonania Francji, co pozbawiało ZSRR potencjalnego sojusznika w Europie. Taktyczna wygrana Stalina zmieniła się w jego strategiczną przegraną w czerwcu 1941 r." - napisał politolog.

Dodaje, że tajny protokół Mołotowa i Ribbentropa dotyczący podziału II Rzeczpospolitej "był sprzeczny z zasadami moralnymi i normami prawa międzynarodowego". "Dwa państwa nie tylko podzieliły nienależące do nich terytoria na strefy wpływów, lecz także postawiły pod znakiem zapytania samo istnienie niepodległej Polski, uznanego członka wspólnoty międzynarodowej" - pisze autor i dodaje, że nie ma żadnych podstaw, by uważać, że zawarcie tego paktu było krokiem decydującym o wybuchu II wojny światowej. "Wiadomo, że zasadniczą decyzję o dokonaniu napaści na Polskę nie później niż 1 września kierownictwo hitlerowskie podjęło jeszcze w kwietniu 1939 r., a zatem przed nawiązaniem kontaktów z ZSRR" - uznał Narinskij.

Jego zdaniem, hitlerowskie Niemcy były głównymi podżegaczami wojennymi. - To właśnie Hitler postawił na ekspansję terytorialną i na agresję, na ustanowienie panowania niemieckiego w Europie, a potem również na świecie - pisze rosyjski politolog, podkreślając, że w skomplikowanej sytuacji międzynarodowej kierownictwo stalinowskie wolało zawrzeć umowę o nieagresji z hitlerowskimi Niemcami w sierpniu 1939 r. i dokonać z Berlinem podziału stref interesów w Europie Wschodniej.

Według polskiego historyka i politologa dr Sławomira Dębskiego, Polska w latach 1919-1939 wobec rewizjonizmu dwóch potężnych sąsiadów - sowieckiej Rosji i hitlerowskich Niemiec - dążyła przede wszystkim do zachowywania politycznej równowagi. Na poparcie tej tezy przywołuje m.in. słowa polskiego ministra spraw zagranicznych Józefa Becka, który 4 kwietnia 1939 r. wyjaśniał założenia polityki zagranicznej Polski premierowi Wielkiej Brytanii Neville'owi Chamberlainowi i ministrowi spraw zagranicznych lordowi Halifaksowi.

- Jeżeli chodzi o Polskę, to dwie prawdy dzięki jej sytuacji geograficznej są specjalnie istotne. A mianowicie: aby polityka polska nie opierała się ani o Niemcy, ani o Rosję. Gdyby Polska uzależniała swą politykę od jednego z tych mocarstw,, to przestałaby być czynnikiem pokoju, a stałaby się czynnikiem mogącym sprowokować konflikt; (...) zasada ta posiada dla nas znaczenie życiowe - cytuje Dębski szefa przedwojennego MSZ.

Jak podkreślił, traktatowym przejawem aspiracji Polski do zachowania politycznej samodzielności był m.in. układ o nieagresji ze Związkiem Sowieckim z 1932 r. i deklaracja Polski i Niemiec z 26 stycznia 1934 r. Autor wskazuje jednak, że "pomimo zbliżenia z Niemcami po 1934 r. polskie władze konsekwentnie uważały, że gdyby doszło w Europie do konfrontacji zbrojnej między Niemcami a mocarstwami zachodnimi występującymi w obronie systemu wersalskiego, Polska musiałaby stanąć po stronie mocarstw zachodnich".

Polski historyk zarzuca Sowietom, że przyczynili się do zwycięstwa faszyzmu w Niemczech, "nakazując niemieckim komunistom walkę nie z nazistami, ale z socjaldemokracją". - Faszyzm był dla Stalina lepszy niż kapitalizm, a Hitler lepszy niż jakikolwiek polityk o przekonaniach demokratycznych (...). Niebezpieczeństwo, że Hitler będzie dążył do uzyskania dla narodu niemieckiego Lebensraumu (z niem. przestrzeni życiowej) na wschodzie, jawiło się Stalinowi jako bardzo odległa i mało prawdopodobna perspektywa - przekonuje Dębski. Dodaje też, że dyplomacja sowiecka "cały czas żywiła nadzieję, że koniunktura na współpracę niemiecko-sowiecką powróci i doprowadzi do likwidacji państwa polskiego".

Ponadto polski historyk i politolog wskazuje, że od drugiej połowy września 1939 r. do sierpnia 1940 r. "Związek Sowiecki realizował rachunek, który wystawił Hitlerowi za pomoc w rozprawie z Polską i za zneutralizowanie mocarstw zachodnich. Po rozbiorze Polski za umowę niemiecko-sowiecką zapłaciły Estonia, Łotwa i Litwa, potem przyszła kolej na Finlandię i wreszcie na Rumunię" - pisze.

W jego ocenie, współdziałanie niemiecko-sowieckie było charakterystyczne dla pierwszej fazy II wojny światowej. "Ten dziwny sojusz zaczął się rozpadać po upadku Francji. A niemiecka agresja na Związek Sowiecki 22 czerwca 1941 r. doprowadziła do wielkiego odwrócenia sojuszy. Zaczęła się nowa faza II wojny światowej" - podsumowuje swoje stanowisko polski historyk.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (33)