Nowa "pałka" na dziennikarzy. Ustawa czeka na podpis Dudy
- Ten przepis może być wykorzystywany jako "pałka na dziennikarzy" czy furtka do wszczynania kontroli operacyjnej wobec każdego, kogo władza uzna za dopuszczającego się dezinformacji – ostrzega mec. Marcin Wolny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka (HFPC). Chodzi o tzw. ustawę szpiegowską, która czeka już tylko na podpis prezydenta Andrzeja Dudy.
Prace nad tzw. ustawą szpiegowską - czyli nowelizacją kodeksu karnego autorstwa posłów PiS - trwały od kwietnia tego roku. 17 sierpnia została ona uchwalona przez Sejm i przekazana do podpisu prezydentowi.
Wśród jej zapisów znalazł się jeden, który budzi szczególne kontrowersje. Chodzi o przepis mówiący o karze co najmniej 8 lat więzienia za szerzenie dezinformacji.
Brzmi tak: "Kto, biorąc udział w działalności obcego wywiadu albo działając na jego rzecz, prowadzi dezinformację, polegającą na rozpowszechnianiu nieprawdziwych lub wprowadzających w błąd informacji, mając na celu wywołanie poważnych zakłóceń w ustroju lub gospodarce Rzeczypospolitej Polskiej, państwa sojuszniczego lub organizacji międzynarodowej, której członkiem jest Rzeczpospolita Polska albo skłonienie organu władzy publicznej Rzeczypospolitej Polskiej, państwa sojuszniczego lub organizacji międzynarodowej, której członkiem jest Rzeczpospolita Polska, do podjęcia lub zaniechania określonych czynności, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 8".
Co ważne - jak zwracają uwagę eksperci - termin dezinformacji nie został dotychczas jasno sprecyzowany ani w kodeksie karnym, ani w samej nowelizacji. To otwiera pole do nadużyć ze strony władzy.
"To władza oceni, co jest dezinformacją"
Mec. Marcin Wolny mówi, że termin oznaczający "dezinformację" jest "dosyć pojemny". - Już w toku procesu legislacyjnego mieliśmy wątpliwości co do tego określenia. Pewnym bezpiecznikiem jest fakt, że aby dezinformować (w myśl tzw. ustawy szpiegowskiej – red.), trzeba nie tylko brać udział w działalności obcego wywiadu, działać na rzecz tego wywiadu, ale również działać w celu wywołania jakiś poważnych reperkusji. (…). Natomiast moim zdaniem problematyczne jest to, że w przyjętych zapisach ustawy jest zawarta furtka do tego, by badać osoby, które zdaniem władzy dopuszczają się tej dezinformacji. Przy czym to władza będzie decydować, co tą dezinformacją jest, a co nie jest - zauważa prawnik.
Ekspert ostrzega, że w myśl nowego przepisu o dezinformacji będzie można zlecać służbom specjalnym kontrolę operacyjną albo inne czynności operacyjno-rozpoznawcze.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- W sytuacji, gdy brakuje zaufania do służb, nie ma mechanizmu kontroli nad służbami, a sądy masowo wydają zezwolenia na kontrolę operacyjną, istnieje ryzyko, że ten przepis będzie wykorzystywany do tego, aby stosować podsłuchy pod pretekstem badania, czy ktoś nie współpracuje z obcym wywiadem. Wiedza zdobyta w ten sposób może być wykorzystywana w różny sposób - uważa Wolny.
Zaznacza przy tym, że w Polsce mamy szczątkową wiedzę na temat skali inwigilacji stosowanej przez służby specjalne. - Bez jakiegoś mechanizmu odgórnej niezależnej kontroli - wyspecjalizowanego urzędu, sejmowej komisji śledczej lub raportu sejmowej komisji ds. służb specjalnych - nie jesteśmy w stanie poznać pełnej skali tego problemu - mówi Marcin Wolny
Wystarczy podać dalej niewłaściwego tweeta
W myśl nowego przepisu, jak twierdzi ekspert, potencjalne kłopoty możemy już mieć po podaniu dalej "dezinformującego" tweeta czy zacytowaniu rosyjskich rządowych agencji jak TASS czy RIA-Novosti. Chociaż wątpi, czy za samo takie działanie, ktoś mógłby usłyszeć wyrok skazujący.
- W idealnym świecie do skazania trzeba by było spełnić też pozostałe znamiona wynikające z przepisów (ustawy szpiegowskiej - red.). Natomiast samo wszczęcie postępowania (ws. dezinformacji - red.) i publiczne napiętnowanie danej osoby, która podała dalej lub cytowała dezinformacyjny komunikat, może się zdarzyć - przekonuje prawnik z HFPC.
"Pałka" na dziennikarzy
Mec. Wolny przestrzega też przed ważniejszym zagrożeniem płynącym z zapisów z nowelizacji kodeksu karnego.
- Artykuł dziennikarza, który mówi o problemach polskiej zbrojeniówki, albo raport organizacji pozarządowej specjalizującej się w tym temacie - wszystkie te rzeczy, które władza uzna za dezawuujące nią - może podciągnąć pod hasło "dezinformacji". Wtedy wchodzimy na śliski grunt i ten przepis może być wykorzystany jako "pałka" - podsumował.