"To nie są groby katyńskie"; Kurtyka: zbadamy sprawę
W grobach znalezionych 12 lat temu we Włodzimierzu Wołyńskim raczej na pewno nie leżą polscy oficerowie zamordowani przez NKWD na podstawie tzw. rozkazu katyńskiego - powiedział sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Przewoźnik. Prezes IPN Janusz Kurtyka zapowiedział, że zbada sprawę.
Jak napisała "Rzeczpospolita", masowe mogiły, które odnaleziono 12 lat temu we Włodzimierzu Wołyńskim na zachodniej Ukrainie, nie zostały do tej pory przebadane. Po zbadaniu niewielkiego obszaru na terenie tzw. grodziska natrafiono na szczątki około 100 osób, może ich jednak być dużo więcej.
W grobach odnaleziono elementy polskiego umundurowania, m.in. pasy, guziki, pagony, szczątki płaszczy. Ofiary mordowano w ten sam sposób, co w Katyniu - strzałem w tył głowy, używano też identycznej jak w Katyniu amunicji. Autorzy artykułu w "Rzeczpospolitej" stawiają tezę, że we Włodzimierzu natrafiono na groby ofiar tzw. rozkazu katyńskiego, nakazującego wymordowanie polskich oficerów będących w niewoli radzieckiej, na którego podstawie w marcu 1940 roku zginęło ok. 19 tys. polskich jeńców.
Andrzej Przewoźnik nie zgadza się z tą tezą. - Sprawę mogiły w grodzisku we Włodzimierzu Wołyńskim znamy i śledzimy od 12 lat. Gościła już ona zresztą na łamach prasy. Wbrew informacjom z "Rzeczpospolitej" nie są to groby osób z tzw. "ukraińskiej listy katyńskiej". Znamy losy tych ludzi. Ponad 3 tys. osób, których nazwiska figurują na tej liście - ze Lwowa, Stanisławowa, Taranopola, Łucka, także z Włodzimierza Wołyńskiego - zostało zgromadzonych w więzieniach zbiorczych m.in. w Kijowie i Charkowie. Tam też zginęli. Niewielka część szczątków odnalezionych we Włodzimierzu Wołyńskim należy do żołnierzy, większość to przedwojenni policjanci i osoby cywilne - świadczą o tym zachowane resztki ubrań i mundurów - powiedział Przewoźnik.
Jego zdaniem w grodzisku Włodzimierza Wołyńskiego spoczywają szczątki tych, którzy zginęli w pierwszych tygodniach po wkroczeniu wojsk radzieckich na te tereny, czyli na jesieni 1939 roku. - Z relacji wiadomo, że na terenie grodziska funkcjonowało w owym czasie więzienie, w którym dokonywano także egzekucji. Byłyby to więc ciała polskich policjantów, leśników, przedwojennych urzędników. Jak wiadomo Sowieci zaczynali swoje rządy od zebrania tego rodzaju "elementów niepewnych" w więzieniach, potem często ich mordowali. To najbardziej prawdopodobna wersja. Nie można jednak wykluczyć, że zabójcami byli Niemcy - mówił Andrzej Przewoźnik.
Wszystkie szczątki, które zostały odnalezione przed 12 laty, zostały pochowane na włodzimierskim cmentarzu. Zarówno ekshumację jak i badania przeprowadzili Ukraińcy.
"Trop włodzimierski będzie sprawdzany"
- Informacje o odnalezieniu we Włodzimierzu Wołyńskim, na zachodzie Ukrainy, masowych grobów polskich żołnierzy z listy katyńskiej zostaną zbadane - zapowiedział w Kijowie prezes Instytutu Pamięci Narodowej Janusz Kurtyka.
- Trop włodzimierski będzie sprawdzany. Na razie musimy dać sobie trochę czasu, by informacje te zweryfikować - oświadczył.
- Włodzimierz Wołyński znajduje się w jurysdykcji władz ukraińskich, więc polski prokurator może się tam pojawić tylko za zgodą władz ukraińskich. Nie może też prowadzić tam czynności, tylko działać za pośrednictwem prokuratora ukraińskiego, więc jest to złożony problem o charakterze międzynarodowym - podkreślił Kurtyka.
Prezes IPN przebywa na Ukrainie z wizytą, w trakcie której podpisał ze Służbą Bezpieczeństwa Ukrainy umowę o dostępie obywateli dwóch państw do archiwów, dotyczących represji okresu komunizmu.