"To mnie przerasta". Policja przeszukała dom kolegi Iwony Wieczorek
Dom Pawła, jednego z mężczyzn, który ponad 12 lat temu był w klubie z Iwoną Wieczorek, został przeszukany przez policję. Funkcjonariusze skonfiskowali sprzęt elektroniczny i mieli sugerować, że zaginiona gdańszczanka nie żyje. - Nie wiem, czy niedługo po mnie nie przyjadą i mnie nie aresztują. Mogą szukać kozła ofiarnego - mówi mężczyzna w rozmowie z Onetem.
16.10.2022 | aktual.: 16.10.2022 13:09
Iwona Wieczorek zaginęła 12 lat temu. W lipcu 2010 wracała nadmorskimi alejkami z imprezy w Sopocie do Gdańska, gdzie mieszkała. Od tamtej pory słuch o niej zaginął. Wciąż nie udało się ustalić, co się wydarzyło, dlaczego dziewczyna przepadła.
Prokuratura w Gdańsku już półtora roku po zaginięciu dziewczyny umorzyła śledztwo. Sprawą ponownie zainteresowała się jednak we wrześnie 2018 roku Prokuratura Krajowa w Warszawie. Pomorską policję poproszono o przesłanie akt. W marcu 2019 roku dokumenty trafiły do krakowskiego Archiwum X, a dokładniej do Małopolskiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej w Krakowie.
Policja znów zainteresowała się Pawłem
O przeszukaniu domu Pawła, który 16 lipca 2010 roku razem z innymi znajomymi bawił się z Iwoną Wieczorek w jednym z sopockich klubów, poinformował portal Onet. Dziennikarze przypominają, że mężczyzna tuż po zaginięciu kobiety aktywnie uczestniczył w jej poszukiwaniach i brał udział w setkach czynności policyjnych.
"Jednocześnie część mediów przez kilka pierwszych lat wskazywała Pawła jako głównego podejrzanego. Na jego udział w zaginięciu nie było jednak żadnych dowodów. Nocował w domu dziadków (zeznali tak oboje), gdzie zawiózł go z imprezy kolega (odwiózł też pozostałych kolegów, ich zeznania są spójne, Adria wróciła sama taksówką). Jego wersję potwierdzają również logowania komórki jego oraz jego kolegów. Żadnego efektu nie przyniosły też przeszukania jego samochodu, domów jego rodziców oraz dziadków, ani działki, na której przed imprezą bawili się wspólnie z Iwoną" - pisze Onet.
Po raz ostatni Paweł przesłuchiwany był w 2018 roku. Teraz policja znów się nim zainteresowała. Pod koniec września mundurowi przeszukali dom, w którym mieszka wspólnie z partnerką Joanną i dwuletnim dzieckiem. W trakcie czynności mężczyzna nie mógł wejść do domu ani zadzwonić do adwokata, policjanci w tym czasie przesłuchiwali jego partnerkę, sugerując podczas rozmowy, że na terenie posesji mają znajdować się zwłoki.
- Do mnie powiedzieli wprost, że mogę dostać 25 lat, ale jeśli się przyznam, to będzie tylko 15 lat - mówi Paweł w rozmowie z Onetem. Funkcjonariusze zabrali z jego domu dokumenty oraz cały sprzęt elektroniczny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Duże zagrożenie dla Polski. "Ten proces już trwa"
Policja przekroczyła uprawnienia?
Zarówno Paweł, jak i jego partnerka Justyna złożyli już zażalenia na działanie policjantów. W ocenie ich obrony mundurowi mogli naruszyć prawa człowieka.
- W wysyłanym przeze mnie zażaleniu nie neguję tego, że być może trzeba przyjrzeć się zapisom w pamięci elektronicznej przedmiotów mojego mandanta, ale w mojej ocenie nie zachowano jego godności. Nie było podstaw, żeby nie zaufać panu Pawłowi, aby on wydał na żądanie te przedmioty - oświadczył Krzysztof Woliński, prawnik Pawła.
- Mam teraz 34 lata, niejedno już przez tę sprawę przeszedłem, ale ta sytuacja mnie przerasta (…) Nie wiem, czy niedługo po mnie nie przyjadą i mnie nie aresztują. Mogą szukać kozła ofiarnego. Niewinni też siedzą. A przecież jestem jedną z osób, którym najbardziej zależy na tym, żeby to się wyjaśniło - mówi Onetowi Paweł.
Źródło: Onet
Przeczytaj również: