To miał być ich ostatni dzień pracy w "Halembie"
Dla piętnastu pracowników firmy Mard ubiegły wtorek miał być ostatnim dniem pracy przy demontażu maszyn w "Halembie", bo nie byli oni w stanie wykonać tego zadania - donosi "Dziennik".
Tę wstrząsającą informację przekazał gazecie anonimowy pracownik administracyjny kopalni. Wyjaśnił, że pracownicy firmy Mard nie mogli sobie poradzić z rozmontowaniem sprzętu. Z kolei dyrekcja uważała, że wszystko trwa zbyt długo.
W feralnym korytarzu 1030 metrów pod ziemią panowały bardzo trudne warunki pracy. Rankiem tragicznego wtorku zapadła decyzja, że ze względów bezpieczeństwa następnego dnia na dół zjadą ratownicy i to oni będą kontynuować prace.
"Dziennik" podaje, że tę informację potwierdza jeden z pracowników firmy Mard. Tłumaczy, że wszyscy mieli świadomość zagrożenia wybuchem. Jednak kierownictwu zależało, żeby jak najszybciej zdemonotować kolejne fragmenty maszyn.
Gazeta pisze też, iż problemy z metanem były w Halembie już od roku. Potwierdzają to górnicy, którzy w niej pracowali. Co więcej, zarówno zarząd kopalni, jak i szefostwo Marda doskonale o tym wiedzieli.
Prokuratura w Katowicach zbiera zeznania świadków, sprawą zajmuje się 20 policjantów, przesłuchano już około 60 osób. Funkcjonariusze skonfiskowali twarde dyski komputerów zapisujących pomiary. Mają także aparat Draegera - czarną skrzynkę rejestrującą poziom stężenia gazów. (IAR)