"To jest masakra". Eksperci demaskują ruch Giertycha
Roman Giertych ujawnił nazwisko kolejnego "sygnalisty". To Arkadiusz Cichocki - sędzia zamieszany w aferę hejterską. Eksperci krytykują polityka za nazywanie takiej postaci sygnalistą i przypominają, że sędziemu grozi wyrzucenie z zawodu i utrata immunitetu. W jego sprawie działa od dawna prokuratura.
Arkadiuszowi Cichockiemu grozi wyrzucenie z zawodu. W związku z jego udziałem w tzw. aferze hejterskiej, pod koniec czerwca Prokuratura Regionalna we Wrocławiu skierowała wnioski do Izby Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego o pozbawienie go immunitetu i zezwolenie na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej.
W czwartek Cichocki pojawił się w towarzystwie Romana Giertycha w Sejmie. Od kilku dni mecenas-polityk zapowiadał przyprowadzenie kolejnego sygnalisty, który miał ujawniać tajemnice poprzedniego rządu Zjednoczonej Prawicy. Szeroko opisywał styl działania m.in. byłego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka. Opowiadał również o tym, jaką rolę i wiedzę miał Tomasz Szmydt, były sędzia, który zbiegł na Białoruś.
Eksperci są jednak krytyczni w stosunku do postaci i używanych wokół niej pozytywnych określeń.
- Używanie zwrotu "sygnalista" w stosunku do pana Arkadiusza Cichockiego jest nie na miejscu - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Patryk Wachowiec, analityk prawny Forum Obywatelskiego Rozwoju.
- Roman Giertych wynajduje PiS-owców, którzy już są od dawna w kręgu zainteresowania prokuratury i organizuje im obronę w zamian za tworzenie legendy. To jest masakra, że premier Donald Tusk mu na to pozwala - wskazuje z kolei Krzysztof Izdebski, prawnik z Open Spending EU Coalition i aktywista od lat walczący o transparentność polityki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Tusk zawiedziony Giertychem? "Pozycja Giertycha jest silniejsza"
- "Sygnalista" jest taką osobą, która pracuje w danej strukturze i z wewnątrz ujawnia informacje o nieprawidłowościach. A pan Arkadiusz Cichocki po pierwsze już wcześniej występował w mediach, a po drugie jest objęty postępowaniem karnym - wyjaśnia Patryk Wachowiec. I tu warto przypomnieć: Arkadiusz Cichocki o swojej aktywności opowiadał m.in. dwa lata temu.
W rozmowie z dziennikarką TVN przyznał, że "porównał ówczesną Pierwszą Prezes Sądu Najwyższego Małgorzatę Gersdorf do swojej jamniczki". Zarzekał się przy tym, że z mową nienawiści w stosunku do sędziów, którzy nie wierzyli w zmiany ówczesnego Ministerstwa Sprawiedliwości, nie miał nic wspólnego. Część dzisiejszych opowieści sędziego jest znana opinii publicznej od 2019 roku - co wykazał dziennikarz Wirtualnej Polski Patryk Michalski.
I m.in. dlatego według prawnika Patryka Wachowca, Roman Giertych dziś wykorzystuje konferencje partyjnego Zespołu ds. rozliczeń PiS do realizacji własnych "ambicji politycznych". - Widzę, że poseł ma mocne ambicje bycia prokuratorem generalnym czy ministrem sprawiedliwości i to jest jedna z metod "podszczypywania" obecnego ministra sprawiedliwości Adama Bodnara - ocenił Wachowiec.
- Drugą kwestią jest to, czy dla posła-adwokata jest właściwe, aby prowadzić praktykę adwokacką i jednocześnie działać jako obrońca takich informatorów (…). Tutaj będą się tworzyły konflikty interesów i różnego rodzaju pomieszania między działalnością polityczną i prawniczą. Wydaje mi się, że dla czystości sytuacji należałoby tego zaniechać - wskazał ekspert.
Przypomniał, że w Sejmie zasiadają prawnicy, którzy na czas pełnienia mandatu zawiesili działalność zawodową.
Pytany o informacje, które w czwartek przekazał Cichocki, Wachowiec ocenił, że pojawiły się dwa nowe elementy. Pierwsza to informacja o tym, że sędzia Tomasz Szmydt (uciekł z Polski na Białoruś - red.) "wyrażał oczekiwania co do wyjazdu na wschód". Druga dotyczy propozycji złożonej przez ówczesnego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka, który miał zaoferować Cichockiemu członkostwo w neo-Krajowej Radzie Sądownictwa.
- Z perspektywy rozliczania poprzedniej władzy ma to, moim zdaniem, niewielkie znacznie i tylko potwierdza, że te konferencje Giertycha mają na celu podburzanie najbardziej radykalnej części elektoratu, która chciałaby, żeby więźniarka przyjechała i kogoś zabrała, czy żeby jakiś polityk pojawił się w kajdankach w świetle fleszy - ocenił Wachowiak.
- Trzeba pozwolić prokuratorom pracować rzetelnie, a na pewno rozliczenia z czasem przyjdą - dodał.
"Ratuje PiS-owców"
Podobnego zdania jest prawnik Krzysztof Izdebski. - Tam wiele nowych informacji tak naprawdę się nie pojawiło, bo o aferze hejterskiej wiemy bardzo dużo - ocenił w rozmowie z Wirtualną Polską.
Również jego zdaniem, określanie Cichockiego mianem "sygnalisty" jest nie na miejscu. Przypomniał, że sędzia zaczął mówić tak chętnie o udziale w aferze dopiero po zmianie władzy. Wcześniej milczał.
- Wrażenie jest takie, że Roman Giertych ratuje PiS-owców. Podobna sytuacja była z Tomaszem Mrazem, który już składał zeznania w prokuraturze i nagle został wyciągnięty i nazwany "sygnalistą" - wskazał rozmówca Wirtualnej Polski.
- Dla mnie to jakaś uzurpacja, którą Roman Giertych wykonuje. W tym sensie, że to nie jest kwestia rozliczeń (…). To próba ratowania, a nie rozliczania tych urzędników Prawa i Sprawiedliwości - dodał.
Według Izdebskiego, występując u boku Giertycha, sędzia Arkadiusz Cichocki może mieć nadzieję na ewentualne złagodzenie kary za swój udział w aferze. - On się ratuje, natomiast Roman Giertych jest tym, który podaje mu koło ratunkowe - ocenił prawnik.
Z kolei celem Giertycha - zdaniem Izdebskiego - może być m.in. odwrócenie uwagi opinii publicznej od głosowania ws. depenalizacji aborcji, w którym poseł KO celowo nie wziął udziału, mimo że był na sali plenarnej Sejmu.
Izdebski podkreślił, że informacjami ujawnianymi przez Cichockiego czy Mraza, "powinny się zajmować odpowiednie instytucje, a nie partyjne zespoły".
I warto tutaj wyjaśnić, że zespół jest partyjną inicjatywą. W korespondencji z Wirtualną Polską wprost wskazuje na to biuro prasowe Kancelarii Sejmu. "Gremium (...) nie jest komisją sejmową, w tym komisją śledczą. Nie jest podkomisją sejmową, nie jest też zespołem w rozumieniu art. 8 ust. 6 Regulaminu Sejmu" - zastrzegają służby prasowe Kancelarii.
Przeczytaj też:
Maciej Zubel, dziennikarz Wirtualnej Polski