PolskaTo hobby pomogło kapitanowi Wronie

To hobby pomogło kapitanowi Wronie

Doświadczenie zdobyte na szybowcach jest korzystne dla pilotów samolotów pasażerskich - uważa Sebastian Kawa, mistrz świata w szybownictwie. Ocenia, że pomogło ono kpt. Tadeuszowi Wronie, który awaryjnie lądował Boeingiem 767 na warszawskim lotnisku.

To hobby pomogło kapitanowi Wronie
Źródło zdjęć: © PAP | Jacek Turczyk

02.11.2011 | aktual.: 02.11.2011 16:13

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

- Latanie "komunikacyjne" to jak jeżdżenie autobusem po jednej trasie - wszystko jest jasno określone przepisami i obwarowane ograniczeniami samolotu. Natomiast szybownictwo to swoboda przemieszczania się. Można znaleźć 100 różnych sposobów na pokonanie tej samej trasy i różni piloci robią to w różny sposób. Z drugiej strony nie mamy silnika i jesteśmy zdani zupełnie na siłę przyrody. W szybownictwie nie ma drugich szans. Jeżeli popełni się błąd, to trzeba lądować w czasem bardzo nieoczekiwanym miejscu, ale to także element przygody. Dlatego bardzo wielu pilotów komunikacyjnych w ramach hobby lata na szybowcach. Dla pilota to hobby pożądane i korzystne - powiedział Sebastian Kawa.

Dodał, że dawniej szybownictwo było naturalnym etapem kształcenia przyszłego pilota. Karierę lotniczą zwykle zaczynało się w Polsce na szybowcach i wielu doświadczonych pilotów, którzy obecnie uprawiają ten zawód, przeszli przez szkolenie szybowcowe. Dziś droga do zawodu pilota wygląda jednak inaczej.

- Droga, żeby zostać pilotem jest krótsza i bardziej ekonomiczna. Pilota szkoli się od razu na samolocie. Latanie aeroklubowe zajmuje więcej czasu i dlatego dawniej szkolenie na pilota trwało od 8 do 10 lat. Szybowce są też dobrym sprawdzianem. Po wyszkoleniu się na szybowcach kandydat na pilota już wie, czy taki zawód mu odpowiada i czy chce dalej zajmować się lotnictwem. Natomiast osoby, które od razu szkolą się na samolotach nie wiedzą, czy na pewno będzie im to w przyszłości odpowiadało - powiedział Sebastian Kawa.

Polski mistrz szybownictwa nie zna osobiście Tadeusza Wrony, ale obaj należą do grona szybowników startujących na zawodach.

- Z Tadeuszem Wroną jeździmy na te same zawody, ale nie znamy się bliżej. Nie jesteśmy z jednego aeroklubu. Oczywiście świat lotników szybowników jest dosyć ograniczonym światem. Na mistrzostwa Polski przyjeżdża 60 do 100 osób - mówił.

Sebastian Kawa (ur. 1972) jest pilotem szybowcowym i siedmiokrotnym mistrzem świata. Lata na szybowcach od 1988 roku. Zdobył już dziesięć złotych medali mistrzostw Świata i Europy kontynuując w ten sposób lotniczą pasję swojego ojca. Większość tych sukcesów odniósł startując na szybowcach polskiej konstrukcji. Na XVI Szybowcowych Mistrzostwach Europy w 2011 roku potwierdził swoją supremację zdobywając kolejny tytuł mistrzowski. Zanim zasiadł z sterami pływał na żaglówkach zdobywając medale w klasach Optymist, Kadet i "420". Z zawodu jest lekarzem.

We wtorek po południu na warszawskim lotnisku Chopina z powodu awarii układu hydraulicznego i niemożności wysunięcia podwozia lądował "na brzuchu" Boeing 767-300 ER PLL Lot lecący z Newark w stanie New Jersey. Nikt z 220 pasażerów i jedenastoosobowej załogi nie odniósł obrażeń.

Źródło artykułu:PAP
tadeusz wronaboeingkapitan
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (0)