Tak źle jeszcze nie było. Nowy sondaż ciosem dla Olafa Scholza
Partia obecnego kanclerza Niemiec Olafa Scholza - SPD - spadła na trzecie miejsce w najnowszym sondażu. Ugrupowanie uplasowało się za CDU/SCU i Zielonymi. Taka sytuacja nie miała jeszcze miejsca w całej historii RFN - zauważa w niedzielę jeden z niemieckich dzienników.
Jak pisze w niedzielę dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung", słabość SPD nie jest raczej problemem w partii. Ma to związek z Olafem Scholzem - zauważa gazeta. Socjaldemokraci z kolei wskazują, że ugrupowanie już rok temu znalazło się na trzecim miejscu podium - z wynikiem 15 procent poparcia. Wtedy jednak - jak zaznacza dziennik - SPD "nie była partią kanclerską".
"Ale słabość SPD nie jest raczej problemem w partii. Przecież wybory do kolejnego Bundestagu są jeszcze odległe" - czytamy w najnowszej publikacji. "Wraz z napadem Rosji na Ukrainę wysunęły się na pierwszy plan inne sprawy" - dodano w artykule.
"To, że SPD do tej pory zachowuje się (...) z wyraźnym spokojem, ma również związek z faktem, że Scholz utrzymuje ścisły kontakt z kierownictwem partii. Sam Klingbeil (współprzewodniczący SPD) powiedział niedawno w wywiadzie dla FAZ, że jest 'w bliskim kontakcie z kanclerzem'. Scholz podobno kilka razy w tygodniu rozmawia przez telefon z Klingbeilem i współprzewodniczącą (SPD) Saskią Esken (...)" - napisano na łamach Frankfurter Allgemeine Zeitung".
Wielka porażka Scholza w sondażu? Pierwszy raz w historii RFN
Według autorów analizy sondażu, obecny kanclerz Niemiec "ma podobny stosunek do Rolfa Muetzenicha, przewodniczącego grupy parlamentarnej SPD w Bundestagu. Ich relacje opisywane są jako bliskie i pełne zaufania. Nie jest to oczywiste, ponieważ Muetzenich nie ukrywa, że nowy kierunek zmian (Zeitenwende), który został narzucony jego partii przez okoliczności, jest sprzeczny z jego pacyfistycznym sercem".
"Mimo wszystkich różnic, Muetzenich ściśle podąża za Scholzem" - wskazano.
Olaf Scholz, zdaniem gazety, "poświęca wiele czasu na ciche przywództwo poprzez pełne zaufania rozmowy. Robi to z kierownictwem partii i ugrupowań parlamentarnych, a jeszcze bardziej kultywuje kooperacyjny styl przywództwa w przypadku koalicji (SPD rządzi w koalicji z Zielonymi i FDP - PAP). Tak zwane wstępne posiedzenia gabinetu, na których członkowie rządu federalnego otwarcie omawiają wszystkie nierozstrzygnięte kwestie bez porządku obrad, trwają zwykle do dwóch godzin. Podobno czasem dochodzi do ostrych kłótni".
"Do względnej słabości partii przyczynia się niska pozycja niektórych ministrów w oczach społeczeństwa. Duże poparcie stracił na przykład sławny niegdyś minister zdrowia Karl Lauterbach. (...) Scholz nie chciał, by Lauterbach został ministrem, ale nie ma powodu, by go zdymisjonować" - czytamy.
Porażka Scholza. Przyczyną "komunikacja pewności"?
Według autorów artykułu, inaczej wygląda sytuacja z niemiecką minister obrony Christine Lambrecht. Jest ona - jak napisano - "szczególnie niepopularna, zarówno wśród polityków SPD zajmujących się bezpieczeństwem, jak i wśród ogółu społeczeństwa. Scholz ceni ją jako socjaldemokratkę potrafiącą wykazać się twardością, (...) Kanclerz był i chyba nadal jest przekonany, że (Lambrecht) dorośnie do swojego urzędu, mimo że kilkakrotnie interweniował w sprawach obronnych (...). Ale jeśli chodzi o przetasowania w gabinecie, Scholz jest podobny do swojej poprzedniczki: nie myśli o tym zbyt wiele, chyba że jest to absolutnie konieczne".
Kanclerz obecnie utrzymuje się w czołówce rankingów popularności wśród Niemców, "ale wyraźnie za ministrami Zielonych Robertem Habeckiem i Annaleną Baerbock. SPD widzi przyczynę tego stanu rzeczy w sposobie komunikowania się kanclerza". "Fakt, że Scholz tak często odmawia rywalizacji o uwagę sprawia, że wielu jest niezadowolonych. (...) Jego apodyktyczna, przesycona sukcesami 'komunikacja pewności', jak nazywa ją politolog Wolfgang Schroeder, jest postrzegana jako problematyczna także przez wielu w SPD i poza nią. Scholz komunikuje się zgodnie z mottem: to co robi rząd jest słuszne, bo inaczej byśmy tego nie robili" - możemy przeczytać na łamach "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
Źródło: Frankfurter Allgemeine Zeitung/PAP/Berenika Lemańczyk
Przeczytaj także: