"To było ordynarne kłamstwo". Lasek o pracy podkomisji smoleńskiej Macierewicza
- Pierwszy raz widzę, by w majestacie państwa propagowano tak ordynarne kłamstwo - w takich słowach do reportażu TVN24 o utajaniu części ekspertyz przez podkomisję smoleńską odniósł się Maciej Lasek, były szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. - Teraz mamy czarno na białym, że osoby pracujące dla podkomisji, które podpisały się pod tym raportem, poświadczyły nieprawdę - powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską. Komentarza udzielił nam także były minister Jerzy Miller.
Materiał pokazujący szokujące zachowanie podkomisji wobec zamawianych przez siebie ekspertyz został wyemitowany w poniedziałkowym programie "Czarno na Białym" na antenie TVN24. Jego autor jasno wskazuje, że podkomisja smoleńska wybiórczo traktowała wnioski płynące z otrzymanych dokumentów, część z nich po prostu ukrywając. Piotr Świerczek podkreśla, że dotyczyło to w szczególności tych elementów, które przeczyły tezie o wybuchu, lansowanym przez samego Antoniego Macierewicza.
Maciej Lasek wskazuje, że takie zachowanie członków podkomisji to złamanie prawa. – W badaniu wypadków należy korzystać z wyników wszystkich ekspertyz i na ich podstawie wyciągać wnioski. Niestety, w przypadku podkomisji mamy do czynienia z działaniami na polityczne zapotrzebowanie, tu nie chodziło o żadne uzupełnianie wiedzy - wyjaśnił.
Ekspert: Macierewicz chciał przyprawić Amerykanom gębę zwolenników zamachu
Jedną z kluczowych ekspertyz pominiętych przez podkomisję ma być ta przedłożona przez amerykański Narodowy Instytut Badań Lotniczych (NIAR). Dokument, na który składały się liczne eksperymenty prowadzone przez dwa lata, został zamówiony przez samą podkomisję i kosztował 8 milionów złotych. Mimo skrupulatnych opisów i dowodów, Antoni Macierewicz pominął główny wniosek płynący z dokumentu, że to drzewo przecięło skrzydło samolotu. Tę informację, jak podaje TVN24, szef podkomisji otrzymał w grudniu ubiegłego roku.
Maciej Lasek wskazuje, że Antoni Macierewicz i współpracownicy wielokrotnie powoływali się na instytut NIAR. - Jak teraz widzimy, że ukrywali prawdziwe wnioski wynikające z ekspertyzy tego instytutu. Po prostu przykleili Amerykanom gębę twórców teorii zamachowych - zauważył.
Amerykanie potwierdzają ustalenia Komisji Millera
Ekspert jasno wskazuje, że wnioski płynące z ekspertyzy NIAR potwierdzają wcześniejsze ustalenia Komisji Millera (której członkiem był Maciej Lasek) i biegłych prokuratury, prowadzącej w tej sprawie śledztwo. - NIAR potwierdził to, co ustaliła Komisja Millera w wyniku oględzin wraku, miejsca wypadku i ekspertyz, a także to samo, co napisali biegli prokuratury. Amerykański instytut, działając w najlepszej wierze, potwierdził rzeczywisty przebieg wypadku - podkreśla Maciej Lasek i dodaje: - Podkomisja Antoniego Macierewicza pominęła, a w zasadzie ukryła, wszystkie wyniki ekspertyz, które nie pasowały pod - z góry przyjętą - tezę.
Maciej Lasek przyznaje jednocześnie, że nie wierzy w wyciągnięcie konsekwencji, choćby politycznych, mimo tak poważnych zarzutów. Jak podkreśla, członkowie rządu i przedstawiciele PiS nabrali wody w usta. - A przecież minister Błaszczak czy premier Morawiecki są odpowiedzialni za to, że za państwowe pieniądze kłamano, oszukiwano, wprowadzono opinię publiczną w błąd. To ewidentne fałszerstwo - podkreślił.
Jerzy Miller dla Wirtualnej Polski: Nie zmieniłbym przecinka
O komentarz po publikacji reportażu Świerczka, poprosiliśmy także samego Jerzego Millera. Były przewodniczący Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, który rzadko zabiera głos, ocenił w rozmowie z Wirtualną Polską, że intencje Antoniego Macierewicza były w tej sprawie jasne od początku.
- Od początku było wiadome, jaki jest cel tej podkomisji, kto ma być winny. Antoni Macierewicz szukał dróg, żeby udowodnić coś, czego nie było. To człowiek, który chciał, żeby jego scenariusz był ujęty jako obowiązujący - podkreśla były minister.
- Antoni Macierewicz chciał, żeby członkowie mojej komisji, którzy byli przez niego naciskani, rozpoczęli nową podkomisją zmianę tego raportu. Ale miałem wspaniały zespół, wszyscy odmówili. Część z nich za to zapłaciła wysoką cenę, straciła pracę - wskazuje.
Jerzy Miller, pytany o to, czy widzi jakiekolwiek powody do zmiany swojego raportu, odpowiedział jasno: - Jeżeli jest prawda, która została zapisana od pierwszej strony do ostatniej strony, to ani 10 lat temu, ani dzisiaj, nie pozwolę tam dodać żadnego przecinka. Nic się tu nie zmieniło - podkreślił.
"Powinna zostać powołana w tej sprawie komisja śledcza"
Zdaniem Laska, po wyborach wyjaśnieniem sprawy, przedstawionej w reportażu Piotra Świerczka, powinna zająć się nie tylko prokuratura. - W normalnej sytuacji, w kraju rządzącym przez uczciwych polityków, zaraz następnego dnia po takim materiale, z urzędu powinno być wszczęte śledztwo o malwersacje publicznych pieniędzy, zatajanie informacji i poświadczenie nieprawdy - ocenił.
Zdaniem posła KO, sprawa wymaga także komisji śledczej w nowej kadencji i większego śledztwa NIK w sprawie wydatków, które sięgnęły 30 milionów złotych.
Premier Morawiecki: część materiałów jest ciągle tłumaczona
Do sprawy jeszcze wczoraj w oświadczeniu odniósł się sam Antoni Macierewicz. Szef podkomisji nazwał przedstawione w materiale tezy fałszywymi i prezentującymi rosyjski punkt widzenia. Dziś ponownie pytany o sprawę, tym razem w Sejmie, deklarował, że wszystkie informacje przygotowane przez amerykański NIAR zostały opublikowane.
O sprawę poruszoną w reportażu TVN24 był też pytany w trakcie konferencji Mateusz Morawiecki. Premier ocenił, że "TVN woli rosyjskie raporty" i tłumaczył, że choć sam nie czytał raportu w całości, wie "że część dokumentów ciągle jest tłumaczona, ale chcemy ich publikacji". Pytany o możliwość wyciągnięcia konsekwencji wobec szefa podkomisji smoleńskiej, odpowiedział: - Jeśli marszałek Macierewicz ma ponosić jakieś konsekwencje, to tylko takie, że powinien dostać medal za konsekwencje w wypracowaniu tego raportu. Bardzo jestem mu za to wdzięczny - powiedział premier.
Dawid Siedzik, dziennikarz Wirtualnej Polski
Zobacz także: