To była masakra. "Ja bym takiego dowódcę wypędził"
- Ja bym takiego dowódcę od razu wypędził albo bym go przed sądem postawił za takie dowodzenie. To jest podstawowa, elementarna wpadka - mówi stanowczo generał Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych. Skomentował w ten sposób porażkę Rosjan na Dońcu.
Kilkanaście dni temu sieć obiegły zdjęcia zniszczonej przeprawy przez rzekę Doniec, którą chcieli na drugi brzeg przedostać się Rosjanie. Na brzegu widać dziesiątki zniszczonych rosyjskich czołgów i wozów opancerzonych. Już wiadomo, że to efekt starcia pod Biłohoriwką, podczas którego Rosjanie ponieśli ciężkie straty.
Za śmierć setek żołnierzy generał Waldemar Skrzypczak winą obarcza rosyjskie dowództwo. - Prawdopodobnie Rosjanie uchwycili przyczółek, ale był on na tyle płytki, że Ukraińcy mieli ten most w zasięgu swojej artylerii. I dzięki temu Ukraińcy mogli prowadzić ogień obserwowany na lustro wody - powiedział w rozmowie z "Faktem".
Dodał, że "to złamanie podstawowych zasad prowadzenia działań bojowych".
Ocenił, że "winę za tę masakrę ponoszą dowódcy i to różnych szczebli, począwszy od batalionu, poprzez brygadę, a na dywizji skończywszy".
Według "The Times" do ataku na rosyjskie pozycje doszło w niedzielę 8 maja, a siły ukraińskie w serii uderzeń mogły zniszczyć prawie cały rosyjski batalion - ponad 70 czołgów i pojazdów opancerzonych oraz zabić nawet 1000 żołnierzy.