"Błagam, nie fotografujcie". Dramatyczne apele po wybuchu pożaru
Płonie hala z niebezpiecznymi chemikaliami w Zielonej Górze. - To co się tam znajdowało, to odpady, które zostały sprowadzone z zagranicy - powiedział WP prezydent Zielonej Góry Janusz Kubicki. Lokalne media nazwały miejsce "bombą biologiczną". "Błagam, nie fotografujcie pożaru w Przylepie tylko się ewakuujcie" - apelowała posłanka Anita Kucharska-Dziedzic.
Po godzinie 15.30 w Zielonej Górze wybuchł pożar hali położonej na osiedlu Przylep. Płoną niebezpieczne chemikalia, nad miastem pojawiły się kłęby ciemnego dymu. Po ulicach Zielonej Góry jeździ policja z komunikatem, aby pozostać w domach. Strażacy także apelują o to, aby mieszkańcy miasta pozostali w domach i szczelnie pozamykali drzwi i okna.
O godz. 18.50 prezydent Zielonej Góry przekazał, że Wojewódzki Sztab Kryzysowy zarządził ewakuację mieszkańców Przylepu. Potem jednak się z tego wycofał. Wieczorem wydano oficjalny komunikat, że ewakuacji nie będzie.
- Największy problem jest z gapiami, którzy próbują podjechać blisko miejsca pożaru, żeby zobaczyć co się dzieje. Stwarzają dla siebie i dla wszystkich innych niebezpieczeństwo - mówił w rozmowie z WP Janusz Kubicki, prezydent Zielonej Góry.
"Błagam, nie fotografujcie pożaru w Przylepie tylko się ewakuujcie. W tej hali były odpady toksyczne. Nawet ze szpitalnych oddziałów radiologicznych. Zamknijcie okna!" - apelowała posłanka Anita Kucharska-Dziedzic.
W urzędzie miasta odbyło się już posiedzenie sztabu kryzysowego. "W związku z pożarem prywatnej hali z odpadami w sołectwie Przylep wystąpiło wysokie stężenie zanieczyszczeń powietrza. Prosimy o zachowanie ostrożności i nie zbliżanie się do miejsca pożaru. Mieszkańców sołectwa Przylep i Łężycy prosimy o pozostanie w domach i nie otwieranie okien" - zaapelował prezydent po posiedzeniu sztabu w mediach społecznościowych.
- Za pośrednictwem wojewody poprosiliśmy również o pomoc wojsko. Chcemy monitorować jakość powietrza, na ten moment nie jesteśmy w stanie tego sami zrobić - dodał prezydent Kubicki w rozmowie z WP.
Prezydent uspokaja, że woda w mieście jest zdatna do picia. - Patrzyliśmy gdzie mogą się pojawić problemy związane z wodą, rozważamy różne warianty - mówił Kubicki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prezydent Zielonej Góry: płonie prywatna hala
Jak ustaliliśmy, w miejscu gdzie wybuchł pożar działała kiedyś firma, która składowała niebezpieczne odpady. Zarówno wojewódzki inspektor ochrony środowiska jak i prezydent miasta próbowali od dłuższego czasu ustalić właściciela i wyegzekwować utylizację. Ale to się nie udało. Lokalne media nazwały to miejsce "bombą biologiczną".
- To nie jest nasza hala. Nie myśmy wydawali zgodę na składowanie. Ci którzy wydawali zgodę, to skończyło się wyrokami skazującymi, nawet dla urzędników - mówi WP Janusz Kubicki. Dodaje, że obiekt był nieczynny od wielu lat. - Były jakieś firmy słupy, które sprowadziły odpady z zagranicy i zostaliśmy z problemem. To prywatny budynek. Śmieci też nie są naszą własnością - dodał Janusz Kubicki.
"Jako zielonogorzanin i mieszkaniec Przylepu chciałbym pogratulować gorąco prezydentowi rozwiązania problemu składowiska. Pójdzie z dymem. Jak zawsze nie będzie odpowiedzialnych. Prezydent przecież chciał, ale nie wyszło" - komentował w mediach społecznościowych Tomasz Nesterowicz, zielonogórski radny.
Czytaj także:
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski