"To był błąd". Marek Jurek uderza w PiS. Chodzi o Tuska
Nie milkną echa wyboru Donalda Tuska na kolejną kadencję szefa Rady Europejskiej. Słów krytyki nie szczędzą PiS nawet osoby związane z tym ugrupowaniem. - Stosowanie zasady "anybody, but no Tusk" (ktokolwiek, ale nie Tusk), było sprzeczne z polską racją stanu i sprzeczne z interesami krajów naszego regionu - oznajmił europoseł, prezes Prawicy Rzeczypospolitej Marek Jurek. Ale to nie koniec mocnych słów.
Unijni przywódcy zdecydowali o przedłużeniu kadencji Tuska w czwartek, podczas szczytu w Brukseli. Arytmetyka była bezlitosna - z 28 krajów sprzeciw zgłosiła tylko Polska. Oficjalnym kandydatem polskiego rządu był eurodeputowany Jacek Saryusz-Wolski.
Jurek przyznał w Polskim Radiu 24, że sama podnoszona przez rząd PiS zasada, że szefem RE powinna być osoba z poparciem macierzystego kraju jest słuszna. - Tylko że rząd PiS powinien to konsekwentnie głosić od wielu miesięcy, a nie od dwóch tygodni - podkreślił.
- Zamiast od miesięcy głosić zasadę, że oczekujemy, iż na czele Rady Europejskiej będzie stał polityk aprobowany przez własne państwo i prezentować tę zasadę jako trwałą, dotyczącą całego mechanizmu międzyrządowego, sprowadzili wszystko do Tuska, co stało się zupełnie niezrozumiałe w Europie Środkowej - kontynuował eurodeputowany.
- Twierdzenie: niech będzie skrajny, byle w Polsce było łatwiej prowadzić kampanię wyborczą, uważam za niemające nic wspólnego z myśleniem w kategoriach narodowych - oznajmił prezes Prawicy Rzeczypospolitej.
Jurek dodał, że na szefa RE zawsze będzie osoba wyłoniona z establishmentu, może ona jednak prezentować poglądy skrajnie lewicowe albo umiarkowane. Przekonywał, że alternatywą dla Tuska był ktoś spoza krajów Europy Środkowo-Wschodniej, nie rozumiejący np. stosunku tych krajów do imigrantów muzułmańskich. Dlatego, zdaniem Jurka, nie można się dziwić poparciu Tuska ze strony przywódców Czech, Słowacji czy Węgier na czwartkowym szczycie.
Marek Jurek został wybrany do Parlamentu Europejskiego z listy PiS.