To będzie największa porażka PiS? Nawet Kaczyński przygotowuje ludzi na niepowodzenie
Po prawie dwóch latach pracy podkomisja smoleńska Antoniego Macierewicza nadal nie przedstawiła raportu na temat tego, co 10 kwietnia 2010 r. wydarzyło się w Smoleńsku. Koszt jej prac przekroczył dwa miliony złotych. Nie powstała zapowiadana wierna kopia tupolewa, która miała posłużyć do badań, a eksperci nie pojechali do Rosji żeby zbadać wrak. Już nawet Jarosław Kaczyński stwierdził, że prawdy być może nie uda się ustalić.
- Będzie prawda. Prawda, której dzisiaj jeszcze nie znamy, ja jej nie znam. Ale prawda! Albo stwierdzenie: dzisiaj w tych okolicznościach, które mamy tej prawdy do końca ustalić się nie da. Ale zostanie to powiedziane uczciwie Polakom. To się Polakom należy - mówił w czasie 90. miesięcznicy Jarosław Kaczyński. Brat nieżyjącego prezydenta chyba pierwszy raz przyznał, że nie uda się wyjaśnić przyczyn katastrofy smoleńskiej.
Podkomisja od kilku miesięcy milczy na temat efektów swoich prac. Zapytaliśmy o nie MON. Resort zasłonił się niejawnym trybem prac. Nie otrzymaliśmy także odpowiedzi na to, jakie wynagrodzenie za ostatnie miesiące otrzymał dr Wacław Berczyński. - Pan doktor Wacław Berczyński jest członkiem Podkomisji do Ponownego Zbadania Katastrofy Lotniczej z dnia 10 kwietnia 2010 roku. Zgodnie ze swoją wiedzą i kompetencjami wykonuje prace na rzecz Podkomisji, jednak szczegóły tych prac nie podlegają upublicznieniu z uwagi na fakt, że Podkomisja pracuje w trybie niejawnym. Za swoje prace otrzymuje wynagrodzenie w zależności od ilości przepracowanych godzin - odpisało ministerstwo obrony na nasze pytania. Kłopot w tym, że Berczyński już kilka miesięcy temu wyjechał do Stanów Zjednoczonych po wywiadzie, w którym przyznał, że "wykończył caracale".
133 zł za godzinę
Wiadomo tylko, że w ubiegłym roku na wynagrodzenia członków podkomisji wydawano 108 tys. zł miesięcznie. Najwyższa stawkę miał ówczesny szef Wacław Berczyński - 100 zł za godzinę. 87,50 zł otrzymywał prof. Wiesław Biniendy. Poseł PO Cezary Tomczyk ujawnił niedawno, że wynagrodzenie dla Berczyńskiego wzrosło do 133 zł za godzinę pracy.
W ubiegłym roku funkcjonowanie podkomisji pochłonęło 1,4 mln zł, w tym roku do wydania są 2 mln. MON pokrywa m.in. koszt podróży krajowych i zagranicznych ekspertów, które kosztowały już ponad 280 tys. zł.
Według informacji z oficjalnej strony podkomisji, ostatnie plenarne posiedzenie odbyło się 25 lipca, a ostatnia konferencja 20 czerwca. Na początku sierpnia pojawiło się oświadczenie ekspertów. "Uzgodniono stanowisko w kwestii czasu i pierwotnych przyczyn destrukcji lewego skrzydła TU 154 M. Podkomisja stwierdza, że: 1. zniszczenie nie zostało zainicjowane zderzeniem z brzozą na działce Bodina. Destrukcja skrzydła rozpoczęła się przed brzozą. 2. Liczne zniszczenia lewego skrzydła noszą ślady wybuchu".
Wysadzili stodołę
Członkowie podkomisji spotkali się także z posłami z sejmowej komisji obrony. Na utajnionym posiedzeniu udostępnili zdjęcia ofiar katastrofy, które miały dowodzić, że ciała noszą ślady wybuchów. Jak relacjonowali Wirtualnej Polsce politycy, na fotografiach nie dostrzegli takich obrażeń.
- Miała być wielka prawda, a jest jedno wielkie kłamstwo PiS. To kompromitacja Antoniego Macierewicza za publiczne pieniądze. Podkomisja może się jedynie pochwalić wysadzeniem w powietrze kilku stodół, które udawały tupolewa. MON zatrudniło ludzi, którzy cos wysadzają, potem to analizują i próbują porównać do tego, co stało się z tupolewem – mówi Wirtualnej Polsce Cezary Tomczyk z PO.