"To bardzo niebezpieczny moment w rozwoju świata"
Masy, dostrzegające miałkość i bezradność elit, w końcu zaczną szukać charyzmy. A ta, w tradycji, zawsze łączy się z przypisywaniem sobie prawa do działań nadzwyczajnych. Powyższe, w połączeniu z kapitalizmem państwowym wypierającym stopniowo rynek, zaczyna być niebezpieczne. Bo przypomina lata 30. ubiegłego wieku - ostrzega prof. Jadwiga Staniszkis w felietonie dla Wirtualnej Polski.
09.08.2011 | aktual.: 09.08.2011 09:19
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Kapitalizm w krajach zachodnich zaczyna się przekształcać w kapitalizm państwowy. Nie oznacza to (jeszcze) nacjonalizacji, ale już - rosnące uzależnienie wzrostu od pieniędzy wydawanych przez państwo (zbrojenia, infrastruktura, sektor usług publicznych). W Polsce też nasila się to zjawisko ze względu na ścisły związek między wzrostem PKB a napływem środków unijnych. Paradoksalnie - Chiny, dotychczas funkcjonujące w tej formule (i znające jej wysoką - na dłuższą metę - cenę w postaci marnotrawstwa i korupcji) próbują przejść do modelu w większym stopniu respektującego prawa rynku.
Kapitalizm państwowy, coraz głośniejsza krytyka polityków płynąca ze świata biznesu prywatnego, rosnąca gotowość do używania przemocy (po stronie władz i - społeczeństwa) i wreszcie - co odnotowują ci, którzy surfują po internecie Europy Zachodniej - nasilająca się gloryfikacja owej przemocy. I to wcale nie przez polityków i partie uznawane za skrajne, ale przez tych którzy dotychczas byli zaliczani do tak zwanego, nie angażującego się, centrum.
Przedstawianie działań Brevika nie jako zbrodni, ale - jako operacji wojskowej (w toczącej się wojnie o tożsamość Europy) to częsty element owej gloryfikacji. Wydarzenia w Londynie, gdy policja zastrzeliła uzbrojonego osobnika (przed tragedią w Oslo pewno by go tylko obezwładniła) i tłum ujmujący się za zastrzelonym, który mógł być (choć tego nie wiemy) potencjalnym naśladowcą Brevika.
Obserwujemy heroizację przemocy i niedocenianie zobowiązań wynikających z wolności. Nawet ludzie z mojego pokolenia, pamiętający codzienne (w końcówce komunizmu już nie zbyt ryzykowne) "wyboksowywanie" sobie prywatnej sfery wolności - w wypowiedziach i przez odmowę uczestnictwa - przeżywają dzisiejszą powszechną wolność jako banał i nudę. I dalej często czują się bezsilni, bo coraz więcej mechanizmów rozgrywa się w przestrzeni ponadpaństwowej, gdzie demokracja nie sięga.
To sprzyja odradzaniu się pokus (mitu) akcji bezpośredniej. Tym bardziej, że w przestrzeni międzynarodowej przestaje się odróżniać tych, którzy próbowali w pokojowy sposób przekazać władzę (Mubarak) od brutalnych autokratów typu Assada czy Kadafiego. Jest to bardzo niebezpieczny moment w rozwoju świata.
I to, paradoksalnie, szczególnie w systemach demokratycznych. Bo masy, dostrzegające miałkość i bezradność elit (i jałowość banalnego dyskursu, który same przecież na elitach wymusiły w ramach demokracji medialnej) zaczną szukać charyzmy. A ta, w tradycji, zawsze łączy się z przypisywaniem sobie prawa do działań nadzwyczajnych. Powyższe - w połączeniu z kapitalizmem państwowym wypierającym stopniowo rynek (jako - przecież niezastąpiony i jedyny - mechanizm obiektywizacji wartości) zaczyna być niebezpieczne. Bo przypomina lata 30. ubiegłego wieku!
Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski